„Z doświadczenia wiem, że nikomu się nie udaje wieść błogiej
egzystencji bez końca. Nikt nie jest w stanie ustrzec się przed
problemami związanymi z ludzką naturą. To nas odróżnia od zebr. Taką
przynajmniej mam teorię; powstała, kiedy z moim pierwszy mężem, Steve’em
pojechaliśmy na Safari do Tanzanii po śmierci Jamiego, kiedy jeszcze
sądziliśmy, że nasz związek przetrwa to, co się stało, i wierzyliśmy, że
kosztowna wycieczka tak daleko, jak to tylko możliwe, oderwie nas od
„tego wszystkiego”. To był absurdalny pomysł , ale też cały tamten okres
był absurdalny.
Chyba już wiedziałam, że to koniec. Mieliśmy dobry
związek, stanowiliśmy dobre małżeństwo pod większością względów, ale ja
chyba tak naprawdę nie byłam sobą, dopóki mój syn nie umarł i nie odarł
mnie ze wszystkiego, co nie było ważne. Dom na przedmieściu, samochód,
poranki – nie mogłam sobie przypomnieć, dlaczego chciałam tych
wszystkich rzeczy, co mi się w nich podobało.
- To żal, kiedyś w
końcu minie – mówili wszyscy, łącznie ze Steve’em. Miałam wątpliwości,
ale ufałam wszystkim bardziej niż sobie, więc pojechaliśmy na tę
wycieczkę do Afryki.
Wyprawa była niesamowita i sprawiła, że wszystko stało się jasne.
Staliśmy na pace ciężarówki i obserwowaliśmy lwicę, która na sawannie w
Serengeti osaczała swoją ofiarę i wtedy sobie uświadomiłam, że moje
dawne życie się skończyło. Lwica zaczęła biec śladem zebry i jej nowo
narodzonego dziecka , odrywając je od stada. Steve dostał bzika z
podniecenia, aż kierowca musiał go napominać, by przestał krzyczeć,
robił też mnóstwo zdjęć, a ja tylko stałam i płakałam.
Wiedzieliście, że kiedy lew napada na cielątko zebry, jego matka w ogóle
o nie nie walczy? Nawet nie machnie kopytem, nie zatrzyma się, żeby
popatrzeć, tylko biegnie i dołącza do stada, jakby nic się nie stało,
wtapia się w morze czarnych i białych pasków i nagle wszystko jest
dokładnie takie samo, jak wcześniej.
Steve chciał, żebym znów zaszła
w ciążę, od razu, żebym wtopiła się w morze pasków, ale ja nie mogłam.
Nie byłam już tą samą osobą. Nie mogło być tak samo jak wcześniej.
Ale już jest w porządku. Mam na myśli to, że skoro wszyscy przeżywamy
jakieś tragedie, skoro nikt z nas nie jest w stanie ich uniknąć, to
musimy czerpać z nich naukę, musimy przez nie coś zyskiwać.
I
korzystać z tego, co zyskaliśmy. Ci z nas, którzy walczyli ze wszystkich
sił, żeby się podnieść po tragedii, są dowodem na to, że takie rzeczy
można przetrzymać.
Dlatego możemy pomagać innym w przetrwaniu tragedii.
O ile nam na to pozwolą. ”
Na domiar złego
Sarah-Kate Lynch
O
brutalności świata zwierząt nieraz mieliśmy okazję się przekonać,
oglądając przyrodnicze filmy. Teoretycznie matka powinna walczyć o
potomstwo. Jednak zebra nie walczyła.
Czyżby powodem był brak w mózgu ośrodka odpowiedzialnego za empatię?
A może zwykła praktyczność?
Nie spodziewałam się, że tak wiele stworzeń jest zdolnych do zabójstwa
potomstwa, które im przeszkadza. Dobitnie uzewnętrznia ten proces magazyn FOCUS.
Wydawałoby się, że tym, co odróżnia człowieka od zwierząt jest rozum oraz umiejętność wczuwania się, empatia.
Jednak coraz częściej przekonujemy się o brutalności rasy ludzkiej.
Dziecko podrzyna taksówkarzowi gardło? Dlaczego? Z chęci zysku?
Co
kieruje ludźmi, że decydują się zabić człowieka dla korzyści, które
często są niewspółmierne do poniesionego ryzyka i późniejszych
konsekwencji czynu?
Świat zwariował…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz