wtorek, 31 marca 2020

Czego się boję czyli planowana psychoterapia


   Komuś mogę wydać się ekshibicjonistką. Długo nie pisałam, a teraz wciąż coś o sobie.

Tak naprawdę, to choćbyśmy nie wiem jak starali się zbawiać świat, to jednak gdzieś w tym wszystkim najważniejsi okazujemy się my i nasze traumy.

To one w danej jednostce przestrzeni czasu wydają się nam najbardziej godne uwagi.




Gdy zaistniał czas, że przed kilku laty było mi źle, psychoterapeutka pytała o MOJE odczucia.

Co ja czuję w związku z daną sytuacją. Wtedy, na tej psychoterapii, leżał przede mną stos chusteczek. Skwapliwe korzystałam. To były takie chwile słabości, może rozżalenia z powodu kolei życia, bo przecież ja…nigdy nie płaczę.

Tamte rozmowy nauczyły mnie przede wszystkim tego, że bardzo ważną rzeczą jest to, co MY sami czujemy? Jak odnajdujemy się w danej sytuacji? Czego pragniemy? Czego chcielibyśmy dla SIEBIE? Zaskoczyło mnie to wtedy. Zazwyczaj myślałam przecież o uczuciach innych ludzi. Empatycznie łączyłam się z nimi we współodczuwaniu.



Do rzeczy.

Będę zadawać samej sobie pytania i odpowiadać na nie.

To będzie taki rodzaj „psychoterapii na wizji”.





- Co czujesz w związku z aktualną sytuacją?

- Boję się. Nie o siebie. O tych w moim odczuciu najsłabszych w rodzinnym ogniwie.





- Czym się objawia twój strach?

- Bezsenność. Nerwicowe kłucia w sercu. Nie noszę w sobie gniewu, raczej smutek.





- Czym się smucisz?

- Ograniczeniami. Pustkami na ulicach i zapełnionymi po brzegi ludźmi marketami.





- Jak się teraz czujesz?

- Źle. Obserwuję, że codziennie każdy z pracowników fiksuje, że może już „łapnął” wirusa.

Moja temperatura na aptecznym termometrze codziennie oscyluje  koło 37.3 st. C.

W domu 35, 6. Czyżby termometr w pracy się zepsuł?

Dziś miałam dreszcze. Podejrzewam, że to od sprzedawania na okienku. Naprawdę na zewnątrz było bardzo zimno! Czuję się chronicznie zmęczona…

Żeby uspokoić serce kupiłam krople nasercowe. Może kłucia ustąpią…?

Ciągle boli mnie głowa. Podejrzewam, że odzywają się zatoki z powodu wiecznego przebywania w przeciągu okienka, albo to wynik działania stresu.





- O czym myślisz?

- Kiedy TO się skończy. Nie wiem, co lepsze, czy martwić się, kiedy człowieka zarażą, czy kiedy zwolnią?





- Co na ten moment poprawiłoby Ci nastrój?

- Paradoksalnie pobyt w domu. Nawet przymusowy. W nim czuję się najbezpieczniej.

I w nim zatrzymałabym rodzinę. Gdybym mogła. Jednak nie mogę…





- Czy chciałabyś dodać jakąś refleksję?

- Tak. Dziś przeczytałam w necie, że pewien starosta straszy aptekę prokuratorem za to, że się zamknęła (kwarantanna pracowników z powodu domniemanego zachorowania pracownicy) i ojciec nie mógł wykupić leku dla dziecka. Jakkolwiek potrafię zrozumieć rozpacz ojca, tak nie potrafię zrozumieć postawy starosty – wszystkie starostwa powiatowe w kraju są nieczynne.

Nie załatwi się u nich kompletnie żadnej ze spraw. Chyba, że przez Internet. W tym wszystkim zastanawiam się, czy pracownicy apteki są traktowani jako nadludzie, którzy nie mogą zachorować?





Szyb ochronnych w aptece nadal nie mamy.

Dobrej nocy.

Może po tym szczególnym „oczyszczeniu”, w końcu przestaną mi się śnić chorzy…?😏



Zamieszczam szczególny filmik. 
Zmusza do refleksji. 








A jak Wy znosicie ten szczególny czas?
O czym myślicie?
Co czujecie? 


 

31 komentarzy:

  1. Czasami stresuje mnie myśl, że ktoś bliski może zachorować, ale powoli macam grunt pod nogami i postanowiam codziennie chodzić na spacery.

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślałam,że będzie gorzej ze mną. Musimy przystosować się do sytuacji, nie ma wyjścia. Staram się codziennie maszerować z kijkami lub z Nikonem. Pozdrawiam Ariadno. :) .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresko, a gdzie Ty ciągle uciekasz? Miałaś bloga i już go nie ma. Trudno za Tobą nadążyć ;)

      Usuń
  3. Film widziałam, robi wrażenie...
    Niepokój jest ciągły, brak bliskich doskwiera, denerwują zachowania niektórych ludzi.
    Co z tego, że nie wolno na spacery, skoro w sklepach tłumy, a niektórzy wyjścia do sklepu traktują jak spacer, także po sklepie...bezpieczniej jest nawet na samotnym spacerze. Od siedzenia w domu czuje już chora...
    Jeśli Ci to pomaga, rób terapię na blogu, to pewnie i nam pomoże, czasami skrywamy różne myśli w podświadomości.
    Paradoksalnie śpię nie najlepiej, zwłaszcza gdy nigdzie nie pójdę...

    OdpowiedzUsuń
  4. Pomoże, nie pomoże. Czasem ucieka się od realistów ;)
    W każdym razie chyba się już wygadałam. Dzięki za wyrozumiałość.
    W następnym poście, napiszę o jednej z moich podróży. Na razie to wszyscy będziemy...palcem po mapie ;) Ewentualnie zagłębimy się we wspomnieniach ;)

    Czy wiesz, że czytam książkę, którą poleciłaś?
    Jestem na jej ukończeniu, ale pisanie na blogu zabiera jednak czas potrzebny na jej dokończenie ;)
    Z ręką na sercu mogę polecić "Niewyjaśnione okoliczności" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę przyznać, że nie jest to prosta lektura. Wszak chodzi o dociekanie, z jakiego powodu doszło do zgonu człowieka. W kontekście ostatnich wydarzeń, tym trudniej trawi się takie rzeczy...

      Usuń
  5. Dzięki za ten krótki film. Jest mocny i prawdziwy.
    Dzięki za szczere pisanie o swoich odczuciach.

    Staram się nie uciekać, być tu i teraz. Boję się, o innych, o słabszych. Boję się, że się zarażę a następnie zarażę mojego ukochanego. Racjonalnie jednak wiem, że szansa jest niewielka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Im mniejsze zagęszczenie ludności, tym mniejsze prawdopodobieństwo. Czysta matematyka, choć natura, jak wiadomo, swoimi ścieżkami chodzi i wymyka się normom.
      Oby Was wirus nie dosięgnął :)

      Usuń
  6. Obejrzałam filmik i przeszły mnie ciarki.
    Ale to prawda, sama prawda...

    Każdy z nas się boi. Ja nie o siebie, ale o dzieci i wnuki.
    I żeby ten świat całkiem nie zwariował.

    Dziękuję Ariadno :-)
    Dużo sił Ci życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Filmik spodobał mi się "od pierwszego wejrzenia". Różne rzeczy krążą w necie - jedne mądre, inne banalne. Z tego przebija jednak dużo racji. Też uważam, że trzeba było takiego życiowego przystanku, żeby zauważyć i docenić to, obok czego przechodzimy codziennie zupełnie rutynowo. Nie dostrzegamy ważności tego w naszym życiu. Teraz można i trzeba to przewartościować.
      Są ofiary i to jest najsmutniejsze w tym wszystkim....

      Usuń
  7. Poza tym, że niewyobrażalnie tęsknię za Wnukami, a Mąż dojeżdża do pracy samochodem - nic się nie zmieniło...;o)
    A że naturę mam zadaniową, więc i psyche jeszcze działa...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie. Wszystko jest kwestią tego, ile człowiek ma wolnego czasu i w jaki sposób potrafi i chce z niego korzystać. Widzisz, w zeszłym roku miałam sporo zwolnienia lekarskiego z powodu operacji nogi. Cały ten czas spędziłam na czytaniu książek i przebywaniu z psami. Totalnie nie brakowało mi ani ludzi, ani pisania. Czułam się naprawdę wyśmienicie! :)
      Nie obraźcie się wszyscy z powodu tego, co powiem, ale to moje poczucie szczęścia było tak duże, że totalnie zniwelowało poczucie pisania. Na przestrzeni lat ostatnich 10 lat pisałam bardzo dużo, z różnych powodów. I po raz pierwszy od lat, nie pisałam prawie przez rok. Tak było mi dobrze w tym moim domu. Może dlatego teraz dziwię się wszystkim tym, którzy miotają się w swoich czterech kątach ;)

      Uściski Gordyjko :)

