sobota, 9 grudnia 2017

Co z tą depresją? - 12.10.2016

- Mam doła - rzekła pewnego dnia koleżanka.
Któregoś dnia inną dopadła depresja. Przynajmniej tak twierdziła.
- A ja nie mam depresji - rzekłam - żeby ją mieć, musiałby zaistnieć jakiś szczególny powód.  Gdyby wydarzyło się coś strasznego...
Obie dziewczyny są rozchichotane, lubiane, szukają towarzystwa ludzi i dobrze się wśród nich czują.
Znam stan depresji: "przyrośnięcie" do fotela lub łóżka, totalny stan beznadziei, ciągły smutek (pomimo słońca za oknem), poczucie bezsensu każdego podejmowanego działania, paraliż życia. Taki stan wymaga środków farmakologicznych. Zazwyczaj także pomocy lekarza psychiatry. To choroba duszy, której efektem są także problemy natury somatycznej.
Mam wrażenie, że media, które często poruszają temat depresji, zaczynają być wyznacznikiem naszej nadinterpretacji złego samopoczucia.
Czy można wpaść w depresję, bo "nie ma się co na siebie włożyć" lub "za oknem barowa pogoda"?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz