wtorek, 30 stycznia 2018

Co zrobić "W RAZIE WU"? Wziąć tabletkę!



Sport to zdrowie?

Nie zawsze.



Na pewno wielu z Was, którzy dłużej mnie czytają pamiętają, iż prawie rok temu, w czasie wykonywania ćwiczeń na stepie, ześliznęła mi się noga .

Efekt był taki iż musiałam uruchomić wszystkie możliwości, żeby tylko nie pójść z tym na SOR.

I nie poszłam.

Za to tonami jadłam przeciwbólowe, żeby móc funkcjonować w pracy. O ilościach wcieranych żeli tego samego użytku co tabletki, już nie wspomnę.



Po ponad pół roku, gdy nadal czułam, że mam tę nogę, ale nie taką, jak bym sobie życzyła, poszłam do lekarza i tu niemiła niespodzianka – doktor nie dość, że nie dał skierowania na prześwietlenie, to jeszcze wypisał przeciwbólowe (wszystko, smarowidła też) i zalecił stosowanie.

- Nie będę zażywała przeciwbólowych – skwitowałam krótko.

- Jak pani nie będzie stosować, to nie minie… - odparł.

- Już zażywałam. – i wymieniłam co stosowałam.

- Dlaczego pani nie mówiła? – w jego głosie słychać było pretensje.

- Przecież to logiczne. Jakbym dała radę przechodzić te pół roku…?



Doktor wypisał skierowanie na zupełnie inną przypadłość, która mnie gnębi już jakiś czas.

- A na tę bolącą nogę też mi pan dał?

- Powie pani przy okazji. Proszę zejść i zapisać się do ortopedy.



Zeszłam. Zapisałam się. Na koniec marca.

Czyli o tej bolącej mam powiedzieć niby wtedy.

A do tego czasu to co mam z nią robić?

U lekarza byłam w listopadzie.

Ehhhhh, jak ten czas leci!

Do końca marca to  prawie mgnienie oka.

Prawie…





Z nogą nie dało się niczego zrobić, oprócz tego, że udało mi się wyedukować w temacie i przedsięwziąć pewne kroki:

- przybliżyć termin wizyty u ortopedy, ale w zupełnie innym mieście

- dowiedzieć, że na tę bolącą nogę TEŻ MUSZĘ MIEĆ SKIEROWANIE, więc muszę znów do doktora (wprowadził mnie w błąd, że „przy okazji powiem”)

- zamrozić na miesiąc karnet na fitness.





I na tym zamrożeniu chciałabym się skupić.

Człowiek jest jednak leniwcem. Miesiąc (bez ćwiczeń) minął szybciutko, a darowany mi czas był niczym obrok dla konia – podobało mi się, bo nie musiałam nigdzie się spieszyć.

Oprócz pracy, bo tej ostatnio miałam w nadmiarze, więc mi się wydawało, że powinnam sobie przytachać łóżko do pracy i w ogóle na noc nie wracać do domu, bo po co…?

Taka musowa sytuacja, która na szczęście wnet się skończy. Ufffffff.

Karnet „rozmrożony”, więc do dzieła… A tu ni stąd ni zowąd jakiś wirus wpełzł do gardła i nijak nie chciał opuścić tego przybytku.

Dopiero antybiotyk. Przeszło momentalnie, więc może ja się tylko łudziłam, że to wirus, a to bakteryja jakaś była.

Faktem jest, że karnet zamroził się na kolejny tydzień – z gorączką i kaktusami w gardle trudno byłoby ćwiczyć. A pracować się da? Ano najwidoczniej da.



Wczoraj nastąpiło apogeum czyli rzeczywisty czas rozmrożenia karnetu.

I ani żaden mikrob, ani wirus, nawet śniegu nie ma, żeby zgonić, że mnie zasypało, więc nie pójdę…

A wiecie co jest w tym wszystkim najdziwniejsze? Że nie można dostać się na zajęcia.

Serio mówię!

Wszystkim do głowy uderzył szampan sylwestrowy, a właściwie postanowienia noworoczne. Najwyraźniej wpłynęły na to, że na sali człowiek koło człowieka.

A właściwie kobieta koło kobiety.

Ani szpilki wcisnąć.

Jedna facet się wcisnął, ale na takich zajęciach to unikat.

Niektórych te postanowienia rodzinnie dotknęły, bo z domu wychodzi żona.

I mąż.

I dzieci.

Wszyscy się spocić.

Fajnie, że taka rodzinna inicjatywa.

Problem jest jeden: w razie WU (jak mawia cała Polska, bo Polacy lubią mówić jednym głosem), nie ma co zrobić z bolącymi gnatami, bo każdy przegania (mało profesjonalnie).

I tak można od Kajfasza do Annasza.

A każdy tylko przeciwbólowe.

„Chciałeś, no to masz!”





Po rozmrożeniu  karnetu wszystko mnie boli.

To podobno endorfiny.

Przeciwbólowych brać nie będę.

Endorfiny będę znieczulać?

Niech się panoszą! 😎



 Zdjęcie pochodzi z darmowej strony pixabay


74 komentarze:

  1. Życzę aby te endorfiny panoszyły się bez ścisku cały rok. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wzajemnie, Iwonko :)
      Niech Ci się panoszą, obojętne z jakiej przyczyny :)

      Usuń
  2. A co to jest WU?
    Faktycznie, ludzie garną się do ćwiczeń, gdy idę lub wracam z pracy koło wielkiej siłowni widzę ćwiczących bieganie, chodzenie czyli to samo co ja robię na świeżym powietrzu...ale zgoda, nie każdy lubi spacery.
    Koleżanki córka na stepie tez doznała urazu...sport to zdrowie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jotko, faktycznie wygrzebałam twój komentarz ze spamu, ale dopiero po tym, jak odpowiedziałam na ten drugi...
      Co to "WU"? Chyba TV nie oglądasz. Może koleżanki używają tego sformułowania, a ostatnio słyszałam to w jakimś programie.
      "W razie WU" czyli na okoliczność wystąpienia niespodziewanych zdarzeń ;)

      Moja koleżanka też doznała urazu na stepie, praktycznie w tym samym czasie, choć na innej siłowni. Ona była na L4 i leczyła nogę, która dalej ją boli. Ja nie. Efekt ten sam - obie nas bolą nogi po kontuzji na stepie.

      Osobiście nie korzystam z urządzeń na siłowni, bo mnie to nudzi - wolę chodzić na fit. Niemniej i tu korzysta się czasem z urządzeń: piłek, ciężarków, sztang, gum i czasem stepów.
      Według mnie to właśnie stepy są odpowiedzialne za kontuzje - musisz poruszać się w rytmie, patrząc na prowadzącą i wchodzić na stopień. Trzeba mieć bardzo dobrą koordynację ruchową oraz "pamiętać", gdzie stoi step.

      Usuń
    2. Miało być: "moje koleżanki" :)

      Usuń
  3. Lekarze są odrealnieni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę im, żeby sami musieli korzystać z usług innych lekarzy ;)

      Usuń
    2. Tak dobrze to nigdy nie będzie...

      Usuń
    3. Wydaje Ci się - też się leczą u innych lekarzy ;)

      Usuń
    4. Ale nie stoją w kolejkach miesiącami, nie muszą brać skierowań do kolegów, czekać na badania latami, zdychać na SOR-ze...

      Usuń
    5. A to prawda - w kolejce czekać nie muszą ;)

      Usuń
    6. Zresztą, z tego, co kojarzę, pielęgniarki też nie muszą - tzw. służba zdrowia nie musi ;)

      Usuń
    7. Aż się dziwię, że ja muszę, bo też jestem poniekąd powiązana z tym...towarzystwem :)

      Usuń
    8. Widocznie w tej mafii "poniekąd" nie wystarczy.

      Usuń
    9. Możliwe ;)
      W każdym bądź razie znam osoby z mojej branży, które potrafią wykorzystać fakt przynależności.
      Ja jakoś nie potrafię....

      Usuń
    10. Dla lekarzy jesteśmy tylko obiektami i numerkami.

      Usuń
  4. Cała ta służba zdrowia jest bardziej chora niż jej pacjenci. A farmakologia pomaga tymczasowo... radziła bym poszukać informacji o leczeniu dotykiem... znaczy uciskamy punkt, odpowiedni za cośtam cośtam i włala, ból znika :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ból może i by zniknął, gdyby chodziło o zwyrodnienie. Nie wiem, czy ucisk pomoże na naciągnięte/zerwane ścięgna ;)

      Usuń
  5. "- Przecież to logiczne. Jakbym dała radę przechodzić te pół roku…?"- najbardziej mnie rozbawiło :)))) Czego Ty wymagasz Ariadno?

    OdpowiedzUsuń
  6. karnet się dało zamrozić,to może ową bolącą nogę też?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamrożenie nogi jest prostsze niż karnetu hihihihi.
      Psikasz tym i owym i już - zamrożona. Przynajmniej na chwilę ;) To się nazywa ICEMIX :) Ten sztuczny lód. Sportowcy tego używają ;)

      Usuń
  7. Chyba blogger mnie nie lubi bo trafiam do spamu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to trafiasz, skoro nie wyciągałam Cię ze spamowych czeluści? ;)

      Usuń
  8. Cała prawda o słuzbie zdrowia,współczuję bolacej nogi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raz bili, raz nie boli.
      Generalnie bardziej wkurza.

      Usuń
  9. No to wypada tylko zdrowia życzyć, co czynię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdrowie jest. Tylko noga trochę nie taka ;)

      Usuń
    2. Był kiedyś taki dowcip o ptaszku, co miał jedną nóżkę bardziej.

      Usuń
    3. Myślisz, że prawie, jak ten ptaszek? ;)

      Usuń
  10. A ortopeda Ci powie, że takich ładnych nóg dawno nie widział...i koniec wizyty...;o)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie, ortopeda w mojej przychodni to gbur. Nie odzywa się do pacjentów i rąbie ich o byle co. sama byłam świadkiem pewnej kłótni pacjenta z lekarzem - pacjent wkurzył się o chamskie zachowanie lekarza i powiedział, co myśli na temat takiego zachowania. Przysłuchiwała się temu cała przychodnia ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mnie też kiedyś podkusiło nie pójść do lekarza ze skręconą kostką - tak nie cierpię chodzić do lekarza, że muszę naprawdę czuć się zagrożona, żeby tam trafić, a wydedukowałam sobie, że od bólu nogi raczej się nie przekręcę. Przetrwałam to w domu, ale dzisiaj noga w kostce potrafi mi się nagle przekręcać na nierównościach, z tym, że już bezboleśnie, hehe :-/

    OdpowiedzUsuń
  13. Przekręca Ci się ot tak? To też jest jakaś anomalia....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak - idę sobie, trafiam w dołek i noga mi się wykręca w kostce. To podobno normalne podczas źle leczonego skręcenia. Z tym, że to nie jest cały czas, muszę własnie wpaść w jakiś dołek, natknąć się na nierówność.

      Usuń
    2. Nie da się z TYM czegoś zrobić?

      Usuń
  14. Od stycznia wszystkie znane mi siłownie mają promocje na karnety...pod warunkiem, że zapłacisz za rok z góry. Znajomy, stary bywalec siłki radził mi, jeżeli chcę się zapisać, to tak koło marca...wtedy jest już normalnie, postanowienia noworoczne się kończą i zaczyna się normalne życie;)
    Zdrowia życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam nadzieję, że w miarę upływu roku, będzie coraz luźniej ;)

      Usuń
  15. Chyba trochę za długo czekałaś......
    Pozdrawiam Ariadno. :) .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba tak. Wciąż powtarzam, że szewc bez butów chodzi ;)

      Usuń
  16. Skąd ja to znam ja rok czasu chodziłam po lekarzach z bolącym barkiem przepisywali mi zastrzyki, tabletki cuda nic nie pomogło oczywiście o prześwietleniu nie było mowy. W końcu znalazł się mądry lekarz który zrobił usg i stwierdził że mięśnie są zerwane i trzeba ciachać. A ja straciłam rok czasu na niewłaściwe diagnozy bo podobno ja sobie to wymyśliłam żal

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu znalazł się mądry lekarz....
      To przerażające! Od razu przypomina mi się historia mego męża i dość specyficznej dolegliwości, na której poznał się dopiero...dziesiąty lekarz oglądający to coś :(

      Usuń
    2. Moja mama straciła zdrową nogę, bo lekarz nieudolnie przeproowadził badanie żył. Utworzył się zakrzep, z którym mama leżała kilka dni i sie skarżyła na ból. Az było za późno.

      Usuń
  17. Ależ to wszystko skomplikowane. Chyba jako blondynka nie pojmę tego wszystkiego...:-)))
    Zapraszam do nowego domku:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jako blondynka też nie pojmuję ;)
      Oczywiście do domku zaglądnę :)

      Usuń
  18. Bolało mnie ucho. Dzwoniłam od jednego laryngologa do drugiego. Zapisy. Najszybszy termin..za miesiąc. Jak żyć z bolącym uchem? Ostatni telefon. Jak długi jest termin oczekiwania?- zapytałam zniecierpliwiona.
    - Pani doktor była chora, więc wszystkie wizyty są poprzesuwane, przyjmujemy tylko w poniedziałki i środy, mogę zapisać panią za dwa miesiące, ale uprzedzam, ze czas oczekiwania może się wydłużyć - jednym tchem odpowiedziała pani po drugiej stronie telefonu.
    - A jak długo będę czekała, gdybym chciałaaa... prywatnie?
    - A chce pani?
    - Oczywiście.
    - Wizyta kosztuje 150 zł, zgadza się pani?
    - Tak!
    - Proszę przyjść jutro o trzynastej , ale punktualnie - usłyszałam, jakby nigdy nic....
    I tyle .. Dla mnie to trochę bezczelność, bo chory, ubezpieczony, albo płaci, albo czeka.
    Szkoda słów.
    Serdeczności Ariadno:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są jednak sposoby na przyspieszenie. Ciekawe czy pomoc była warta kosztu wizyty

      Usuń
    2. Oczywiście Barbaro...kiedy się płaci, to na badanie trafia się szybciej ;)
      Mojego ortopedę miałabym tuż tuż, nawet nie pytałam, choć pani w okienku też zapytała, czy chcę prywatnie.
      - Nie, nie chcę! - powiedziałam.
      - Za dużo kasy już władowałam lekarzom: ginekologom, dentystom, dermatologom i specjalistom innej maści - pomyślałam - Dość tego i VETO! Od teraz wszystko na NFZ.
      No to pani wynalazła mi termin za 4 miesiące.

      Zgadzam się - szkoda słów.

      Usuń
    3. Warto wydać pieniądze, żeby szybciej się wyleczyć i nie męczyć. Zresztą ucho dawało o sobie boleśnie znać, więc czekanie byłoby udręką. Pomogło szybko. Następnego dnia nie było już bólu, a po tygodniu byłam zupełnie zdrowa.
      Ariadno myślę,że co innego jedna wizyta, a co innego częste powroty i kolejne opłaty. W każdym razie pieniądze mogą załatwić wiele rzeczy. Niestety dla mniej zamożnych. Miłego dnia:)
      Barbara

      Usuń
    4. Przerażenie mnie ogarnia, gdy ludzie podążają z upartością maniaka do lekarza, który skórę z nich zdziera. Może niektórym się wydaje, że jak drogi, to dobry? ;)

      Usuń
  19. U mnie na siłowni też najwięcej ludzi na początku roku i potem miesiąc przed sezonem plażowym ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to można coś zrobić z oponką na brzuchu na miesiąc przed plażowaniem? hihiihih

      Usuń
  20. Ja skręciłam kostkę, i też na razie nie ćwiczę...Wiem że później będzie mi koszmarnie ciężko wrócić, bo ja lubię ćwiczyć ale dopiero jak już zacznę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zaczniesz, to będziesz ćwiczyć, ale jak się przerwie, to nie chce się zaczynać.
      Lepiej ćwiczyć cały czas ;)

      Usuń
  21. y dojścia do formy i zdrówka życzę w takim wypadku.
    Ay endorfinki niech szaleja, szaleją ....:)

    OdpowiedzUsuń
  22. "Obywatelu ulecz się sam" . Takie hasło powinno wisieć w przychodniach lekarskich, nawet tych prywatnych
    Przykre, że cierpisz i jeszcze zmagasz się z systemem.
    Życzę zdrowia i... cierpliwości

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cierpieć (aż tak! ) nie cierpię :)
      Może nadmiar pracy nadwyręża mi nogę, ale co zrobić. Odcinam kupony od tego zwariowania ;)

      Nie cierpię za to służby zdrowia, w jej polskim wydaniu!

      Usuń
  23. WU też dla mnie jest tajemnicą, w życiu nie spotkałam się. A służba zdrowia? Korzystam tylko z prywatnej, i jakoś jest, nawet nieźle :). Co do siłowni - tez nie bywam, bo tam mdleję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpisz w google sformułowanie "w razie wu". Zobaczysz ile jest tłumaczeń tego wyrażenia i jak bardzo jest ostatnio popularne w naszym kraju ;)

      Prywatnie musi być nieźle.
      Choć i z tym różnie bywa... Mogłabym podać przykłady, ale nie chcę się narażać ;)

      Usuń
  24. staram się ćwiczyć, ale każdą okazję wykorzystuję by tego nie robić - bo gardło boli, bo ciężki dzień w pracy, bo, bo, bo... zawsze mam wymówkę. Teraz udaje mi się ćwiczyć 2-3 razy w tygodniu, ale dążę do 3-4 razy.

    Co do kostek - ja swoje skręciłam, potłukłam, połamałam kilka razy. To moja zmora, raz w roku coś poważnego stanie mi się w którąś kostkę. Miałam już gips, ortezę na 3 miesiące, rehabilitacje, znam temat aż za dobrze. Jedno mi niestety zostało - kostki bolą mnie niemal non stop. Szczególnie po intensywnym dniu... A jak pogoda się zmienia to już dramat...

    codziennyuzytek.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed spadnięciem ze stepu potrafiłam chodzić nawet codziennie ;) Jednak to jest gruba przesada i szybko człowiek czuje się wypompowany. Przy intensywnych ćwiczeniach mięśnie nie nadążają się zregenerować.

      W sumie to nigdy się nie połamałam. I nie byłam ani w ortezach, ani nie byłam rehabilitowana (w żadnej z części ciała ;) ).
      Jak na to, ile już żyję, nie jest to chyba zły wynik ;)

      Usuń
  25. No tak nieleczone się mści☺.Dlatego zapamiętaj kobietko puchu marny ,że musisz zawsze na gorąco galopować do lekarza ..Ja kiedyś upadłam na chodniku będąc w Toruniu jeszcze,szłam z koleżanką ,chodniki porobione w kostkę ☺Ja rozglądałam się po kamieniczkach,nie zauważyłam spadu i łubu-du-bu ...niech żyje nam☺☺☺.Kostka tak mnie bolała ,że od razu na dyżur do szpitala..I dobrze zrobiłam,bo miałam skręcona kostkę ,ścięgno naciągnięte..Założyli gips i dzisiaj niczego nie odczuwam.Samemu nie warto się leczyć , nawet z pękniętą kostką możesz chodzić ,ale po czasie będziesz odczuwać ciągle ból przy wysiłku ..U Ciebie sprawa przedawniona z noga ,możesz mieć teraz kłopot.Na siłkę nie chodziłam nigdy,w domu pokonuje kilkanaście razy schody .To mi wystarczy☺☺.Mam dobre geny,otyłość mi nie grozi::))Życze zdrówka::))

    OdpowiedzUsuń
  26. Było się rozglądać po kamieniczkach? ;)
    Ja się po niczym nie rozglądałam i też spadłam. Poza tym...cóż oznacza moje spadnięcie wobec tego, że wnet będą mnie kroić. I już się denerwuję, bo będę unieruchomiona przez jakiś czas :( I wykluczona zawodowo...
    Nie wiem, czy będę potrafiła tak sobie nic nie robić ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Muszę odpisać tutaj, bo moje komentarze pod Twoimi odpowiedziami znikają.

    Myślę, że wielu ludzi niestety tak myśli.. "drogi lekarz więc dobry." A może powinno się myśleć, że drogi, więc bezczelny, bo za kilkuminutową wizytę życzy sobie całkiem niezłą kasę, wykorzystując sytuację? Czasem sam lekarz nie wierzy w poprawę, ale wypisuje kolejne recepty i zaprasza na kolejne wizyty. Pozdrawiam ciepło Ariadno:)

    OdpowiedzUsuń
  28. ...a najzabawniejsze, gdy kilku pod rząd pacjentów ma wypisane jedne i te same leki ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Ciekawa opinia o drogich lekarzach, ja mam podobną.
    Syn poszedł do młodego ortopedy (co miał głowę świeżą zamiast rutyny) bo do takiego mógł od ręki prywatnie, rozpoczął leczenie i już jest poprawa za niewielkie pieniądze. Ech ta dobra zmiana....:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście za niewielkie pieniądze. Mój syn ma diametralnie inne doświadczenie i kupę wydanej kasy, a noga, jak bolała, tak boli. Leczył się w renomowanej poradni dla sportowców z całego kraju...

      Usuń
  30. Gdyby tak endorfinami można byłoby wyleczyć bolącą nogę, ząb i łokieć, wtedy lekarze mieliby problem z pracą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...żeby tak...
      Niestety to nie takie proste ;)

      Usuń
  31. Chociaż stopień bólu zależy też od naszego do niego nastawienia. Coś w tym jest, bo lekki ból można spokojnie przeżyć, a nawet o nim zapomnieć, czego jestem najlepszym przykładem ;)

    OdpowiedzUsuń
  32. Staram się tak żyć, żeby unikać lekarzy. Najdelikatniej mówiąc, nie mam o nich najlepszego zdania.

    OdpowiedzUsuń
  33. ja złamałam kiedys duży palec u nogi. Ale nie poszłąm do lekarza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też staram się tak żyć, choć nie zawsze się udaje.
      Skąd wiesz, że palec był złamany?
      Pewnego dnia mojemu mężowi spadła metalowa belka na dłoń. Niby nic. Trochę słabo mu się zrobiło, ale jakoś przeszło to bez echa. Szybko jednak okazało się, że coś tam w dłoni trzasnęło i się złamało, a rękę wsadzono w gips. Nawet nie było widać, że złamane ;)

      Usuń