      Usuń
  8. Każdy boi się, ale przede wszystkim należy zachować rozsądek. Lęk w niczym nie pomoże, co najwyżej zniszczy odporność, a ta jest najważniejsza. Trzeba umieć się przystosować do sytuacji i tyle. Mamy jedzenie, ciepło, dach nad głową, w czasie wojny tego nie było...
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Ultra....kiedy patrzę na nasze społeczeństwo i obserwuję ludzkie reakcje, to myślę, że naprawdę potrzeba niezłego grzmotu z jasnego nieba, żeby poruszyć ludzką psychikę. Wojna jest tu złym przykładem - to było dawno, a coś, co było dawno, przemawia do mało kogo. Nawet czasy komuny są dla wielu zupełnie wirtualne - puste półki, kolejki, kartki na żywność. Do ludzi dalej nie przemawia fakt, że mogą umrzeć. Co druga osoba, którą obsługuję przez okienko rzuca mi taki tekst:
      - Niech się pani nie boi. Zdrowy/a jestem.
      Półuśmieszki, żarciki, ale coraz więcej przyjmuje za pewnik moc choroby. Ci zaczęli chodzić w maseczkach. Większość chodzi już w rękawiczkach.
      - Zdrowy/a jestem.
      Skąd ta pewność w ludziach? Jest się chorym, a nie ma jeszcze objawów. Nawet ja mogę być chora i zarażać pacjentów, zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy...
      Wciąż za mało w nas pokory. Dziś znów przyszedł tata z małym dzieckiem, a przecież dzieci, jak się okazuje, też chorują...

      Usuń
  9. Ja się nie boję tego małego kurdupla COVID-19.Podobno mój organizm ma takich ok.2,5 kg.Boję się chaosu do którego doprowadziły media i politycy.Nie bałem się dwutlenku węgla(CO2),dopóki nie wszedłem w obszar o dużym stężeniu tego gazu.Jeden wdech i leżałem na spągu.Mierzyłem na kopalni stężenie gazów:CO2 i CH4 i jeszcze kilku.To nie prima aprilis:)

    Zgony w Polsce wg.GUS:
    2017 r-1103 dziennie
    2018 r-1134 dziennie
    https://www.youtube.com/watch?v=NGpMiA2YvQY

    Ilu nas przybywa i ubywa na planecie Ziemia w każdej sekundzie:
    https://www.worldometers.info

    Polecam!
    Do odwołania pielęgniarkom NHS w Wielkiej Brytanii polecono,aby nie nosiły publicznie mundurów i identyfikatorów po tym ,jak zostają coraz częściej dyskryminowane i obrażane publicznie,
    nazywane"nosicielami chorób".
    Na poprawę humoru 1 kwietnia,polecam także artykuł o tych kózkach,co to w pewnym walijskim miasteczku"strzygą"żywopłoty:)
    https://www.breitbart.com/europe/
    Pozdrawiam i życzę 0 stresu w pracy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Henryku...
      Są takie prace, w których narażamy swoje życie. Ryzyko wpisane jest tu rutynowo, jako charakter pracy.
      Nie zrozum mnie źle, ale np. kaskader wie, że może zginąć. Górnik, że go przysypie. Kierowca zawodowy, że zginie na drodze (jest grupa kierowców, którzy mogą zginąć przy np. rozładunku, jeździe - ci jeżdżą z materiałami niebezpiecznymi i codziennie narażają swoje życie). Ktoś chce TO robić, więc zdaje sobie sprawę z tego, że przy nieuwadze (swojej lub innych), może dojść do tragedii.
      Aktualnie mamy do czynienia z czymś, co zupełnie się wymyka wszelkim normom - ludzie chcą żyć, a mogą umrzeć. Tu nie wybiera się: "chcę", "nie chcę" mieć z TYM do czynienia. Tu los/natura/przypadek decyduje sam. Może umrzeć brat/matka/wujek/dziecko. I nie muszą chcieć być kaskaderami lub ratownikami w kopalni. I to jest ta różnica, która stanowi przepaść między tym, czego ja chcę, a na co nie mam wpływu.


      Co do pielęgniarek.
      Tylko głupcy potrafią się zachować tak niewdzięcznie w stosunku do narodowych bohaterów, bo tak trzeba nazwać teraz służby medyczne. Dla mnie oni są bohaterami i tu nie chodzi o ryzyko, tylko o ogrom wysiłku, który muszą TERAZ włożyć w ratowanie ludzi. Często bez jedzenia, bez możliwości pójścia do wc. Odcięci od rodziny.
      Chylę przed nimi czoła. Wykonują teraz naprawdę ciężką pracę!

      Serdeczności ślę :)
      Dostaliśmy mailowe podziękowania od szefostwa za dyspozycyjność w tym trudnym czasie. Do garnka się tego nie włoży, ale dobre i to ;)

      Usuń
  10. To chyba oczywiste, że każdy się boi. O swoich najbliższych i o siebie. Ale...gdzieś z tyłu głowy mam, że robię wszystko co w mojej mocy, aby ustrzec sie przed tym cholerstwem. Mam to szczęście, że jestem w domu z dzieciakami, M... również pracuje zdalnie. Nos wyściubiamy tylko na balkon i raz w tygodniu do marketu. Ta cała pandemia zaczęła się wtedy gdy w moje życie weszła codzienna, poranna medytacja. I wiesz, ona mnie również uspokaja.
    Zdrówka dla Ciebie!
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy teraz miałabym głowę do medytacji.
      Może gdyby codziennie nie bombardowało mnie tysiąc bodźców z tego udziwnionego teraz świata ;)
      To wszystko przewija się w moim mózgu, gdy śpię. Jednak faktem jest, że gdy wylałam w poście z siebie swoje odczucia, to od razu poprawił mi się humor :)
      Smutek z powodu tego, co się dzieje i martwienie się o bliskich jednak pozostanie. Taką mam naturę. Zaczęłam lepiej sypiać, więc i odporność będzie na przyzwoitym poziomie, czego i Tobie życzę - trzymaj się zdrowo :)

      Usuń
  11. Przede wszystkim nie skupiam swoich myśli na problemie. To mi bardzo pomaga. Owszem, nie da się żyć tak całkiem normalnie, trzeba dziś uważać, ale też nie tracić nadziei i wierzyć, że wszystko będzie dobrze.
    Pomaga mi ruch (póki nie zabronili nam spacerów w naturze, gdzie raczej nie spotyka się ludzi) na świeżym powietrzu. Treningi domowe uwalniają moc endorfin. Dużo czytam (ale zawsze tak było), moje myśli są spokojne, mam spokój także w sercu i tego Ci życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, moje myśli są coraz bardziej niespokojne....

      Usuń
  12. Witaj ciepło
    To że się boisz to w tej sytuacji - narażasz się to naturalna reakcja.... mnie martwi że nie śpisz...
    przed snem napisz wszystkie uczucia jakie masz nawet te irracjonalne jak trochę nie pomoże to napisz do mnie mój email dobrycoach@wp.pl pomogę bezinteresownie pozdrawiam najcieplej

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeszcze jedno na allegro za 14 zł kupiłam przybłicę z plexi ochroni Ciebie poszukaj bo jest duży wybór ja taką noszę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dano nam kaski w pracy, ale dzięki za chę pomocy :)

      Usuń
  14. O matko... strasznie się to czyta z Twojej perspektywy. Nie znam żadnych słów żeby się do tego odnieść...

    codziennyuzytek.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno się odnieść, jeśli nie jest się w takiej sytuacji ;)
      Oby jak najszybciej to wariactwo się skończyło. Podejrzewam, że do wakacji jak nic.....

      Usuń
  15. Choroby się nie boję. W każdej chwili przecież może mnie trafić coś, co współistnieje ze mną od urodzenia - pędzący bez opamiętania kierowcy, grypy, zawały serca, rak. Boję się tego zniewolenia społeczeństwa, bezrobocia, upadku gospodarki. Moje lęki uspokaja wyjście z domu, przyroda, zieleń, a tego teraz nie wolno. Więc duszę się z lękami w domu, na ulicach, w kolejkach do klepu, na pocztę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobrażam sobie, co możesz czuć...
      Gdyby mnie ktoś zamknął w czterech ścianach bez możliwości obcowania z naturą, czułabym to samo. Człowiek ma taką naturę, że do wszystkiego się przystosuje, jeśli musi. Tylko przykro się robi, że tak musi być. Nie ma innej rady - trzeba to przeczekać.
      Przyszłość państwa to gorsza sprawa - już czytam, że 13-te emerytury powinno się przesunąć na koniec roku, a nie wypłacać teraz, gdy można by je przeznaczyć na walkę z wirusem. W czasach kryzysu możemy się dorżnąć wszystkimi "plusami", którymi państwo kusiło młodych i starych.
      Czarno widzę ideę rozdawnictwa, gdy państwo ledwo zipie, a tak się stanie po "historii" z koronawirusem.

      Usuń
  16. Ariadno, czuję nić porozumienia i wspólnoty z Tobą. Moja psychoterapia wyglądałaby chyba identycznie... Poza tym - dziękuję za ten filmik :)

    OdpowiedzUsuń