środa, 13 grudnia 2017

Czy to kogoś śmieszy?

Pewnego razu spadłam. 
Nie, nie z piedestału
Ze stepu.
Nie kojarzyć z naturą, raczej z urządzeniem.
O matko, teraz skojarzyło mi się z urządzeniem innego pokroju np. mieszkania.
I tak można w nieskończoność...
Błaznuję, bo cała ta sytuacja zakrawa na żart, a język polski stwarza ogromne możliwości.

Do rzeczy:
spadłam i spuchłam. To znaczy kończyna dolna stwierdziła, że ma mnie w nosie i dalej nosić mnie nie będzie. I faktycznie zrobiła prawdziwy bunt – kostki nie było można dojrzeć w jej normalnym miejscu istnienia. Jakby wcale jej nie było. Za to ogromnie wyolbrzymioną kończynę trudno było wsadzić w but, bo to bunt był na wielką skalę!
Szurałam tą nogą, połykając nie łzy (twardziel jestem), ale leki (na ten obrzęk, no i ból, bo w pracy trzeba się nachodzić). Szurałam i pracowałam, bo jakżeż to miałabym na L4 iść, kiedy nie lubię, ani się leczyć, ani siedzieć przed gabinetem. A pewnie by trzeba było, bo bunt nogi przeciągał się i przeciągał.


Po kilku dniach od zdarzenia (spadnięcia), koleżanka mówi:
- Wsiadaj w auto, zawiozę cię na dyżur. To źle wygląda.
- Nie wiesz, że mam awersję do białego?  - odpowiadam zerkając na swoje białe.
- Jak chcesz…

Chciałam i wybrałam.
I dalej szurałam.
Nawet na step nie popatrzyłam, ale za to wciąż chodziłam na siłownię i robiłam stateczne (ćwiczenia), dla starszych pań.
Z nogą było coraz lepiej, choć czasem jeszcze przypominała sobie o tym, że znów trzeba zastrajkować. Nie było lekko, wszak spadłam w marcu, a tu lato minęło i jesień się przewinęła.


Przed jakimś miesiącem kłucie w nodze zmieniło lokalizację – z tyłu do przodu.
I tak sobie weszło w palce u nogi. A skąd się wziął ogromny siniak wzdłuż palców? Tego nie ogarniam. Jednak ten fiolet zadecydował (za mnie).
Zadzwoniłam, zarejestrowałam się i poszłam.
- Co panią sprowadza? – zapytał doktor.
- Noga – rzekłam krótko.
Spojrzał pytająco.
- A nawet dwie, ale to temat przewlekły. Jednak dziś mam sprawę, bo jedna noga się buntuje.
- Proszę ściągnąć buty i się położyć.
Wygina mi tę nogę. I palec za palcem. A mnie nic nie boli, bo póki sobie leżę, jak ta królowa, to co mnie ma boleć? Wygodnie mi…
Pooglądał, ale po minie nie można niczego wywróżyć.
- Wypiszę pani skierowanie.
- Bosko – bąkam.
Ale on zaczyna od recepty. Widzę do góry nogami i nadziwić się nie mogę.
Czytam, czytam, a on pisze. Potem odwraca receptę i tłumaczy, co jest co.
Ja wiem, co jest co. On mi nie musi….
- Nie będę jadła tych przeciwbólowych – mówię.
- Jak pani nie będzie zażywała, to nie przejdzie.
Przeliczyłam. Ile to od marca do grudnia? 9 miesięcy? Można by już urodzić za ten czas.
Ale jeśliby przemnożyć te dni przez ilość tabletek, które zażyłabym do grudnia, choćby jedną, czasem dwie codziennie… ile, ile? Prawie 300? No bez przesady!
- Nie będę jadła przeciwbólowych – powtarzam – Po skręceniu jadłam. I smarowałam, bo nie dałabym rady pracować.
- To dlaczego pani nie mówiła.
- Bo pan nie pytał. Poza tym, co ma piernik? I co ma zażywanie leków przed ponad pół rokiem? Mnie dalej boli. Tylko w innym miejscu.
- Niech pani wykupi receptę i zastosuje to, co zapisałem – mówi on już łagodniej.
- A na skierowaniu do ortopedy napisał pan o tym bólu, bo widzę, że dotyczy innej sprawy… - zagajam.
- To pani powie przy wizycie u ortopedy. Proszę zejść na dół i się zarejestrować.
Schodzę i się rejestruję, tak jak mi przykazał.
Wizytę mam na koniec marca.


Wygląda na to, że od urazu musi minąć rok, żeby ktoś w końcu zajął się bolącą nogą.
Czy to kogoś śmieszy?
Mnie nie. 


54 komentarze:

  1. zarejestruj się od razu do kardiologa - za trzy lata może się okazać potrzebny i będzie jak znalazł...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jajcarz z Ciebie ;)
    Kiedyś byłam zarejestrowana, ale rok wcześniej. Pojechałam nad morze do Międzyzdrojów i stojąc na plaży, po kostki w wodzie, nagle doznałam olśnienia:
    - O kur...de, miałam być dziś u kardiologa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja rejestrowałam sie kiedyś w sierpniu na rezonans w styczniu, bo miałam zawroty głowy, od sierpnia do stycznia, to mój ewentualny guz mógł być już wielki jak arbuz...

    OdpowiedzUsuń
  4. I jak to obeszłaś? Poszłaś prywatnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, czekałam na cud... a poważnie, poszłam prywatnie do pani neurolog, która po badaniu stwierdziła, że nie jest to takie pilne.(?)

      Usuń
    2. To co się musi dziać, żeby było pilne?

      Usuń
    3. Może powinnam zemdleć w gabinecie?

      Usuń
    4. Podobno najlepiej pójść na SOR - tu muszą Cię prześwietlić i dokładnie zbadać. Nie ma bata ;)

      Słonecznej niedzieli, Asiu :)

      Usuń
  5. Nie, to nie jest zabawne. To tragiczne. I niestety do bólu prawdziwe...
    pozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Do bólu? hihihih
    Ależ to adekwatne!

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka,
    witam w nowym miejscu. Ty to się masz z tymi przenosinami...;-).
    Zdrówka życzę :-)
    Magda







    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się mam z przenosinami... Uwierz, że te są niezamierzone ;) I niepożądane ;)

      Usuń
  8. Ja Ciebie bardzo rozumiem...Ale dostałbyś klapa porządnego jak bym była obok ,na samym początku ,kiedy to z noga było zle. A teraz masz problem. Może było coś pęknięte..oj oj ..pomimo to tule do serduszka.Ja bym poszła prywatnie na rentgen ..od tego zacząć .Bo tyle czekać_-buziaki☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eeeeeee tam. zaraz pęknięte. Ja nawet się nigdy w życiu się nie połamałam (na szczęście - się wcale nie chwalę), to dlaczego miałabym nie pękać.
      Ale widzisz...nie pękłam w marcu, to w grudniu mi się przydarzyło, bo ten siniak trochę mnie zaniepokoił.
      No to pękłam - niech Ci będzie ;)

      A poza tym...nie słyszałaś, że szewc bez butów chodzi? ;)

      Usuń
  9. A nie było tam w okolicy Kogoś, kto by choćby siłą zaciągnął do medyków dziewięć miesięcy temu ?? Ja wiem, że Twardzielki dają radę...;o) Ale posiadanie dwóch zdrowych nóg jest czasem potrzebne...;o)
    Ja na Ortopedę czekałam cztery miesiące, a jak się doczekałam, to mi Pani Doktor powiedziała, że już dawno nie widziała takiego ładnego kręgosłupa, wizyta trwała 5 minut i wyszłam z niczym...Właściwie z czymś...Dotkliwy ból pozostał...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak nie było, jak była - koleżanka przecież. Ale siłą to ani wół by mnie zaciągnął. Genetycznie tak mam. Moje chłopaki mają jeszcze gorzej - ich ani dwa woły by nie zaciągnęły. Pamiętam, jak mój mąż sobie niechcący pociągnął skalpelem po nodze. Ja myślałam, że umrę (z wrażenia), a on luzik. I...żadnego lekarza. To i się zrosło ;)

      A wiesz co? Co do tego kręgosłupa, to jakaś dziwna prawidłowość, bo słuchałam ostatnio kobiety, którą boli tu i tam, i tylko na kasę ją naciągają, żeby zrobiła a to rezonans, a to inne badanie. I to bardzo znana placówka w Polsce, która zajmuje się też sportowcami. Kobieta wydała sporo kasy w tej placówce i usłyszała, że...kręgosłup ma w rewelacyjnym stanie.
      To dlaczego boli? ;)Bo lubi?

      Usuń
  10. Ech te dochtory... Najlepiej nic nie robic, w trumnie samo przejdzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak ktoś się jeszcze nie wybiera?
      Znaczy się do tej trumny? ;)

      Usuń
  11. Zdrowia życzę tyle samo co cierpliwości by do marca jej wystarczyło. Z tym prześwietleniem, to dobry pomysł. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już nie do marca. Skróciłam to o miesiąc, wysyłając chęć badania w innej placówce, do której muszę kawałek dojechać. Zawsze to miesiąc ;)

      W sumie po to poszłam do doktora, żeby mi prześwietlili tę nogę. Leki to ja sobie mogę sama zażywać. A prześwietlenia sobie sama nie zrobię, prawda? Lekarz zaś po łebkach - skierowanie do lekarza, jakby nie wiedział, jakie są terminy. Żałosne.... Wszystko metodą spychologii. Nie wiem, za co oni kasę biorą.

      Usuń
  12. To jest żenujące że na wizytę do lekarza trzeba tyle czekać nasza kochana polska służba zdrowia-żal

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jak kasę trzeba wyciągać, to są bardzo chętni. W końcu każdemu biorą z wypłaty odpowiednią pulę. Chętnie biorą, ale dawać już nie chcą.

      Usuń
  13. To wszystko dlatego, że nie czytasz chętnie blogu Stokrotki.
    Oczywiście żartuję.:-)
    Współczuję Ci.

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak to chętnie nie czytam? :)
    Chętnie! Jeśli tylko mam czas ;)
    Nie ma czego współczuć. Chyba tylko głupoty działania naszej służby zdrowia, ale to wszystkim pacjentom należałoby współczuć ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jakieś 12 lat temu miałem problem z nogą ale z nieco innego powodu. Chirurg co mi wtedy pomagał się nieco nade mną zlitował, bo miałem egzamin i niestety się sprawa nieco pogorszyła. Jednak ten mój lekarz okazał się wyjątkowy, bo zwrócił kasę za zabieg, a potem też Staruszka zaciągnął na operację przepukliny. A dziś to kumpel Staruszka jak się patrzy. :)

    Zdrowia życzę, bo już coś niecoś wiem ile się trzeba naczekać na wizytę w Polsce.

    :) Próbuję wcześniej wstawać ale mi nie wychodzi. Może to przez to, że właściwie codziennie chodzę spać koło 1 w nocy.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  16. Śpisz dłużej, bo zapewne jesteś nocnym Markiem - ja rannym ptaszkiem. I nawet, jeśli pójdę spać koło 24, to i tak wstanę między 6 a 7 ;) Są tego plusy - mój dzień wydaje się być dłuższy :)
    A tak serio - powinniśmy spać tak długo, żebyśmy nie czuli się zmęczeni. Mnie wystarczy 7 godzin.

    Wasza historia była wyjątkowa - lekarz staje się kumplem, w dodatku zwraca pieniądze za zabieg. To niespotykane! ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. To aż śmieszne, żeby tyle czekać, a jeśli to poważna sprawa nie cierpiąca zwłoki...?
    Znalazłam Cię na nowym i zapisuję;) I zdrówka życzę Twardzielko;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Lekarz wyszedł z założenia, że skoro tyle czekałam, to i jeszcze trochę tego czekania przeżyję ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. A bo po co włazisz na takie dziwne rzeczy?

    OdpowiedzUsuń
  20. Odpowiedzi
    1. Jak to kto?
      Prowadząca zajęcia fitness ;)

      Usuń
    2. No i wszystko jasne. Oprócz tego, kto Ci kazał marnować życie (i przy okazji nogi) na takie głupoty :)

      Usuń
    3. Jakie głupoty, Frau Be? ;)
      Po co mam skrzypieć na starość, jak nie muszę... :)
      Nie słyszałaś o pozytywnych aspektach ruchu? Endorfiny itp. ;)

      Usuń
    4. Oj, to Ty chyba nie czytałaś jednego mojego postu... Wysiłek fizyczny przyprawia mnie o wściekłość i pianę na ustach do tego stopnia, że gotowa jestem zabijać. I gdzie te endorfiny?... :))

      http://fraube2.blogspot.com/2017/03/394-prawdopodobnie-jestem-nienormalna.html

      Usuń
    5. Żartujesz? Może Ty inaczej reagujesz, bo ja lubię ćwiczyć :)
      A post koniecznie przeczytam, żeby się przekonać o co chodzi z tą Twoją niechęcią ;)

      Usuń
    6. Odpowiadając niejako na Twoje pytanie postawione pod tamtym postem - normalne chodzenie po płaskim jest po prostu... normalne :) Nie mam z tym żadnego problemu, chodzę dużo i mogę jeszcze więcej.

      Usuń
  21. Z nogami nie ma żartów.Znajomą zaatakował kleszcz, wyjęła go, zapomniała, a teraz po 3 latach chodzi o kulach. Nogi to podstawa, nie zaniedbaj leczenia.Trzeba sprawdzić wszystko i jak najszybciej, jeśli to możliwe. Życzę zdrowia i dobrych wyników badań.
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  22. W moim przypadku nie był to kleszcz. Na szczęście...

    Znam ludzi, z których to małe "draństwo" uczyniło osoby poruszające się o lasce. To prawdziwy dramat!

    OdpowiedzUsuń
  23. Miałam jak na razie doświadczenie tylko z laryngologiem, na wizytę czekałam 5 miesięcy (czyli w maju), po czym dostałam wskazanie, żeby stawić się za miesiąc na kontrolę. Ja do rejestracji, a tam... kolejny wolny termin nie znany, bo zapisy na czerwiec jeszcze nie ruszyły. Jak zadzwoniłam ponownie, to okazało się, że już za późno, wszystko zajęte. Musiałam wziąć prywatną wizytę i tu niespodzianka: za państwowe pieniądze pani doktor była nieprzyjemna, prawie do mnie pokrzykiwała, prywatnie - miła, że do rany przyłóż. Draństwo :-/

    OdpowiedzUsuń
  24. Wiesz co....Mnie się nawet komentować nie chce, jak się traktuje ludzi w przychodniach na NFZ i jak ci sami lekarze traktują Cię, kiedy przyjdziesz prywatnie.
    Chociaż powiem Ci, że znam też takich, którzy w czasie wizyty są milutcy, a kiedy potrzebujesz np. jakieś zaświadczenie, to Cię zbesztają i zganią, że na "takie pierdoły" to nie mają czasu. No tak...kasę za wizytę już wzięli, a za wydanie zaświadczenia, jakie leki stosujesz (celem przedłożenia u innego lekarza), nie wezmą, bo niby za co... I wtedy jest foch ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Czemu mnie to nie dziwi? Moja zmienniczka ma zaplanowaną operację biodra za... siedem lat.Chodzi z bólem, nie umie spać, ale..kogo to obchodzi? A jeśli to coś poważniejszego niż się wydaje? Niektórzy pewnie nie przeżyją. O Tobie oczywiście nie mówię..Wtedy lekarze nie będą musieli już nic robić. Najwyżej przesuną operację innym.
    Kto wie, co może stać się z nogą do marca...Człowiek się wkurza, bo ręce opadają..
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może właśnie o to chodzi w tym przesuwaniu operacji, żeby coś "innego" wydarzyło się po drodze... ;)
      A co moim gnatem? Pewnie jakieś sprawy krążeniowe - ból wlazł w jeden z palców i nie mogę się wspinać, bo boli. Ciekawe, bo nie boli w obuwiu czyli wtedy, kiedy stopa jest usztywniona. W każdym razie zamroziłam swój karnet fit na miesiąc. Zobaczymy....może przejdzie.

      Ktoś mógłby mi zarzucić, dlaczego tak długo nic nie robiłam. Opowiem o osobie, która robiła...
      Spadła, jak i ja. Mniej więcej w tym samym czasie. Zgadałyśmy się, opowiadając sobie o swoich "nogowych przeżyciach". Ona za ten uraz wzięła odszkodowanie. Ja nie, bo temat ruszyłam dopiero po ponad pół roku. Ona zaraz po urazie miała usztywnioną nogę, ja byłam tylko na przeciwbólowych doustnie i miejscowo. Ją wciąż boli, pomimo serii zabiegów, które zastosowano na nogę. Mnie boli, pomimo braku zabiegów. Obie zamroziłyśmy karnet.
      Jestem do tyłu tylko o kasę z odszkodowania, do przodu o czas, który musiałabym spędzić u lekarzy i na zabiegach (prywatnych - pewnie odszkodowanie koleżanki na nie poszło...). Efekt? Relatywnie wyszło na to samo - ją i mnie boli, pomimo przedsięwziętych działań lub ich braku ;)

      Usuń
    2. No ale może Wasze urazy nie są takie same. Moim zdaniem za długo zwlekalas.
      Znajoma

      Usuń
    3. Myślę, że jednak takie same... nasze odczucia, przeżycia i dolegliwości są zbieżne. I moga dalej nas boli. Jakbyśmy były blizniaczkami 😉.

      Usuń
    4. Doskonale rozumiem Ariadno. Zachowuję się dokładnie tak samo, nie chodzę do lekarza, jeśli nie poczuję, że muszę, że nie mam innego wyjścia. Z reguły dobrze na tym wychodzę. Mój organizm źle znosi leki, więc mam wymówkę. Z drugiej strony, jakis czas temu byłam na pogotowiu, tak mnie pokłuli pobierając krew, że bolało przy każdym ruchu ręki, a ból zwiększał się gdy podnosiłam ją do góry. To mnie zniechęciło. Idź do lekarza, przyjmuj leki, a potem lecz się na inne choroby, które te leki wywołują , bo każdy z nich na jedno pomoże, a na co innego zaszkodzi.
      Najwidoczniej musisz usztywnić palec..
      Miłego dnia:)

      Usuń
    5. I dlatego nie pojmuję lekomanów ;)

      Zdróweczka dużo! :)

      Usuń
    6. Ja też nie pojmuje lekomanów, ale myślę, że oni wierzą w dobrodziejstwa ich zażywania. Tyle, że przesadzają, a przesada nie jest dobra:)
      Dziękuję za życzenie zdrowia Ariadno i odwzajemniam:)

      Usuń
  26. Niestety u nas jeszcze długo tak będzie. I nie wiem jak temu zaradzić. Dostałem się na Twojego nowego bloga. Śniegu już nie ma. Halny go zwiał. Tylko trochę na Skrzycznem i w okolicy.
    Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  27. Tak myślałam, że halny zrobił swoje... ;)
    Miłego dnia, Vojtku :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Na szczęście u mnie dawno
    koniec ze... sportem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam lubię sobie poćwiczyć 😀. Nie brakuje Ci tego sportu?

      Usuń
  29. współczuję, ja cały te rok co 1,5 miesiąca ląduję u ortopedy, operacja się nie udała więc teraz próba reanimacji, trzymaj się i sugeruję jednak wizytę poza nfz...

    OdpowiedzUsuń
  30. To ja Tobie na razie współczuję, Jenny.... mnie też czeka operacja, ale odwlekam, jak mogę 😉.
    Poczekam jednak na ten NFZ 😎

    OdpowiedzUsuń