niedziela, 28 stycznia 2018

Bądź grzeczny, powiedz "dzień dobry"!



W ogrodzie było tyle pracy!

Przykucnęła przy roślinach, a jej myśli uciekały w różne strony, przypominając rozpierzchnięte po mrowisku owady. Słońce mocno grzało tego dnia, więc wolała poruszać glebę tam, gdzie promienie nie ogrzewały głowy.

I tak siedziała przycupnięta pod krzaczkiem, a gdy podniosła głowę, dojrzała tył odchodzącej teściowej.

- Dlaczego się nie odezwała? Czyżby znowu miała jakiś problem?  - pomyślała. – Jak przed laty… - zadumała się.





Przed laty mieszkała u teściów w blokach. Uśmiechnęła się na samo wspomnienie i mimowolnie pogładziła się po brzuchu, z którego przed ponad dwudziestu laty wyszło na świat dziecię. I kiedy tak sobie wspominała tę wspaniałą chwilę, jej uśmiech zgasł.

Wspomnienia czasem bywają bolesne.

Miała już spory ciążowy brzuszek, gdy odwiedziła ją koleżanka ze szkoły średniej.

Zasiadły w pokoju i na amen się zagadały. Teściowa tymczasem przesiadywała w kuchni, zatapiając kuchnię w papierosowym dymie. Żeby dym nie „szedł na pokoje”, ta wątpliwej jakości ceremonia, odbywała się przy zamkniętych drzwiach.





Czas bardzo szybko mijał, ubarwiony wspomnieniami ze szkolnych lat.

Tymczasem dzidziuś coraz mocniej dobijał się do świata. Koleżanka była zachwycona, gdy zobaczyła wybrzuszenie na brzuchu – to mały wymachiwał piąstkami. Za dwa miesiące miał się urodzić.

Pożegnały się i obiecały sobie, że znów kiedyś się spotkają.





Wszystko byłoby wspaniałe – wizyta koleżanki i podniecająca obietnica następnego spotkania, gdyby nie teściowa:

- Jaka niewychowana ta twoja koleżanka! – słuchać było w jej głosie pretensje.

- Nie rozumiem – zagadnęła ciężarna.

- Wieś tańczy i śpiewa. Nawet się nie pożegnała.

- Jak to nie? Przecież mówiła – broniła słabo koleżanki.

- Mówiła? Nic nie słyszałam.

- Nie słyszałaś, bo siedziałaś za zamkniętymi drzwiami. Jak zwykle odseparowałaś się od innych ludzi… - pomyślała młoda.





Długie lata musiała wysłuchiwać, że niby wykształcona ta koleżanka, a zachować się nie potrafiła. Wysłuchiwała też tego, że jej brat pewnego dnia nie zauważył teściowej, choć mieszkali na jednym osiedlu.

- Debil z niego! – wrzeszczała teściowa – Ludzi celowo nie zauważa!





…i kiedy tak siedziała w swoim ogrodzie i rozgrzebywała grządki, te wspomnienia wróciły z siłą wodospadu.

- A gdyby odwrócić sytuację – myślała. – Gdyby to teściowa wyszła z inicjatywą: zagadała przed laty do koleżanki okazując serdeczność; zagadnęła do brata, bo przecież faktycznie mógł jej nie zauważyć…Czy gdyby nagięła swoje normy, w których uważa, że to młodsi ZAWSZE muszą pozdrawiać, czy coś by się jej stało? Czy ucierpiałaby na tym jej duma? Czy przekroczyłaby jakieś normy?  Czy korona z głowy by jej spadła, gdyby pozdrowiła schyloną w krzakach młodszą od siebie synową?



Starsi ludzie cenią konwenanse i pewne normy zachowań i domagają się ich przestrzegania przez młodszych od siebie ludzi.

Czy trzeba sztywno trzymać się tych zasad, czy są jakiś odstępstwa od normy?

Jak postrzegacie opisane przeze mnie sytuacje? 




Zdjęcie pochodzi z darmowej strony pixabay.



41 komentarzy:

  1. Starsi ludzie bardzo często cenią sobie pewne normy postępowania ale tylko te, które obowiązywały (były w modzie?) w czasach ich młodości. Czasu nie cofniemy i jeżeli nawet obecnie panujące normy są nam obce, musimy wśród nich żyć. Wiele zachowań nie tylko ludzi bardzo młodych nie podoba mi się. Nie staram się ich wychowywać ani pouczać, bo to nic nie da. Najlepszym przykładem jest fb. Ludzie dają upust swoim emocjom, inni mają z tego niezły ubaw.
    Wydaje mi się, że wiek nie daje uprawnienia do obrażania, nieustannego pouczania i nietolerancji. Naprawdę można być sobą bez niepotrzebnych konwenansów.
    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można, więc po co pouczać, jeśli samemu nie postępuje się według tych norm? ;)

      Usuń
  2. Prawie zawsze, gdy jestem u moich znajomych i są ich rodzicie/dziadkowie, prowadzę z Nimi kurtuazyjną, miłą rozmowę...ale sygnał wychodził z ich strony.
    Wiem, że każdy wiek ma swoje prawa, a starsza osoba może nie mieć ochoty na rozmowy z młodszymi od siebie wiekiem...
    pozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdyby dziadkowie/rodzice siedzieli gdzieś zamknięci, a Ty wychodziłabyś z domu znajomych, krążyłabyś w poszukiwaniu starszych gospodarzy, czy tylko pożegnałabyś się z młodszymi?
      Przecież nie każdy czuje się na tyle swobodnie, żeby sobie latać po czyimś domu i szukać. Zresztą nie wszyscy gospodarze odnieśli by się pozytywnie do takiego latania. Szukałabyś starszych, żeby ich pożegnać? Bo właśnie o to poszło - koleżanka powiedziała tylko koleżance cześć i wyszła (teściowa siedziała zamknięta w kuchni).

      Nie pij tyle tej kawy - wypłukuje magnez ;)

      Usuń
  3. Mam wrażenie, że teściowa oczekuje od Wszystkich uwagi, szacunku, zainteresowania, ale czy sama okazuje to innym? Raczej nie, zamyka sie na ludzi, przechodzi obojętnie... każdy ma sie jej pod nogi rzucać ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, opisane przeze mnie przypadki są tylko kroplą w morzu - dla TEJ teściowej konwenanse są bardzo, bardzo ważne. A za niezauważenie jej potrafi wiercić dziurę w brzuchu przez długie dni...
      Taki typ ;)

      Usuń
  4. Ten się kłania kto ma więcej kultury i nic nie zmieni wiek człowieka czy pozycja w rodzinie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś też się skłaniam ku temu stwierdzeniu. Nic mi się nie stanie, jeśli pierwsza pozdrowię dzieci nie czekając, aż one to zrobią ;)

      Usuń
  5. Ja zupełnie nie rozumiem dlaczego (niektóre) starsze osoby uważają, że należy im się specjalne traktowanie ze względu na wiek. Wiadomo, starszemu człowiekowi, który choruje czy ma problemy, których nie da rady rozwiązać, nawet wypadałoby pomóc. Jednak pozwalanie sobie na niegrzeczność, bezczelność czy wredotę w żadnym wypadku i w zadnym wieku nie powinno uchodzić za normę. Zresztą, im człowiek ma więcej lat, tym bardziej powinien być dojrzały i świecić przykładem dla młodszych. Znam pewną teściową, która każdemu członkowi rodziny waliły prosto w oczy co myśli, a czasami przemyślenia te bywają dokuczliwe i nie na miejscu. Kiedy osoba obdarowana złotą myślą obrusza się, teściowa odpowiada: ja nic złego nie mówię, ja zawsze tylko prawdę mówię i robi się mędrca rodzinnego. Kiedyś nie wytrzymałam i powiedziałam jej, że z prawda jest jak z d..ą, każdy ma swoją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej rodzinie jest więcej takich osób. Niektórzy np. uważają, że nie wypada dzwonić pierwszemu do młodszej osoby - ta młodsza musi zadzwonić. Jeśli z jakichś przyczyn by tego nie zrobiła, starsza absolutnie...

      Usuń
  6. Przed laty zamieszkałem w bloku, gdzie większość mieszkań należała do starszych ludzi. Nie byli nastawieni przychylnie. Nie mówili i nie odpowiadali na dzień dobry. Ale przyjąłem zasadę, że każdemu mówię dzień dobry i mam gdzieś, że mi nie odpowiada. Po jakimś czasie doprowadziłem do tego, że wszyscy mi chociaż odpowiadają :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat tę sytuację postrzegałabym przez pryzmat zachowawczości starszych ludzi - nowy oznacza nieznany. Może ma złe zamiary....? ;)

      Ja już dawno nie byłam w blokach, czasem wpadnę do mamy, ale tam się wszyscy znamy, więc nie miałam punktu odniesienia. Natomiast, gdy kręciłam się w blokach z powodu MM, praktycznie zawsze spotykałam na klatce młode osoby, które zawsze mówiły "dzień dobry". Oczywiście chętnie odpowiadałam i było mi miło, że starsi mówią, iż młodzież taka niewychowana, a ja mam do czynienia z zupełnie inną młodzieżą.
      Podobno w czasach współczesnych ludzie nie znają się w blokach tak, jak my kiedyś, kiedy po kolei można było wymienić wszystkich lokatorów cztero klatkowego bloku. Czasy się zmieniły, bo teraz sporo ludzi wynajmuje mieszkania. Dawniej nie było tego zjawiska.
      A tu proszę miła niespodzianka - "dzień dobry" mówią zupełnie nieznanej osobie, czyli mnie. Do tego są sporo ode mnie młodsi. To naprawa optymizmem. Idą nowe czasy, czasy grzeczności młodych! :)

      Usuń
  7. A ja myślę, że nie można generalizować. I wśród starszych i wśród młodych są życzliwi, mili, sympatyczni i tacy całkiem odwrotnie :) Przypominam to sobie co dziennie, bo po wyczynach mojej synowej musiałabym znienawidzić wszystkie młode kobiety - zostałam srogo ukarana za pobłażliwość i przymykaniu oczu.
    Myślę, że zasada jest prosta: jeśli ludzie chcą się porozumieć, to tak będzie; jeśli chociaż jedno z nich lekceważy relację, to nie ma zmiłuj, ona nie będzie dobra, a pretekst zawsze się znajdzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno byś się zdziwiła, gdybyś o Twojej synowej usłyszała ciepłe słowa od innych osób. Punkt widzenia zmienia się z punktem siedzenia, a układy w rodzinie, choć na zewnątrz wydają się przykładne, często takie nie są. Moja teściowa mawia, że swoje brudy powinno się prać w domu. Wygodnie, zważywszy na okoliczność, jeśli w domu nie jest fair, a sprawy nadają się do interwencji osób z zewnątrz....
      Nie wiem, jaka była Twoja synowa, ale wiem, że różnie to jest, bo i nasze życie wyglądało rozmaicie.

      ...a że są ludzie, którzy często szukają pretekstu, żeby dowalić, to już inna para kaloszy...

      Spokojnego wieczoru :)

      Usuń
  8. Też myślę, że to nie zależy od wieku, znam młodych bez cienia życzliwości i nie rozumiem dlaczego...
    Sytuacja przypomina mi pewien wiersz Brzechwy lub Tuwima, w którym gospodyni wytykała wszystkim brak manier, tylko u siebie tego braku nie widziała...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ta teściowa ma chyba jakiś problem sama z sobą, bo robi "gównoburzę", rozmazując pierdoły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też to tak odbieram. Mnie by się nie chciało robić zadymy o takie pierdoły...

      Usuń
  10. Korona z głowy by jej nie spadła, tylko z zęba :)) A tak na poważnie, to współczuję synowej...lata całe męczyć się z tak toksyczną babą...

    OdpowiedzUsuń
  11. Trudno dodać coś ponad to co napisali inni, może dodam od siebie przewrotnie, zobaczymy jacy sami będziemy w takim wieku. Może też będziemy patrzeć na innych w taki sposób. Ciężko powiedzieć, nawet jeśli teraz czujemy, że jesteśmy akuratni w życiu.

    No to był mój obiad, więc siłą rzeczy jakoś wymęczyłem kaczkę.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Tu chyba nie o wiek chodzi, wiem po sobie...., ale może się mylę, człowiek jest bardzo skomplikowany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz, że aktualny 40 latek piekliłby się o to, że do jego dziecka przyszedł kolega, który za cicho rzucił słowa pożegnania...?
      Myślę, że współczesny ojciec przyszedłby się pobawić z dziećmi, a jeśli byłyby to dziewczynki-koleżanki, mama wpadłaby, żeby pogadać o ciuchach ;)
      I powiedziałaby "cześć" koleżance córki ;)
      Inne czasy :)

      Usuń
    2. Są sytuacje........., że i dziecku można powiedzieć Dzień dobry

      Usuń
    3. ...a może czasy się zmieniły? ;)

      Usuń
  13. Niektórzy ludzie są takimi bucami. Nic na to nie poradzimy, jeżeli oni sami nie zauważają swojego chorego zachowania. Można tłumaczyć, ale nie wiadomo, jak przyjmą nasze spojrzenie na sprawę. Jedno wiem, ludziom podchodzącym do siebie z większą rezerwą, z humorem, jest lżej, są bardziej lubiani i zdrowsi.Życie jest zbyt krótkie, żeby przesadnie roztkliwiać się nad sobą, bo to niczemu nie służy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś sobie tak pomyślałam, że praca między ludźmi nie służyła TEJ teściowej - ciągle chorowała, miała kilka operacji. Przeszła na rentę, potem na emeryturę i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - w ogóle nie choruje. Owszem, ma choroby, jak każdy, ale zdrowie nie sypie jej się tak, jak w latach młodości.
      Może nie każdemu służy kontakt z ludźmi...?
      A jeśli nie rozmawiasz z ludźmi, nie spotykasz się z innymi, jak możesz nabrać do siebie dystansu? ;) To nie takie proste - jesteś skoncentrowana na tych, którzy mieszkają z Tobą, a najbardziej na własnej osobie. Nie masz innego świata...

      Usuń
  14. Stara dobra zasada mówi, że pierwszy się kłania ten kto jest lepiej wychowany.
    W Indonezji nauczyłam się witać/żegnać/pozdrawiać wszystkich obecnych na imprezie/spotkaniu/w domu. Zwłaszcza starszych czy mających ważniejsze stanowisko. Niekoniecznie są to dobrzy znajomi, po prostu osoby, które koniecznie trzeba uhonorować. Jeśli nie mogę pożegnać się osobiście proszę kogoś o przekazanie pozdrowień. Ciekawe czy taka forma by usatysfakcjonowała Twoją teściową

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Indonezja rządzi się zupełnie innymi prawami. To diametralnie inna kultura, niż nasza. W danym kraju trzeba zachowywać się tak, jak jest to wymagane :)

      W Polsce jest w tym kontekście coraz większy luz. Młodzi bratają się ze starszymi. Starsi z młodszymi. Nie ma już "panowania". 20-30 lat różnicy wiekowej nie jest już barierą. Z automatu przechodzi się na "ty". Tak samo luźno traktuje się witanie ludzi. 50-latek mówiący pierwszy "cześć" do dwudziestokilkulatka to nie pierwszyzna. Pokolenie moich rówieśników nie stawia sztywnych norm zachowania tak, jak było to w czasach, gdy moi rodzice mieli tyle samo lat...

      Usuń
  15. wartościowy człowiek nie musi upominać się o zauważenie. ci, którzy się dobijają często są beznadziejnym towarzystwem.
    szacunku nie ma powodu wymuszać krzykiem i wulgarnością, bo to będzie parodia.

    OdpowiedzUsuń
  16. Parodia grzeczności?
    Chyba tak.... ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. gdy sędziwa osoba demonstracyjnie komentuje zachowanie młodszych ,odpowiadam jej agresywnie co o tym myślę i przypomina mi się jak to jechałam tramwajem będąc w 9 miesiącu wielkiej ciąży mając dodatkowo kamicę nerkową . Wszystkie miejsca były zajęte przez starszyznę i ani jedna osoba mi nie ustąpiła miejsca .
    wychowanie jest w nas niezależnie od wieku
    wieczorowo pozdrawiam - Dośka vel Gryzmolinda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, faktycznie nie masz miłych wspomnień...

      Usuń
  18. No po sobie patrząc to wiem, że nie jestem akurat. :) A za X lat może być gorzej. @_@.

    Niedługo dość wolne, a ja w ten weekend będę robił ,,coś" ale większe na studiach.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za 10 lat to Ty wciąż będziesz młody ;)
      Nawet za 20 :)

      Usuń
  19. Zasady są zawsze po to, żeby je łamać czy trochę naginać. Najważniejsze to widzieć drugiego człowieka i nie dorabiać sobie teorii.
    Poza zawodowymi sytuacjami, gdzie muszę trzymać się oficjalnych kanonów, nie trzymam się tak sztywno ustalonych zasad.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze jest też nie uważać, że jest się nieomylnym ;)
      To błąd sam w sobie.
      Nie można obrażać kogoś, kto nie pozdrowił, bo może faktycznie nie zauważył. Dlaczego zakłada się złą wolę, a nie np. czyjeś zabieganie, może brat bohaterki opowieści myślał o swoich problemach i nie zauważył znajomej osoby...?
      W tym jest problem tej teściowej - dostrzeganie w każdej sytuacji tylko negatywnych pobudek...

      W pracy trzeba trzymać się zasad i rzadko są od tego odstępstwa, ale to już inna bajka, prawda? :)

      Usuń
  20. wybacz tekst dał mi do myslenia ale chyba dziś nie jestem w stanie tego skomentować przepraszam

    ale urzekło mnie zdjecie zrzucone kajdany dziekuje

    OdpowiedzUsuń
  21. Starze osoby mają swoje nawyki i inny typ myślenia często powiązany z czasami socjalizmu. Kontakty z teściami są często przyczyną rozwodów i a jak jeszcze młodzi mieszkają w domu teściami.... pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  22. I blog quite often and I truly thank you for your content.
    Your article has really peaked my interest. I'm going to book mark your blog and keep checking for
    new details about once a week. I subscribed to your Feed as
    well.

    OdpowiedzUsuń