Komuś mogę wydać się ekshibicjonistką. Długo nie pisałam, a
teraz wciąż coś o sobie.
Tak naprawdę, to choćbyśmy nie wiem jak starali się zbawiać
świat, to jednak gdzieś w tym wszystkim najważniejsi okazujemy się my i nasze
traumy.
To one w danej jednostce przestrzeni czasu wydają się nam
najbardziej godne uwagi.
Gdy zaistniał czas, że przed kilku laty było mi źle,
psychoterapeutka pytała o MOJE odczucia.
Co ja czuję w związku z daną sytuacją. Wtedy, na tej
psychoterapii, leżał przede mną stos chusteczek. Skwapliwe korzystałam. To były
takie chwile słabości, może rozżalenia z powodu kolei życia, bo przecież ja…nigdy nie
płaczę.
Tamte rozmowy nauczyły mnie przede wszystkim tego, że bardzo
ważną rzeczą jest to, co MY sami czujemy? Jak odnajdujemy się w danej sytuacji?
Czego pragniemy? Czego chcielibyśmy dla SIEBIE? Zaskoczyło mnie to wtedy.
Zazwyczaj myślałam przecież o uczuciach innych ludzi. Empatycznie łączyłam się
z nimi we współodczuwaniu.
Do rzeczy.
Będę zadawać samej sobie pytania i odpowiadać na nie.
To będzie taki rodzaj „psychoterapii na wizji”.
- Co czujesz w związku z aktualną sytuacją?
- Boję się. Nie o siebie. O tych w moim odczuciu
najsłabszych w rodzinnym ogniwie.
- Czym się objawia twój strach?
- Bezsenność. Nerwicowe kłucia w sercu. Nie noszę w sobie
gniewu, raczej smutek.
- Czym się smucisz?
- Ograniczeniami. Pustkami na ulicach i zapełnionymi po
brzegi ludźmi marketami.
- Jak się teraz czujesz?
- Źle. Obserwuję, że codziennie każdy z pracowników fiksuje,
że może już „łapnął” wirusa.
Moja temperatura na aptecznym termometrze codziennie
oscyluje koło 37.3 st. C.
W domu 35, 6. Czyżby termometr w pracy się zepsuł?
Dziś miałam dreszcze. Podejrzewam, że to od sprzedawania na
okienku. Naprawdę na zewnątrz było bardzo zimno! Czuję się chronicznie
zmęczona…
Żeby uspokoić serce kupiłam krople nasercowe. Może kłucia
ustąpią…?
Ciągle boli mnie głowa. Podejrzewam, że odzywają się
zatoki z powodu wiecznego przebywania w przeciągu okienka, albo to wynik
działania stresu.
- O czym myślisz?
- Kiedy TO się skończy. Nie wiem, co lepsze, czy martwić
się, kiedy człowieka zarażą, czy kiedy zwolnią?
- Co na ten moment poprawiłoby Ci nastrój?
- Paradoksalnie pobyt w domu. Nawet przymusowy. W nim czuję
się najbezpieczniej.
I w nim zatrzymałabym rodzinę. Gdybym mogła. Jednak nie
mogę…
- Czy chciałabyś dodać jakąś refleksję?
- Tak. Dziś przeczytałam w necie, że pewien starosta straszy aptekę prokuratorem za to, że się zamknęła (kwarantanna pracowników z powodu
domniemanego zachorowania pracownicy) i ojciec nie mógł wykupić leku dla dziecka. Jakkolwiek
potrafię zrozumieć rozpacz ojca, tak nie potrafię zrozumieć postawy starosty –
wszystkie starostwa powiatowe w kraju są nieczynne.
Nie załatwi się u nich kompletnie żadnej ze spraw. Chyba, że
przez Internet. W tym wszystkim zastanawiam się, czy pracownicy apteki są
traktowani jako nadludzie, którzy nie mogą zachorować?
Szyb ochronnych w aptece nadal nie mamy.
Dobrej nocy.
Może po tym szczególnym „oczyszczeniu”, w końcu przestaną mi
się śnić chorzy…?😏
Zamieszczam szczególny filmik.
Zmusza do refleksji.
A jak Wy znosicie ten szczególny czas?
O czym myślicie?
Co czujecie?
Czasami stresuje mnie myśl, że ktoś bliski może zachorować, ale powoli macam grunt pod nogami i postanowiam codziennie chodzić na spacery.
OdpowiedzUsuńByle z daleka od ludzi :)
UsuńMyślałam,że będzie gorzej ze mną. Musimy przystosować się do sytuacji, nie ma wyjścia. Staram się codziennie maszerować z kijkami lub z Nikonem. Pozdrawiam Ariadno. :) .
