Chcecie wiedzieć, jak wygląda mój wieczór po popołudniowej
zmianie w pracy?
Codziennie tak samo, jeśli na drugi dzień mam na rano.
Wjeżdżam na podwórko, zostawiam otwarte na oścież drzwi samochodu i pędzę do domu po psa.
Kudłacz, choć nie może się nacieszyć moją obecnością, leci
obwąchać auto. Wtyka nos tu i tam i biegnie do swoich spraw. To naprawdę bardzo
duży sukces. Po tych trzech latach mieszkania u nas przywykł, że pojazd nie
stanowi dla niego potwora, który zrobi mu krzywdę.
Pamiętam jeszcze pierwsze dni dawnego Pędzla w naszym domu
(tak kiedyś nazwano go w schronisku) – nie można było przejść z psem w pobliżu
naszych samochodów – pies przylegał brzuchem do ziemi i trzeba było z nim po
dobroci. Żadna siła nie mogła go skłonić, żeby dalej się ruszył. Skąd taka
fobia na samochody? W każdym razie do dziś boi się wszelakich przedmiotów
przypominających drąg – parasolki, szczotki do ściągania pajęczyn, do miotły
już przywykł.
I ludzi wciąż się boi, więc woli ich atakować lub obszczekiwać.
Powracając do tematu, bo przecież z pracy wróciłam i o tym chciałam.
Pies pognał w ciemność podwórka, a ja profilaktycznie
zasłaniam szyby aluminiową folią, bo rano może być mróz. Po co rano mam tracić
czas na skrobanie…
Idziemy do domu. Wchodzę do pokoju, gdzie „mieszka” papużka.
Siedzi w klatce. Super! Nie będę musiała jej namawiać, żeby weszła do swego
domu.
Wynoszę ją do kuchni, świecę jej lampkę w lodówce, żeby nie
straciła w nocy orientacji.
Pies czeka, bo wie, co teraz będzie.
Małżeńskie łoże czeka, żeby je pościelić. W zależności od
stopnia zmęczenia psa, albo rozrabia i wskakuje na łóżko uniemożliwiając jego
zaścielenie, albo leży na podłodze i wodzi za mną oczami. Wygładzam pościel,
rozścielam kocyk dla psa i otwieram okno – niech się wietrzy. Jeszcze tylko
woreczek wypełniony lawendą kładę na nocnej szafce. Ta mała pamiątka jest
wspomnieniem zapachu, który unosił się na chorwackiej wyspie Hvar.
Gdy kończę, Heros wychodzi za mną do kuchni.
I znów łypie ślepiami, a czasem „namawia” mnie na to, żebym
dała mu jakiś smaczny kąseczek czyli psie ciasteczko.
A jak namawia? Dużo, głośno, po psiemu. Nie wiem, czy
którykolwiek pies jest taki rozgadany. Boję się, że obudzi dzieci, więc siłą
rzeczy futrzak w końcu wycygania ciasteczko.
Jeszcze trochę się kręcimy, jakieś mycie…Pies się pałęta i
będzie to robić, dopóki się nie położę.
22:45
- Świetny czas – myślę sobie, niczym pływak, który w krótkim
czasie przepłynął basen – Mam jeszcze chwilę czytania.
Sięgam po lekturę, a ta jest naprawdę wciągająca – „Mąż
doskonały” Lisy Gardnem.
Polecam dla czytelników lubiących thrillery. Zerkam –
zostało trochę kartek.
- Nie doczytam! – złorzeczę na siebie w myślach – Nie dziś.
23:15
Wciąż czytam. Dziwne. O tej porze zawsze mnie ścina i kiedy
tylko czuję, że zamykają mi się oczy, momentalnie odstawiam książkę.
23:45
- O jasny gwint, tak późno! Jutro mi się zmarszczki nie
rozprostują. W moim wieku trzeba się wysypiać hehehe.
23:50
A jednak. Poległam. Szkoda…. Prawie wszystko się rozstrzygnęło.
I miłość, i zbrodnia, i kara. Pozostaję z uczuciem niedosytu.
5:30
Jak to jest, że każdy mam swój wewnętrzny zegar? Zawsze budzę
się przez budzikiem.
I co robię? Czytam. Na tyle, na ile pozwala mi czas.
6:00
- Ok., mam chwilę. Może doczytam. To zaledwie kilka kartek…
Jednak druk jest malutki – takie czarne mrówki na białym.
6:10
Dzwoni budzik, bo przecież nie odcięłam się od niego tak
zupełnie. Bez niego groziłoby mi ugrzęźnięcie gdzieś w obcym świecie, wśród
policjantów, komandosa i mordercy.
- O nie… Jeszcze tylko sekundę – taksuję spojrzeniem kartki.
A o 6:10 muszę wstać, żeby ze wszystkim zdążyć. Po naszemu
„się wyrobić”.
Zerkam nerwowo na zegar, a ten ciśnie wskazówki, jak nie
wiem. Wtedy, kiedy trzeba, to wcale nie ciśnie, a wręcz hamuje.
6:20
Odrobiłam się/obrobiłam się – regionalizm panuje, więc niech
każdy sobie wybierze, co ja zrobiłam. W każdym razie DOCZYTAŁAM. Jesuuuuuuu, a
teraz trzeba szybko do łazienki!
Tak wyglądała moja „dniówka”, a właściwie…nocówka, między
jedną zmianą, a drugą.
A właściwie między drugą, a pierwszą.
I wiecie co? NAPRAWDĘ opłacało się przeczytać tę książkę!
Choć gdzieś w tyle głowy wciąż pęta mi się zdanie, które
wynotowałam sobie już na początku, gdy zaczęłam swoją przygodę z thrillerem:
„Przez ostatnie dwa lata nieustannie uciekała, ciągnąć za
sobą czteroletnią córeczkę…”
I czasem taki niuans może stać się tym, co czytelnik
zapamięta najdłużej 😉
A szkoda, bo lektura jest debiutem literackim pani Gardner i
czyta się go doskonale! 😌
Wygląda to jak wyrywanie z czasu chwil na swoje przyjemności... ech, też tak mam;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
...bo życie jakieś takie się stało, że ciągle trzeba pędzić ;)
UsuńCałe życie trwa walka z upływającym za szybko bezwzględnym czasem. Nawet, gdy do pracy iść nie trzeba i tak na wszystko nie ma czasu. Jedno zrobisz, a dziesięć innych zajęć czeka. Wybór ogromny, więc pracowitych czekają zadania, natomiast trzeba niczym się nie interesować, by zaznać lenistwa.
OdpowiedzUsuńA może to przez ten Internet?
UsuńJakby nie było pochłania nam trochę czasu. Dawniej w wolnych chwilach tylko czytałam, albo zajmowałam się ogrodem. Teraz jeszcze prowadzę bloga ;)
Książki potrafią skutecznie osłodzić czas. Nie słyszałam (od skończenia szkół :) ), żeby komuś go obrzydziły.
OdpowiedzUsuńMnie ABSOLUTNIE nie obrzydzają. Wręcz przeciwnie. Zresztą...ja lubię bujać w obłokach, więc wyimaginowane opowieści działają na mnie wręcz wyśmienicie! :)
UsuńJa mam maraton rano, bo wprawdzie zaczynam późno, ale tyle jest do zrobienia, jestem raczej skowronkiem nie sową, więc ranek to mój czas...
OdpowiedzUsuńCoś czytałam tej autorki, ale nie pamiętam co...
Ooooooooo, ona tyle napisała! Mój mąż przesłuchał już trochę audiobooków z książkami jej autorstwa. Ja dopiero zaczynam tę przygodę. Mamy o czym dyskutować w domu ;)
UsuńJa też jestem skowronkiem ;)
Czy są tacy mężowie? ;) .
OdpowiedzUsuńLektora musi być wciągająca.....
Ja już takich ranków nie mam. Czasami do 8 chodzę w koszuli nocnej. A wstaje o 5.
W koszuli nocnej to ja czasem potrafię nawet do południa, jak mi się totalnie nie chce, bo robię sobie "dzień dziecka". A co? Czasem należy się trochę lenistwa, ale potem nadganiam czas: szybki obiad, pranie, z psem na dłuższy spacer i gnam na zbity..., żeby zdążyć do pracy ;)
UsuńChcialabym nie musiec wstawac. I tak ociagam sie ile wlezie, ale podobnie jak u Ciebie, jak mnie cos wciagnie to nie spoczne dopoki nie skoncze :-)
OdpowiedzUsuńRzadko aż tak wciągnie mnie lektura, żebym poświęciła swój sen. Zazwyczaj śpię 6-7 godzin i kładę się po 23, średnio 10-15 minut po, hiihihih (tak sobie z ciekawości zerkam, kiedy padam przy tych książkach, stąd wiem ;)). Tak lubię i to mi wystarcza, a wstaję między 6 a 7, nawet w weekendy ;)
UsuńTak że... książki leżą spokojnie tam, gdzie ich miejsce - za dużo obowiązków, a ja wychodzę z założenia: "mierz siły na zamiary" ;)
Rano muszę kumać, żeby kogoś nie...unieszkodliwić (niechcący), stąd staram się wysypiać. Niestety "Idealny mąż" zakłócił tę prawidłowość :)
A kto tak nie kradł czasu nocy razem z książką...?;-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Magda
Ja kradłam - od dzieciństwa, siedząc po kołdrą i przyświecając sobie latarką, żeby móc czytać, bo rodzice mi zakazywali tak po ciemku, kiedy wszyscy spali. W mojej rodzinie tylko ja jestem molem książkowym ;)
UsuńNałóg mam ten sam, natomiast nie ma takiego numeru, żebym obudziła się sama, bez budzika przez 11.00. Długo by mówić...
OdpowiedzUsuńA mnie szkoda dnia. Tak po prostu. Podejrzewam, że z racji bycia sową jesteś świetną imprezowiczką ;)
UsuńJa kiepską - na imprezach zdarzało mi się zasnąć hihihihih (ale tylko na kameralnych, w swoim gronie, które zna mnie na wylot).
Byłabym, ale nie jestem. Ponieważ nie mogę się normalnie wyspać i mam ciągłe deficyty, to padam przed 22.00.
Usuńja też bym pewnie padła o tej porze, jak to skowronki, gdy nie to, że... z pracy wychodzę dopiero po 22 ;)
UsuńTeż czasem tak mam, jakoś umiem sobie powiedzieć dość. :) Ale teraz będzie ciężej, bo mam nową książkę o Kaziku Staszewskim. Dokończę jeszcze inną i zabieram się za nią, a to moloch można powiedzieć.
OdpowiedzUsuńA u mnie też dziś wiało nieco, dało się jednak wytrzymać jakoś.
No tak, różne zmiany w muzyce są ważne, niektóre zespoły o tym zapominają, człowiek wtedy im zasypia przy słuchaniu. :)
Pozdrawiam!
Masz jakiś swój ulubiony nurt pisarski? Osobiście balansuję między obyczajówką, kryminałami i thrillerami (medyczne kocham nad życie!).
UsuńPrzez 2 lata córeczka miała 4 latka? :)) Fajnie:)
OdpowiedzUsuńJuż 3 lata masz tego psinę? ale ten czas szybko leci..
Faktycznie masz nerwówkę. Ja, dzięki Bogu nie muszę się spieszyć, mogę spać do woli, ale i tak często nie wyrabiam z robotą:)))
Mój pies jest całkowitym przeciwieństwem Twojego, jeśli chodzi o samochód. wystarczy, że otworzę drzwi starego auta,on już jest w środku. a spróbowałabym nie otworzyć..od razu bierze mnie za rękę i prowadzi do tylnych drzwi, pokazuje nosem, że mam otworzyć, albo merda ogonem i szczeka:))
Pozdrawiam ciepło:)
Basiu, szacun!
UsuńJuż się zastanawiałam nad faktem, iż zamieściłam totalną wpadkę autorki, której nie wyłapał ktoś, kto dokonywał korekty teksu, albo jego tłumaczenia i nikt z komentujących tego nie zauważył.
