Po operacji nogi miałam mnóstwo czasu, żeby zaszyć się w domowych pieleszach i oddać ulubionemu zajęciu czyli czytaniu. Zdarzało się, że zanim mąż przybył z
nowymi pozycjami do czytania, próbowałam oszukać upływ czasu, wynajdując sobie
inne zajęcia. I tak wpadłam na film „Marley i ja”, historię zwariowanego psa,
który istniał naprawdę.
Od filmu do książki (polecam obie opcje, choć książka jak
zwykle wnosi o niebo więcej informacji) i tak poznałam autora tej pozycji,
Johna Grogana. Był redaktorem i w zasadzie nie zajmował się pisaniem książek, oprócz
dwóch: tej o psie i o swoim dzieciństwie, i sile, jaką daje rodzina.
Książkę o psie wypożyczyłam, natomiast w mojej bibliotece
nie było drugiej pozycji, więc kupiłam za śmiesznie małą kwotę na allegro.