OdpowiedzUsuńTeresko, a gdzie Ty ciągle uciekasz? Miałaś bloga i już go nie ma. Trudno za Tobą nadążyć ;)
UsuńFilm widziałam, robi wrażenie...
OdpowiedzUsuńNiepokój jest ciągły, brak bliskich doskwiera, denerwują zachowania niektórych ludzi.
Co z tego, że nie wolno na spacery, skoro w sklepach tłumy, a niektórzy wyjścia do sklepu traktują jak spacer, także po sklepie...bezpieczniej jest nawet na samotnym spacerze. Od siedzenia w domu czuje już chora...
Jeśli Ci to pomaga, rób terapię na blogu, to pewnie i nam pomoże, czasami skrywamy różne myśli w podświadomości.
Paradoksalnie śpię nie najlepiej, zwłaszcza gdy nigdzie nie pójdę...
Pomoże, nie pomoże. Czasem ucieka się od realistów ;)
OdpowiedzUsuńW każdym razie chyba się już wygadałam. Dzięki za wyrozumiałość.
W następnym poście, napiszę o jednej z moich podróży. Na razie to wszyscy będziemy...palcem po mapie ;) Ewentualnie zagłębimy się we wspomnieniach ;)
Czy wiesz, że czytam książkę, którą poleciłaś?
Jestem na jej ukończeniu, ale pisanie na blogu zabiera jednak czas potrzebny na jej dokończenie ;)
Z ręką na sercu mogę polecić "Niewyjaśnione okoliczności" :)
Cieszę się:-)
UsuńMuszę przyznać, że nie jest to prosta lektura. Wszak chodzi o dociekanie, z jakiego powodu doszło do zgonu człowieka. W kontekście ostatnich wydarzeń, tym trudniej trawi się takie rzeczy...
UsuńDzięki za ten krótki film. Jest mocny i prawdziwy.
OdpowiedzUsuńDzięki za szczere pisanie o swoich odczuciach.
Staram się nie uciekać, być tu i teraz. Boję się, o innych, o słabszych. Boję się, że się zarażę a następnie zarażę mojego ukochanego. Racjonalnie jednak wiem, że szansa jest niewielka.
Im mniejsze zagęszczenie ludności, tym mniejsze prawdopodobieństwo. Czysta matematyka, choć natura, jak wiadomo, swoimi ścieżkami chodzi i wymyka się normom.
UsuńOby Was wirus nie dosięgnął :)
Obejrzałam filmik i przeszły mnie ciarki.
OdpowiedzUsuńAle to prawda, sama prawda...
Każdy z nas się boi. Ja nie o siebie, ale o dzieci i wnuki.
I żeby ten świat całkiem nie zwariował.
Dziękuję Ariadno :-)
Dużo sił Ci życzę!
Filmik spodobał mi się "od pierwszego wejrzenia". Różne rzeczy krążą w necie - jedne mądre, inne banalne. Z tego przebija jednak dużo racji. Też uważam, że trzeba było takiego życiowego przystanku, żeby zauważyć i docenić to, obok czego przechodzimy codziennie zupełnie rutynowo. Nie dostrzegamy ważności tego w naszym życiu. Teraz można i trzeba to przewartościować.
UsuńSą ofiary i to jest najsmutniejsze w tym wszystkim....
Poza tym, że niewyobrażalnie tęsknię za Wnukami, a Mąż dojeżdża do pracy samochodem - nic się nie zmieniło...;o)
OdpowiedzUsuńA że naturę mam zadaniową, więc i psyche jeszcze działa...;o)
Właśnie. Wszystko jest kwestią tego, ile człowiek ma wolnego czasu i w jaki sposób potrafi i chce z niego korzystać. Widzisz, w zeszłym roku miałam sporo zwolnienia lekarskiego z powodu operacji nogi. Cały ten czas spędziłam na czytaniu książek i przebywaniu z psami. Totalnie nie brakowało mi ani ludzi, ani pisania. Czułam się naprawdę wyśmienicie! :)
UsuńNie obraźcie się wszyscy z powodu tego, co powiem, ale to moje poczucie szczęścia było tak duże, że totalnie zniwelowało poczucie pisania. Na przestrzeni lat ostatnich 10 lat pisałam bardzo dużo, z różnych powodów. I po raz pierwszy od lat, nie pisałam prawie przez rok. Tak było mi dobrze w tym moim domu. Może dlatego teraz dziwię się wszystkim tym, którzy miotają się w swoich czterech kątach ;)
Uściski Gordyjko :)
Każdy boi się, ale przede wszystkim należy zachować rozsądek. Lęk w niczym nie pomoże, co najwyżej zniszczy odporność, a ta jest najważniejsza. Trzeba umieć się przystosować do sytuacji i tyle. Mamy jedzenie, ciepło, dach nad głową, w czasie wojny tego nie było...
OdpowiedzUsuńSerdeczności
Wiesz Ultra....kiedy patrzę na nasze społeczeństwo i obserwuję ludzkie reakcje, to myślę, że naprawdę potrzeba niezłego grzmotu z jasnego nieba, żeby poruszyć ludzką psychikę. Wojna jest tu złym przykładem - to było dawno, a coś, co było dawno, przemawia do mało kogo. Nawet czasy komuny są dla wielu zupełnie wirtualne - puste półki, kolejki, kartki na żywność. Do ludzi dalej nie przemawia fakt, że mogą umrzeć. Co druga osoba, którą obsługuję przez okienko rzuca mi taki tekst:
Usuń- Niech się pani nie boi. Zdrowy/a jestem.
Półuśmieszki, żarciki, ale coraz więcej przyjmuje za pewnik moc choroby. Ci zaczęli chodzić w maseczkach. Większość chodzi już w rękawiczkach.
- Zdrowy/a jestem.
Skąd ta pewność w ludziach? Jest się chorym, a nie ma jeszcze objawów. Nawet ja mogę być chora i zarażać pacjentów, zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy...
Wciąż za mało w nas pokory. Dziś znów przyszedł tata z małym dzieckiem, a przecież dzieci, jak się okazuje, też chorują...
Ja się nie boję tego małego kurdupla COVID-19.Podobno mój organizm ma takich ok.2,5 kg.Boję się chaosu do którego doprowadziły media i politycy.Nie bałem się dwutlenku węgla(CO2),dopóki nie wszedłem w obszar o dużym stężeniu tego gazu.Jeden wdech i leżałem na spągu.Mierzyłem na kopalni stężenie gazów:CO2 i CH4 i jeszcze kilku.To nie prima aprilis:)
OdpowiedzUsuńZgony w Polsce wg.GUS:
2017 r-1103 dziennie
2018 r-1134 dziennie
https://www.youtube.com/watch?v=NGpMiA2YvQY
Ilu nas przybywa i ubywa na planecie Ziemia w każdej sekundzie:
https://www.worldometers.info
Polecam!
Do odwołania pielęgniarkom NHS w Wielkiej Brytanii polecono,aby nie nosiły publicznie mundurów i identyfikatorów po tym ,jak zostają coraz częściej dyskryminowane i obrażane publicznie,
nazywane"nosicielami chorób".
Na poprawę humoru 1 kwietnia,polecam także artykuł o tych kózkach,co to w pewnym walijskim miasteczku"strzygą"żywopłoty:)
https://www.breitbart.com/europe/
Pozdrawiam i życzę 0 stresu w pracy.
Henryku...
UsuńSą takie prace, w których narażamy swoje życie. Ryzyko wpisane jest tu rutynowo, jako charakter pracy.
Nie zrozum mnie źle, ale np. kaskader wie, że może zginąć. Górnik, że go przysypie. Kierowca zawodowy, że zginie na drodze (jest grupa kierowców, którzy mogą zginąć przy np. rozładunku, jeździe - ci jeżdżą z materiałami niebezpiecznymi i codziennie narażają swoje życie). Ktoś chce TO robić, więc zdaje sobie sprawę z tego, że przy nieuwadze (swojej lub innych), może dojść do tragedii.
Aktualnie mamy do czynienia z czymś, co zupełnie się wymyka wszelkim normom - ludzie chcą żyć, a mogą umrzeć. Tu nie wybiera się: "chcę", "nie chcę" mieć z TYM do czynienia. Tu los/natura/przypadek decyduje sam. Może umrzeć brat/matka/wujek/dziecko. I nie muszą chcieć być kaskaderami lub ratownikami w kopalni. I to jest ta różnica, która stanowi przepaść między tym, czego ja chcę, a na co nie mam wpływu.
Co do pielęgniarek.
Tylko głupcy potrafią się zachować tak niewdzięcznie w stosunku do narodowych bohaterów, bo tak trzeba nazwać teraz służby medyczne. Dla mnie oni są bohaterami i tu nie chodzi o ryzyko, tylko o ogrom wysiłku, który muszą TERAZ włożyć w ratowanie ludzi. Często bez jedzenia, bez możliwości pójścia do wc. Odcięci od rodziny.
Chylę przed nimi czoła. Wykonują teraz naprawdę ciężką pracę!
Serdeczności ślę :)
Dostaliśmy mailowe podziękowania od szefostwa za dyspozycyjność w tym trudnym czasie. Do garnka się tego nie włoży, ale dobre i to ;)
To chyba oczywiste, że każdy się boi. O swoich najbliższych i o siebie. Ale...gdzieś z tyłu głowy mam, że robię wszystko co w mojej mocy, aby ustrzec sie przed tym cholerstwem. Mam to szczęście, że jestem w domu z dzieciakami, M... również pracuje zdalnie. Nos wyściubiamy tylko na balkon i raz w tygodniu do marketu. Ta cała pandemia zaczęła się wtedy gdy w moje życie weszła codzienna, poranna medytacja. I wiesz, ona mnie również uspokaja.
OdpowiedzUsuńZdrówka dla Ciebie!
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Nie wiem, czy teraz miałabym głowę do medytacji.
UsuńMoże gdyby codziennie nie bombardowało mnie tysiąc bodźców z tego udziwnionego teraz świata ;)
To wszystko przewija się w moim mózgu, gdy śpię. Jednak faktem jest, że gdy wylałam w poście z siebie swoje odczucia, to od razu poprawił mi się humor :)
Smutek z powodu tego, co się dzieje i martwienie się o bliskich jednak pozostanie. Taką mam naturę. Zaczęłam lepiej sypiać, więc i odporność będzie na przyzwoitym poziomie, czego i Tobie życzę - trzymaj się zdrowo :)
Przede wszystkim nie skupiam swoich myśli na problemie. To mi bardzo pomaga. Owszem, nie da się żyć tak całkiem normalnie, trzeba dziś uważać, ale też nie tracić nadziei i wierzyć, że wszystko będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńPomaga mi ruch (póki nie zabronili nam spacerów w naturze, gdzie raczej nie spotyka się ludzi) na świeżym powietrzu. Treningi domowe uwalniają moc endorfin. Dużo czytam (ale zawsze tak było), moje myśli są spokojne, mam spokój także w sercu i tego Ci życzę.
Oj, moje myśli są coraz bardziej niespokojne....
UsuńWitaj ciepło
OdpowiedzUsuńTo że się boisz to w tej sytuacji - narażasz się to naturalna reakcja.... mnie martwi że nie śpisz...
przed snem napisz wszystkie uczucia jakie masz nawet te irracjonalne jak trochę nie pomoże to napisz do mnie mój email dobrycoach@wp.pl pomogę bezinteresownie pozdrawiam najcieplej
Jeszcze jedno na allegro za 14 zł kupiłam przybłicę z plexi ochroni Ciebie poszukaj bo jest duży wybór ja taką noszę
OdpowiedzUsuńDano nam kaski w pracy, ale dzięki za chę pomocy :)
UsuńO matko... strasznie się to czyta z Twojej perspektywy. Nie znam żadnych słów żeby się do tego odnieść...
OdpowiedzUsuńcodziennyuzytek.pl
Trudno się odnieść, jeśli nie jest się w takiej sytuacji ;)
UsuńOby jak najszybciej to wariactwo się skończyło. Podejrzewam, że do wakacji jak nic.....
Choroby się nie boję. W każdej chwili przecież może mnie trafić coś, co współistnieje ze mną od urodzenia - pędzący bez opamiętania kierowcy, grypy, zawały serca, rak. Boję się tego zniewolenia społeczeństwa, bezrobocia, upadku gospodarki. Moje lęki uspokaja wyjście z domu, przyroda, zieleń, a tego teraz nie wolno. Więc duszę się z lękami w domu, na ulicach, w kolejkach do klepu, na pocztę...
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie, co możesz czuć...
UsuńGdyby mnie ktoś zamknął w czterech ścianach bez możliwości obcowania z naturą, czułabym to samo. Człowiek ma taką naturę, że do wszystkiego się przystosuje, jeśli musi. Tylko przykro się robi, że tak musi być. Nie ma innej rady - trzeba to przeczekać.
Przyszłość państwa to gorsza sprawa - już czytam, że 13-te emerytury powinno się przesunąć na koniec roku, a nie wypłacać teraz, gdy można by je przeznaczyć na walkę z wirusem. W czasach kryzysu możemy się dorżnąć wszystkimi "plusami", którymi państwo kusiło młodych i starych.
Czarno widzę ideę rozdawnictwa, gdy państwo ledwo zipie, a tak się stanie po "historii" z koronawirusem.
Ariadno, czuję nić porozumienia i wspólnoty z Tobą. Moja psychoterapia wyglądałaby chyba identycznie... Poza tym - dziękuję za ten filmik :)
OdpowiedzUsuńA proszę :)
OdpowiedzUsuń