A Ty wyłapałaś! Mnie też WALNĘŁO po oczach. Czyżby tylko nas dwie? hihihihi
Psina jak psina. Kochany jest. Psy miałam różne. W skali miłości tego obdarza się największą. Może dlatego, że przeżył tak dużo złego...
Nie zmienia to faktu, że to jest "trudny przypadek" i nawet potwierdził to weterynarz mówiąc, że "pies jest SPECYFICZNY". Martwi mnie to w kontekście planowanego na psie zabiegu czyli usunięcia mu narośli z okolic łokci.
Serdeczności ślę :)
Ariadno takie detale wyłapuję, co niezmiennie rozśmiesza mojego męża:)) Niektórzy, być może, uważają, że niegrzecznie jest poprawiać autorkę;)
UsuńPsy w ogóle są kochane. Chociaż preferuję koty to jednak nie mogę umniejszać ważności, przyjaźni i miłości psa. Ty masz psa po przejściach, mojego mam od niemowlęctwa, więc sprawa przedstawia się całkiem inaczej. Weterynarz stwierdził, że mamy z nim dobry kontakt. Nie musimy zakładać mu kagańca, bo zgadza się na badania i zastrzyki, gdy jesteśmy obok i my się zgadzamy:)
Dużo dobrego życzę:)
Właśnie dziś wydarzyło się dużo dobrego - znalazłam mieszkanie mamie Młodej! Aż mnie rozpiera z tej radości, bo siedzę na tym necie i szukam, i szukam, i końca nie widać, a właściciel jej wymówił to, w którym jest aktualnie. Mam nadzieję, że i z pracą się uda, bo od kilku dni pracuje :)
UsuńA psy? Bez nich nie wyobrażam sobie życia, choć i chomiki miałam i świnki morskie, i papugi, i nawet kota. Takie zoo na przestrzeni tych kilkudziesięciu lat mego życia ;)
oooo zaciekawiłaś mnie tą książką muszę poszperać i ją znaleźć. Strasznie napięty masz grafik ale jakoś dajesz radę:)
OdpowiedzUsuńJakoś daję ;)
Usuńtrzymasz papużkę w lodówce, ze względu na jej wzrok? zdumiewające... ale - laik jestem i na zwierzątkach domowych znam się co najwyżej słabiutko - po co papużce światło w lodówce? - żeby ją oświeciło z zimna? oświeć i mnie (ale błagam, nie zamykaj w lodówce w tym celu...)
OdpowiedzUsuńA ja napisałam, że wynoszę papużkę do kuchni, czy do lodówki? hiihihih. Wygląda to tak: stawiam klatkę na stoliku i świecę światełko w lodówce, żeby papuga nie zaczęła panikować i szaleć po klatce - może sobie połamać skrzydła (ten model lodówki ma zewnętrzne światło, które może oświetlić kuchnię). Od razu widać, że nigdy nie miałeś ptaków i nie wiesz, jak zachowują się w totalnych ciemnościach ;)
OdpowiedzUsuńale mam lodówkę i wiem, że światełko jest w środku, a nie na zewnątrz - stąd zdumienie.
Usuńjeśli masz lodówko-lampkę, to inna bajka.
drobiu nie lubię raczej, więc nie wiem w jaki sposób spędzają noce.
A jaki to drób? hihiih Raczej...drobik. I to bardzo inteligentny ;) Papuga ma rozum 2-latka, a jej potrzeby emocjonalne można porównać z takimi, jakie ma 5-latek. To chyba o czymś świadczy, prawda? ;)
UsuńLodówka oczywiście jest podzielona na zamrażalnik, otwierany osobno i górę czyli lodówkę właściwą ;) W tym modelu można się i przeglądnąć i zaświecić właśnie lampkę usytuowaną między tymi dwiema częściami. Jeśli można mówić o miłości do sprzętów, to w tym modelu zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Nie można też zapomnieć o mojej pelasi (muszę wspomnieć, bo się obrazi i zepsuje ;) ) czyli zmywarce. Obie panie kocham nad życie! ;)
Nie mam teraz jakieś ulubionej formy czy gatunku. Jakieś 10 lat temu strasznie lubiłem fantastykę, teraz więcej czytam książek historycznych, biografii. Na pewno wiem już, że nie lubię kryminałów ze Skandynawii, ich atmosfera mnie odrzuca jakoś.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Widzisz, każdy lubi coś innego ;)
UsuńPo historyczne raczej nie sięgam, zgodnie z teorią, że była to moja pięta Achillesowa w szkole, a zapewne wynikało to właśnie z faktu, iż "to nie moja bajka". Mogłam czytać o perypetiach czarownic palonych na stosie, ewentualnie jakieś romansidło, którego akcja osadzona została w przeszłości, ale nic poza tym.
Z kolei mój mąż lubi historię i w to w jej nowszej wersji. Wołoszańskiego już przesłuchał.
Jesteśmy różnymi ludźmi i fascynujemy się czymś innym (myślę o blogerach, na kanwie małżeństwa muszą istnieć płaszczyzny, które się pokrywają ;) ). I to jest fajna sytuacja, bo możemy dyskutować na rozmaite tematy, mając różne spojrzenie na pewne zagadnienia ;)
Książka musi być ciekawa skoro tak. Plan napięty i spania mało, ale czego się nie robi z miłości do książek i psów. Kiedyś też potrafiłam czytać do późnych godzin nocnych, a na drugi dzień rano do szkoły czy pracy, ale jakiś czas temu narzuciłam sobie, że noc jest od spania i tego się trzymam, do łóżka książki wogóle nie zabieram.
OdpowiedzUsuńA szkoda, bo podobno nic tak nie uspokaja, jak czytanie książek i głaskanie zwierzaka. Do łóżka zabieram jedno i drugie ;) Właściwie pies zabiera się sam. Jeśli jesteśmy we troje do tego łóżka, to trwają wojny podjazdowe, kto pierwszy hihihih. Pies najczęściej przegrywa, ale nocą i tak gdzieś się tam wryje obok mnie ;) A kiedy zaczynamy rozmawiać, wciska się w środek, jak małe dziecko spragnione pieszczot ;)
UsuńKurcze wiesz... ja Cię całkowicie rozumiem. Połowa moich licealnych wagarów była spowodowana...czytaniem książek. Po prostu kończyłam książkę gdzieś w okolicach 4 rano, to niby jak miałam o 6 wstać do szkoły?! :P Gdyby moi nauczyciele to wiedzieli...^^
OdpowiedzUsuńGdyby wiedzieli, może nawet by Cię pochwalili hahaha.
UsuńWiesz, to BARDZO ważki powód wagarów ;)
Czytanie to też mój nałóg i muszę narzucać sobie ostrą dyscyplinę, żeby nie zaczytać się i być w łóżku o 22-giej. Przez pracę też muszę być na nogach o 5:30 i powiem Ci, że gdybym zasypiała tak jak Ty, tuż przed północą, to długo bym nie pociągnęła przy zdrowych zmysłach. Ja to potrzebuję sobie pospać trochę dłużej :-D
OdpowiedzUsuńJa też bym nie pociągnęła, więc zazwyczaj 23:10, już padam. czasem 5 minut później ;)
UsuńTa książka naprawdę mnie pochłonęła :)
Miłego dnia, Gaju :)
Jasne, różnorodność jest w cenie, a w pewnych sytuacjach narzuca się ludziom jednolitość. Dlatego różnorodne zainteresowania cieszą, a dodatkowo można w kimś spróbować zaszczepić zainteresowanie czymś nowym. :)
OdpowiedzUsuńBo ludzki umysł jest czymś według mnie nie poznanym. Wiemy jak działają pewne mechanizmy, jednak jest to pewnie ułamek tego, co nasz mózg skrywa w sobie. Też miałem czas, gdy mogłem tylko tym się zajmować właściwie. :)
Pozdrawiam!
I właśnie dlatego co rusz wynajduję fajne blogi i wrzucam je do ulubionych :)
UsuńUmysł ludzki jest niezwykły! Ostatnio zaskoczył mnie program, którego twórcy udowadniali, iż pamięć nas "okłamuje". Nasze wspomnienia mogą być fałszywe. Wyobrażasz sobie?
Poza tym można manipulować ludźmi poprzez powtarzanie w sposób ciągły pewnych kwestii, przekonań, sądów, które po pewnym czasie przyjmiemy za pewnik i coś, w co wierzymy.
Zastanawiam się, czy w polityce nie korzysta się z tego mechanizmu, manipulując ludzkimi umysłami ;)
Choć w polityce nazywa się to propagandą. Jednak czy któryś z rządzących przyzna się do tego, że manipuluje umysłami ludzi?
Zapewne pamiętasz oglądane w filmach reakcje ludzi na śmierć Stalina - obywatele płakali. Paradoks? ;)
Skowronki mają dobrze, wszystko w codziennym życiu zorganizowane jest dla skowronków, potomków ludzi pracujących na roli. Ja jestem sową i ranne wstawanie do szkoły zawsze było dla mnie mordęgą. Więc pracę tak sobie zorganizowałam, żeby nie wstawać tak wcześnie (miałam zajęcia ze studentami). Gdy zdarzały mi się wczesne zajęcia, to mówiłam, że wstać mogę o każdej porze, ale budzę się dopiero o 10.00. Teraz na emeryturze mogę spać do woli. I często zarywam noce dla ciekawej książki. Też bardzo lubię kryminały, zagadkę i inteligentnego detektywa. Lisę Gardner na pewno czytałam, ale tej akurat książki chyba nie. Ostatnio bardzo mnie usatysfakcjonował Simon Beckett, którego dopiero odkryłam. Polecam :) Jestem gotowa specjalnie dla ciebie napisać jeszcze trochę o Maderze i wstawić więcej zdjęć :) Dziękuję za odwiedziny i zapraszam za dzień lub dwa znów :) Haniamrok
OdpowiedzUsuńHaniu, miło mi, że z mojego powodu napiszesz notkę o Maderze :) Na pewno przeczytam! Jak wspomniałam, takiej wiedzy nigdy dość ;)
UsuńMój mąż kiedyś był sową. Pamiętam, jak byliśmy nastolatkami, ja przychodziłam go odwiedzić, a on jeszcze w łóżku o 15. Teraz wstaje skoro świt i nawet dla mnie to za wcześnie - zazwyczaj koło 3 w nocy (taka praca ;) ).
Jeśli nie idzie do pracy, budzi się między 5 a 6 - oboje tak się budzimy czyli się wyrównało - sowa stała się skowronkiem ;)
czytanie, gdy wciągnie, jest u mnie do oporu - za to podziwiam, że czytasz rano...wtedy to ja śpię:). A autorki zupełnie nie znam.
OdpowiedzUsuńmam jednak zupełnie inny tryb pracy :)
U mnie nie może być do oporu, bo częściej niż inni jestem w pracy ;)
UsuńDo oporu to czytywałam kiedyś. Teraz już tylko wtedy, kiedy pozwoli czas. I tak ilościowo jesteś lepsza niż ja. Te kupki książek, które nam prezentujesz... ;)
Już napisałam o Maderze :) Przyjemnej lektury :)
OdpowiedzUsuńSuper. Poczytam :)
UsuńI dziękuję! :)
Zazdroszczę tego budzenia się przed budzikiem, ja prawie zawsze włączam drzemkę - bardzo zły nawyk, od którego nie mogę się odzwyczaić. :)
OdpowiedzUsuńA ja drzemki nigdy w życiu nie załączyłam.
OdpowiedzUsuńWiesz dlaczego? Bo i tak bym nie usnęła. W sytuacji stresowej nie uda mi się wbić z powrotem w sen, a tu jakby nie było, jest stres, bo przecież zaraz trzeba wstawać. Dlatego w moim przypadku włączenie drzemki jest bezsensem - nie dam rady wyluzować się psychicznie na tyle mocno, żeby móc zasnąć ;)