sobota, 9 grudnia 2017

Zauroczył mnie ten poranek czyli o tym, że przestało w końcu padać - 21.07.2016

Jak co dzień, wczesnym świtem, podążam śladami ślimaków, tropiąc ich i uniemożliwiając dalsze podgryzanie roślin. Korzysta na tym pies, który załatwia swoje potrzeby.
Tego poranka było jeszcze szaro, buro, lecz w powietrzu wyczuwało się już aurę cieplejszych dni.
Pokłoniłam się słonecznikowi i uwieczniłam na zdjęciach jego podobiznę. Czy ktoś rozpoznaje roślinę przytuloną do jego żółtych płatków? Samosiejki rozprzestrzeniły się wokół słoneczników, a ja mam dylemat, czy stanowią urocze, lecz niepożądane dla nich tło, czy rozkwitną w końcu, ciesząc oczy....
Samosiejki są prawdopodobnie plonem po nasionach, które sypałam ptakom do karmnika. Ptaki rozrabiały i sypały dookoła ziarno, które w sporej ilości powschodziło wiosną. Potraktowałam je jak chwasty, lecz najokazalsze, o kształtach liści zbliżonych do popularnych śmierdziuchów - aksamitek, zostały.
Wyrwać, czy zostawić? - oto jest pytanie.

O poranku nie omieszkałam wsadzić nosa między kolorowe płatki wiciokrzewu - pachnie on piękniej po deszczu, czy też nie? Aromat rozchodził się niezależnie od pogody.

Zajrzałam też do groszku, czy jego uciążliwość nie zakłóciła spokoju powojnika, którego musiałam ściąć. Clematis spokojnie puszcza sobie nowe listki, a póki co "wieczny groszek", prawie jak chwast nie do wytępienia, snuje się pod ziemią i wciąż ma się dobrze. Na razie zajmuje kratkę zamiast szlachetniejszej rośliny. Pozwoliłam mu na to...

Pacnęłam delikatnie dłonią, żeby zrzucić pozostałość po deszczu z pióropusznika, który pyszni się pierzastymi, ozdobnymi kulami kwiatów i rozsunęłam liście olbrzyma-magnolii, żeby zrobić zdjęcie hortensji. Przybrała piękną niebieską barwę, a wszystko za przyczyną....gwoździ wetkniętych do gleby - efekt działania związków żelaza.


Przy ziemi przycupnęły wyhodowane przeze mnie z nasionka niecierpki. Stanowią uzupełnienie kolorystyki barwnych begonii i fioletowo-różowych stokrotek.


A to już inny dzień, gdy słońce aż paliło skórę.
Podcinam ja sobie iglaka, bo już się rozrósł tak, że groziło mu podpalenie od grilla, a tu czuję, że coś na mnie spogląda.
Podchodzę bliżej - jaszczurka.
Musiała mi pozować do zdjęć, a potem zrobiła rundę po pergoli i...zniknęła.
Tak oto "nabyliśmy" nowego towarzysza.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz