wtorek, 24 marca 2020

Boję się o jutro czyli na gorąco z pierwszego frontu



Wczoraj przeczytałam wypowiedź pielęgniarki pracującej na oddziale intensywnej terapii i odczuwającej wielką traumę z powodu obaw związanych z ewentualnym zachorowaniem.

- Przegrałam swoje życie za trzy i pół tysiąca złotych – napisała.

Nie przeczę. Pielęgniarki wykonują czarną robotę, ale…mnie nikt z balkonu braw nie bije, gdy idę TERAZ do pracy. Nie bije mi też, gdy idę we wszystkie święta i Nowy Rok.

W przeciwieństwie do bohaterki reportażu, ja lubię swoją pracę.

I to w dodatku za mniejsze pieniądze, niż zarabia Pani pielęgniarka.





Jak wygląda sytuacja na froncie walki z wirusem?

Wszyscy dookoła mają szyby – na stacjach paliw, w pobliskim sklepie. My wciąż pracujemy przez okienko, co niemożebnie wydłuża czas obsługi pacjenta. W nawyk weszła nam już obsługa w kaskach z szybą na twarzy. Początkowo pacjenci dziwnie nam się przyglądali. Teraz przywykli. Każdy chce żyć. My też.

Jedni z nas boją się bardziej, inni mniej lub słabiej to okazują.

Jednak wszyscy mamy świadomość, że kiedyś TO też nas dopadnie. Kwestia czasu.





Przestałam się wysypiać. Jedni krzyczą, gdy się stresują, ja przestaję spać. Chodzę zmęczona, z wiecznym bólem głowy. W czasie bezsennych nocy martwię się o naszą przyszłość.

Codziennie oglądam wiadomości o nowych zachorowaniach. Słucham wieści z wirusowego frontu z nadzieją, że wybawienie może być coraz bliżej.

Z każdym dniem staję się coraz bardziej nerwowa, a to z powodu bezsensowności zachowań ludzkich. Źle wróżę naszemu narodowi. Niby ulice opustoszały, ale do nas wciąż przychodzą klienci. Jest ich bardzo wielu!

W kolejce wciąż stoją starsze osoby kupujące bezsensowne suplementy, bez których można się obyć. Dziś przyszła młoda matka z dwójką dzieci.

- Proszę dwa lizaki na gardło.

- Czy nie szkoda pani ciągnąć dzieci do apteki, kiedy szaleje wirus? – zapytałam podając słodycze.

Wzruszyła ramionami.

- Mnie to wszystko śmieszy.

- Co panią śmieszy? To, że we Włoszech umarło sześć tysięcy osób?

Zajrzałam jej głęboko w oczy. Musiałam wyglądać śmiesznie w konfrontacji z jej uśmieszkiem: przejęta, w masce nasuniętej na czoło.





Zachowanie tej dziewczyny uświadamia, jak wiele osób wciąż nie zdaje sobie sprawy z potęgi wirusa.

Zamknęłam okienko. O sposobie takiej sprzedaży mówi się, że to "pocałunek śmierci".

To, że wydychane powietrze wraca do apteki, najbardziej widać wtedy, kiedy jest zimno – para z ust pacjenta wlatuje do pomieszczenia.

Czy ochroni nas kask, który mamy na głowie?





Padła propozycja., żebyśmy podzielili się na dwie niezależnie działające grupy, które nie spotykają się ze sobą. Ma to zapewnić płynność funkcjonowania apteki w razie, gdy jedna z grup zachoruje.  Nie widzę w tym dbałości o pracowników, lecz zupełnie inny aspekt.

Czy zdrowa grupa ma pracować za dwie?

Tymczasem wciąż jeszcze nie mamy szyb, żeby pacjenci nie musieli marznąć na mrozie, a my przemierzać kilometrów do okienka. Pracownicy apteki są przecież dużo bardziej narażeni niż sprzedawcy w miejscach, do których przychodzą (raczej) zdrowi ludzie.

Dlaczego nie możemy się doczekać tych nieszczęsnych szyb?

Jesteśmy przecież pierwszym frontem do walki z wirusem!





Dlaczego napisałam tak obszernie o tym, co sama teraz czuję?

Wkurzyła mnie postawa pielęgniarki. Współczuję pacjentom takiej opieki.





Wiecie co?

Boję się. O moją rodzinę. Że mogę ich zarazić.

Kiedy pomyślicie, że nie macie co robić z wolnym czasem, przypomnijcie sobie o mnie.

Chętnie zamienię strach na nudę w domowych pieleszach.

Bywajcie zdrowi!



29 komentarzy:

  1. Mogę sobie wyobrazić, co czujesz. I jestem z Tobą sercem. Pracuję w Domu Opieki w Niemczech, na oddziale Demencji. Co ja bym dała, żeby móc pobyć w domu, nawet za darmo. Nie dostałam planowego urlopu. Nie wiem czego oczekiwać, gdy idę na dyżur. Miałam zwolnić się z pracy z końcem kwietnia, bo mam w Polsce dom, którym zajmuję się pół roku, a potem wracam do pracy do DE. Ale nie mam sumienia zostawić moich podopiecznych i moich pracodawców w sytuacji, gdy brak rąk do pracy. Po prostu zaciśnijmy zęby i wytrzymajmy. Przecież to się kiedyś skończy, ten koszmar....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niemcy z tego co obserwuję, radzą sobie dość dobrze. Tak naprawdę jak skończy się ten dziwny wyścig z chorobą, podsumujemy dopiero za kilka miesięcy/rok...

      Też potrafię sobie wyobrazić co czujesz. Natomiast nie do końca pojmuję zgodę na masowe powroty Polaków zza granicy.
      Żyją tam, pracują i zazwyczaj mają lepszą opiekę medyczną na obczyźnie, niż w naszym kraju. Po co w takim razie pchać się w coś, co może okazać się dużo większym ryzykiem? Często wracają z regionów masowych zakażeń. Mogą zarazić rodaków, sami otrzymując mniejsze ramy pomocy, niż w obcym kraju. Nie wiem, czy to ryzyko (też dla nas, żyjących tutaj całe swoje życie), jest warte zachodu.
      Jak Ty to widzisz? Jak wygląda opieka medyczna dla Polaków w Niemczech? Czy jest na jednakowej stopie, jak dla Niemców? Dlaczego Polacy tak gremialnie zdecydowali się powracać? Powinniśmy jako ich ojczyzna pozwolić na te powroty, czy nakazać przeczekanie tam, na miejscu?
      Jak to widzisz?

      Usuń
    2. Ariadna, nie wiem sama co myśleć. Pisałam do Ciebie cztery dni temu. A dwa dni temu sytuacja w mojej pracy "trochę" się zmieniła. U jednej z podopiecznych zauważono charakterystyczne objawy. Wykonano test, na wynik czekamy do poniedziałku 30 marca. Rzeczona osoba pozostała w Domu Opieki, nie jesteśmy w stanie jej odizolować,(demencja), a nawet gdyby było to możliwe, to przecież miała kontakt z wieloma innymi osobami, więc....
      Personel dostał nakaz ubierania specjalnych kitli oraz masek, rękawiczki to obowiązek od zawsze w takiej pracy, podobnie jak środki dezynfekujące.
      Nie muszę dodawać, jak "komfortowo" pracuje się w takim stroju. Mdlejemy z gorąca:(. Wczoraj zgłosiłam się na ochotnika na zastępstwo osoby, która z dnia na dzień porzuciła pracę.
      Nie mogę ustosunkować się do kwestii masowych powrotów do Polski. Myślę tylko, że Polacy nie są rzetelnie informowani o ilości zakażeń. Być może Polska jest w gorszej sytuacji niż Niemcy, i to nie jest tak, że powracający do kraju "przywleką" jeszcze więcej zarazy.
      Co do służby zdrowia tutaj- bywa różnie. Nie wolno generalizować. To chyba zależy od przysłowiowego łutu szczęścia.
      Jeśli chcesz pogadać, napisz do mnie: ekoszinowski@gmail.com
      Nie mam nic do ukrycia, ale krępuję się zabierać zbyt dużo miejsca na Twoim blogu.
      Pozdrawiam :) Ela

      Usuń
  2. Strach towarzyszy chyba wszystkim myślącym, najmniej chyba młodym, obserwuję takich na osiedlu.
    U nas w aptekach dobre zabezpieczenia, ale czy to wystarczy?
    Mąż musiał wykupić stały lek, ja czekałam z daleka, przed mężem para młodych ludzi, on strasznie przeziębiony, ona rozchachana. Przecież mogła sama przyjść, by mu coś kupić na to przeziębienie...jeśli tak chodzili razem, to ile osób zarazili?
    Trzymam kciuki za twoje zdrowie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Młodzi różnie - jedni myślą, inni nie. Generalnie mają nadzieję, że ich wirus nie powali. Statystyki są nieubłagane. Ostatnio zmarła przecież 37-latka i 43-latek. To nie są starzy ludzie.
      Skąd w takim razie owa niefrasobliwość?

      Zdróweczka dużo! :)

      Usuń
  3. Bardzo mnie poruszył Twój wpis, całym sercem Cię wspieram i przesyłam dobre myśli. Tylko tyle mogę zrobić. A tu, u siebie pojawiam się w sklepie nie częściej niż raz w tygodniu, w aptece też nie mam pilnych spraw. Trzymaj się, jeszcze będzie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam dreszcze jak to czytałam... poruszyłaś mnie. Ściskam Cię mocno.

    codziennyuzytek.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Perspektywa szyb jest coraz bliższa. Nie ma źle ;)

      Usuń
  5. Bardzo trudna zrobiła się twoja praca w tym czasie zarazy. A przecież z leków na receptę korzystają ludzie aktualnie chorzy i z chronicznymi schorzeniami. Praca przez okienko, to prawie, jak praca przy straganie. A powietrze znów zrobiło sie zimne (dziś lodowaty wiatr). Chyba właściciel apteki oszczędza na zabezpieczeniach. Wszędzie ta "kasa". A nie wystarczyłaby czerwona linia na podłodze, której nie wolno przekraczać? Widziałam tak w wielu mniejszych sklepach. W końcu wirus nie fruwa w powietrzu, tylko przenosi się przez ludzi i przedmioty (i oczywiście jest "wystrzeliwany" przez wydychane przez ludzi powietrze, gdy stoją zbyt blisko innych ludzi).
    Ech, masz bardzo trudny czas, ale to minie. I znów będziesz chodzić do pracy z radością. Tego życzę z całego serca! I dużo zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na straganie nie jesteś oko w oko, jak w przez okienko w aptece. Oddychamy jednak powietrzem, którym i pacjenci...
      Na powietrzu dochodzi do większego rozproszenia, nawet jeśli ktoś jest chory.
      Ciągle się o tym pisze:

      https://mgr.farm/aktualnosci/poslowie-pytaja-rzad-o-wsparcie-dla-aptek-i-punktow-aptecznych/


      Usuń
  6. Wszyscy się boją...Jedni zaczynają panikować...Inni siedzą w kuchni i pieką bułeczki...Każdy boi się po swojemu...Wasz strach byłby dla nich zabójczy...
    Trzymaj się !! ;o)

    OdpowiedzUsuń
  7. Robi wrażenie ten Twój tekst.
    Tylko czy przeczytają go te osoby do których jest adresowany?
    Współczuję Ci.
    Trzymaj się Ariadno :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może przeczyta choć jedna osoba, która przychodzi po nieważne rzeczy (w ogóle, do sklepu też można chodzić 5 razy dziennie, za każdym razem kupując bzdury - niektórzy są w tym mistrzami, bo...muszą gdzieś wyjść ;)).
      Może zastanowi się nad tym, że ryzykuje.

      Usuń
  8. Sytuacja przerosła wyobrażenia zwykła codzienność. Nigdy, nikt nie przypuszczał ze dojdzie do takiej sytuacji. Ludzie są straszni tzn nie potrafią zachowywać się z rozwagą poprostu puszczają im nerwy. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Umierają coraz młodsi ludzie. To przerażające!
      Podziwiam Cię, Krysiu, za tę umiejętność malowania :)

      Usuń
  9. Na całym świecie pracownicy służby zdrowia zgłaszają nękanie
    i dyskryminację od początku kryzysu koronowirusowego.
    Są opluwani,uderzani,eksmitowani z mieszkań.
    "Jesteśmy postrzegani jako chodzący po płytkach Petriego"
    -mówi pielęgniarka z USA.
    Innej pielęgniarce,właściciele mieszkania wystawili rzeczy przed dom i zmienili zamki.Wcześniej ta pielęgniarka robiła im zakupy i dowoziła ich do lekarza(seniorzy).
    Następni mogą być pracownicy aptek,kasjerki w supermarketach.
    Mam w rodzinie pielęgniarki i lekarzy,kuzynka pracuje w aptece.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  10. O TAKIM nękaniu nie słyszałam, szczerze mówiąc. Natomiast naród jest tak roszczeniowy, że aktualnie nie podoba im się wszystko - począwszy od tego, że obsługuje się ich przez okienko, a skończywszy na tym, że nie ma wszystkich leków. Coraz częściej pacjenci wszczynają awantury, bo na przykład przyjdą z receptą, której termin realizacji jest od przyszłego miesiąca i nie da się wydać leku. Jeden z takich pacjentów rzucił na nas przekleństwo. Inny wykrzyczał, że w TEJ aptece nic nie ma (prawie wszystko było, ale faktem jest, że hurtownie też mają ograniczenia i przyjeżdżają rzadziej - pracownicy, jak w całej Polsce pobrali wolne).
    Pisze się o nas w necie i zarzuca przeróżne dziwne rzeczy. Nikt nie zna tej pracy "od środka" i nie zdaje sobie sprawy z faktu, iż na wiele rzeczy nie mamy wpływu. Siedzią ludzie w domu, nudzą się. Pod pozorem "ważnego" wyjścia idą do apteki i żądają preparatów, bez których spokojnie można się obejść.
    Staruszkowie przychodzą po kilka razy po totalne pierdoły. Dramat! Puste ulice, które pokazują w tv to fikcja - planty były dziś pełne spacerowiczów, a markety klientów. Castorama pęka w szwach, a nam się zarzuca, że pacjent przy okienku stał zbyt blisko drugiego, a my na to pozwalamy. Czy dorośli to zupełne dzieci, żeby ich ciągle pilnować?
    Porażka....

    OdpowiedzUsuń
  11. Serdeczności Henryku i dzięki za odwiedziny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. We wszystkich aptekach w Nowej Rudzie(3)były szyby.
      Po remontach usunęli.Praca farmaceuty,to praca w warunkach szczególnych-szczególnie teraz.Były szyby,a farmaceutę tytułowano-pani magister(pięknie),ale nie o tytuły tutaj chodzi,ale o szacunek.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
    2. ...bo wiesz jak to działa? Klient nasz pan, więc frontem do klienta :)
      Teraz się okazało, że to zwykłe narażanie pracowników, a nie grzeczność w stosunku do klienta/pacjenta ;)
      Swoją drogą w każdych wiadomościach trąbią o pielęgniarkach i lekarzach. O farmaceutach nikt nie mówi. Jeśli coś przeczytam - o zagrożeniu, ochronie, zamykaniu aptek - to tylko na stronach przeznaczonych dla farmaceutów. A może po prostu mam pecha i w TV mówią, tylko nie trafiam...? ;)

      Usuń
    3. Z pośród wielu informacji o zagrożeniu farmaceutów na świecie...
      "Farmaceuci na pierwszej linii ognia"
      https://www.pgeu.eu
      :)

      Usuń
  12. Zadziwiające jest to, że nie macie jeszcze szyb. Byłem wczoraj na rynku (takim pod dachem) - tam każdy box ma szybę, nawet niektóre stragany/namioty na świeżym powietrzu!
    Nie wiem, czy oglądanie wiadomości jest dobrym sposobem na strach - pamiętaj, że dziennikarstwo sprzedaje głównie złe wiadomości, dobre kiepsko się sprzedają.
    Najbardziej boję się nie wirusa, choroby czy nawet śmierci, ale tego co będzie po. Bo kryzys potrwa najmniej dwa lata, a w pierwszej kolejności zmiecie ludzi na umowach zlecenie i o dzieło, czyli takich jak ja...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki paradoks - szewc bez butów chodzi....

      Na razie drżę o najbliższą przyszłość - czy wszyscy, w niezmienionym składzie dotrwamy do wygasania wirusa.
      O tę dalszą też się martwię, choć mnie osobiście nie dotknie, bo w mojej branży raczej za mało ludzi, niż za dużo. W dodatku jak pokazuje sytuacja, zamknięcie apteki na terenie miasta powoduje paraliż wykupywania leków.
      Ogólnie martwię się kryzysem gospodarczym. Już obserwuję spadek oprocentowania lokat. To zapewne dopiero początek...

      Usuń
  13. U mnie obsługę klienta zawieszono nie tak dawno temu, a i to dopiero po wysłaniu petycji. Nie wiem jak wysokie jest ryzyko przeniesienia się wirusa na dokumentach, jednak i tak pewna doza niepewności jest. Chociaż w porównaniu z sytuacją w pracy u Ciebie to u mnie jest bezpiecznie na jakieś 90% normalnej sytuacji.

    Wziąłem się za czytanie, mam sporo książek, część czytałem parę razy nawet, a są też zupełnie świeże. I czas mija jakoś w miarę dobrze już.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas urząd jest zamknięty na siedem spustów. Nie załatwi się kompletnie nic. Urzędnicy nie mają kontaktu z klientem, a dokumenty wrzuca się do...urny i czeka na telefon, choć decyzje zmieniają się z minuty na minutę (raz każą przyjść na konkretną godzinę, potem ją zmieniają na inną, w końcu wykluczają jakikolwiek kontakt).
      Oni się boją, choć teoretycznie powinni ich odwiedzać ludzie zdrowi. Co my mamy powiedzieć? A co te wszystkie służby, których praca polega typowo nad ujarzmieniem wirusa? W kontekście takiego niebezpieczeństwa, ich strach wydaje się irracjonalny.

      Miłego czytania :)

      Usuń
  14. Ludzie są nieodpowiedzialni , beztroscy , głupi.... I wiek tu akurat nie ma znaczenia. Nie zdają sobie sprawy z niebezpieczeństwa jakie sami stwarzają nie tylko sobie ale i innym .
    Twój strach jest wysoce uzasadniony.... myślę , że jest teraz parę takich zawodów, które są tą pierwszą linią frontu. Żadna nasz wdzięczność czy oklaski tego strachu nie zrekompensują.
    Po Twoim wpisie moje myśli będą często do niego wracać. Przytulam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Molly, dzięki za wsparcie :)

      Wczoraj poruszył mnie apel piosenkarki Kasi Kowalskiej o pozostawanie w domu. Jej córka leży w Anglii pod respiratorem, zainfekowana koronawirusem.
      Mam nadzieję, że ten apel obejrzało wielu Polaków. Emitowano go w różnych programach informacyjnych.

      Spokojnej niedzieli :)
      Idą śniegi ;)
      Ja najniżej, do mnie dotrą najpóźniej :)

      Usuń