sobota, 9 grudnia 2017
Prawo, lewo - czy to ważne? czyli o tym, jak pomylono kierunki na moim ciele - 5.10.2016
Na korytarzu było parę osób.
- Czy trzeba zanieść skierowanie do gabinetu? - zapytałam po przywitaniu.
- Nie, wszyscy czekamy.
- A kto jest ostatni?
Odezwała się jakaś kobieta.
- To ja będę za panią.
- Proszę podpisać na skierowaniu zgodę, jeśli ktoś tego nie uczynił – z gabinetu wyszła pielęgniarka i szybko zniknęła w jego czeluści.
Okazało się, że nikt nie podpisał zgody, więc wszyscy sięgnęli po długopisy.
- Trochę się boję – rzekła kobieta, która była przede mną do innej, która okazała się być jej matką.
- Wszyscy się boimy – pomyślałam – Człowiek zawsze boi się tego, czego nie zna.
Przez chwilę ciszę korytarza przerwały kłótnie kto za kim i dlaczego.
Normalna polska obyczajowość.
Każdy zerka na zegarek.
Każdemu się spieszy (komu dziś się nie spieszy?).
Dziewczyna, która się bała, wyszła z gabinetu.
Zaniemówiła.
- Jak było? – matka była bardzo dociekliwa.
Kobieta tylko pokręciła głową.
A mnie zawsze wtedy zaczyna być wesoło.
WSZYSCY się boją, ja się śmieję.
Tymczasem wpuszczono do gabinetu jakąś kobietę z oddziału.
Potem wszedł spóźniony mężczyzna.
I tu znów powstał rwetes – czy na pewno stał? Czy go widziałam? Itd.
A ja się śmieję, bo widzę przed sobą dorosłą kobietę, która choć jest po, to dalej przeżywa.
No chyba jakaś nienormalna jestem, żeby śmiać się wtedy, gdy inni się boją.
Dziewczyna powoli odzyskiwała swoje kolorki – z czerwieni do bladości policzków.
Kolej na mnie.
- Dzień dobry. Mam zdjęcie, panie doktorze, ale zapewne nie będzie potrzebne….- rzucam w przestrzeń gabinetu.
- Nie będzie.
- W takim razie schowam.
Człowiek zachowuje się jak kretyn, kiedy się boi.
- Proszę się położyć – mówi pielęgniarka.
Leżę w dziwnej pozycji, w której pod szyję wciśnięto mi jakiś wałek.
Pielęgniarka psiknęła na szyję.
Octenisept?
- Proszę nie mówić i nie połykać śliny, gdy doktor będzie pobierał próbkę – stały gwóźdź programu, który musi powiedzieć pielęgniarka.
- Z prawej strony…. – mruczy do siebie lekarz, patrząc na skierowanie.
I szuka po prawej. Naprawdę! A po prawej nie ma tego, czego szuka.
- A może to cudowne uzdrowienie? – myślę. – Zniknęło i już.
Leżę i myślę:
- Cud się stał, cud prawdziwy! Po prawej nie ma. To i po lewej może nie….
- Po lewej – mówi lekarz.
Jednak cudu nie będzie.
Jeździ, jeździ i…wyjeździł.
Taki sobie myk zrobił, żeby mnie nie stresować – tu niby jeździ, a tu się obok wkłuwa.
Zabolało.
Nie przełknęłam na szczęście śliny, choć wielką na to miałam ochotę.
- Może pani wstać – to pielęgniarka.
- Za trzy, cztery tygodnie może pani pytać o wynik – to lekarz.
- To wszystko? – to ja.
- Tak – doktor.
Żegnamy się.
Wychodzę uśmiechnięta.
Ludzie patrzą na mnie z wyczekiwaniem tak, jak ja na wyjście dziewczyny, która była przede mną i tak mocno przeżyła zabieg.
- Nie ma tak źle. Da się przeżyć – mówię i uśmiecham się do starszych pań.
Jednak, co innego nie daje mi spokoju.
Wyraźnie widziałam, że na skierowaniu pisze „po prawej”, ale….podobno kobiety mają problem ustalić kierunki, a to kobieta była.
Ta, co wypisała skierowanie na to badanie.
Ale żeby aż tak się pomylić?!
A gdybym poszła usunąć nerkę?
Jaja by były, no nie? :roll:
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz