poniedziałek, 22 marca 2021

O kulturalnym Zenku i kinder niespodziance

       Czekałam, czekałam i się doczekałam. Psię było wszędzie. Na mnie, w oknie, na siedzeniu. W końcu usnęło.

- Mały berbeć. W końcu go mam - pomyślałam z tkliwością o zwierzątku. 

 

Miał jakieś 2-3 kg wagi. Mieścił się na rękach. To z jego powodu wzięłam tydzień urlopu. Jeśli ktoś przymierza się do posiadania szczeniaka, zainwestowanie wolnego w jego wychowanie gdy pojawi się w domu, zwróci się tysiąckrotnie. Przynajmniej jeśli chodzi o naukę czystości. 

Wiedzę, gdzie się  robi siku i kupkę, nasz "dzidziuś" posiadł w około dwa tygodnie. Gdybym pracowała, nie poszłoby nam tak szybko. 

 

 





 

 Taka psina rośnie niczym na drożdżach i zwiększanie jego gabarytów wyhamowuje się około piątego miesiąca życia.

 

 





 

    Aktualnie ma prawie 6 miesięcy i wiekowo można go porównać do ludzkiego nastolatka. Wszystko go ciekawi i we wszystkim chce mieć własne zdanie. To się oczywiście gryzie z tym, czego chciałby właściciel.  O mało nie umarłam ze strachu, gdy mały będąc na spacerze, pogonił stado saren i zniknął z pola mego widzenia.

Ten jeden jedyny raz zadecydował o tym, że na razie raczej nie spuszczę  go ze smyczy.

Wraz z momentem posiadania pieska, zaopatrzyłam się w parę akcesoriów, które pochłonęły trochę pieniędzy, bo wiedziałam, że z TYM PSEM TRZEBA COŚ ROBIĆ, a rzeczy te będą mi potrzebne, żeby osiągnąć zamierzony cel. 

Należą do nich między innymi:

- dwie klatki (jedna w domu, druga w samochodzie), 

- trzy różnej długości smycze ( do tresury)

- kongi  (można napchać do nich jedzenia i pies ma zajęcie przez jakiś czas - sprawdza się zwłaszcza wtedy, kiedy trzeba wyjść z domu). 

- mata węchowa (można w niej rozrzucić suchą karmę i wsadzić do klatki - efekt ten sam, jak przy kongach - pies wyhamowuje nadmiar energii). 

- szarpaki z kudłatych nakładek na mopy do nauki puszczania na komendę. 

Tyle z rzeczy najważniejszych, oprócz fachowej literatury, w którą się zaopatrzyłam. Na bieżąco staram się słuchać webinarów pana Jacka Gałuszki (polecam dla psiolubnych!) oraz mistrzyni Polski w obedience czyli w zawodach posłuszeństwa dla psów, Magdaleny Łęczyckiej-Mrzygłód. Lubię posłuchać także wykładów Kasi Biskup i poczytać jej blog piesologia.pl 

Z młodym uczestniczyliśmy w dziesięciu lekcjach szkoleniowych z dziewczyną z mojej okolicy, która jest treserem i behawiorystą. 

Bordery to psy o mocnych charakterach. Naprawdę trzeba do nich sporo cierpliwości, konsekwencji i oczywiście czasu. 

Jeśli ktoś chciałby takiego pieska dla swojego dziecka - odradzam. To nie jest rasa dla dzieci i osoby, która nie wygospodaruje dla niego codziennie trochę czasu. 

Nie dajcie się zmylić temu kokieteryjnemu spojrzeniu.  




 

Opowiem o jednym zdarzeniu...

Przygotowywałam poczęstunek z racji pewnych okoliczności. Tego dnia nie miałam czasu, żeby wyjechać poćwiczyć z borderem.

Popołudnie spędziliśmy w całkowitej ciszy - ja pichciłam, psina wyjątkowo była strasznie senna. Przespała całe popołudnie. Na drugi dzień poszłam rano do pracy, a zanim wszyscy domownicy opuścili  dom, zrobiło się popołudnie. Pies był sam w domu ponad godzinę. Zanim dotarłam po pracy do domu, zastałam istne pobojowisko - rozwalona miska i plastikowe pojemniki, które były w zasięgu łap, pościągane kwiatki z parapetów i wysypane na kafelki podłoże z doniczek. Dostało się przedłużkom, które można było ściągnąć. Sprzątanie tego bałaganu zajęło dobrą godzinę. W kompletnej ciszy porządkowałam teren i obserwowałam bordera.  Ten, jak gdyby nigdy nic udawał, że śpi. 

 


 

   Kiedy brałam małego, zastanawiałam się, jak dogada się z moim staruszkiem. Wszystko poszło jak po maśle. Mały jest trochę nieznośny i czasem dokucza dziadziowi, ale generalnie psy się lubią.  







 

 

     Praca ze szczeniakiem, a potem psim podrostkiem jest naprawdę absorbująca i nie zawsze przynosi oczekiwane rezultaty. W jednym dniu ćwiczenia wychodzą lepiej, w innym gorzej. 

Pewnego dnia, jakieś dwa tygodnie temu, wybrałam się z psiakiem, żeby potrenować chodzenie w miejscu, gdzie jest więcej ludzi czyli w miejscowym parku. O dziwo kudłacz nie boi się chodzenia po moście. Podobno to rzadko spotykana okoliczność. Młode psy zazwyczaj czują lęk przed wysokością. 

Stoimy na metalowej kładce i ćwiczymy. Do mostku zbliża się kobieta z psem. Widzę zamach ręki i już leci w górę patyk, a za nim pies kobiety. Uradowany niesie zdobycz. Najwyraźniej ta dwójka zmierza na most. Przyciągam swojego biało-czarnego do kąta na kładce i mówię:

- Chodź tu, nie strasz pieska....

Bordery potrafią się maniakalnie wręcz wgapiać we wszystko, co ich interesuje, a potem sus i już są przy delikwencie. 

Chcę tego uniknąć. Jeszcze mocniej przyciągam do siebie smycz.

Słyszał ktoś o agresji smyczowej? Mamy tego namiastkę. Mój pies wyrywa się do tamtego. Ja napinam smycz. Mój czuje siłę, która go trzyma, ciągnie jeszcze bardziej. 

W końcu kobieta z psem wychodzi na platformę kładki. Odwraca się do psa i mówi:

- Zenek, ty jesteś kulturalny pies. Nie potrzebujesz smyczy. 

W tym momencie nie wiem, czy się śmiać, czy płakać. 

- My się dopiero uczymy... - rzucam za jej oddalającymi się plecami, ale widzę, że kobiety to nie obchodzi. Spektakl z udziałem jednej aktorki już się rozegrał. Miała swoje pięć minut.


Co kieruje takimi ludźmi?

Czy ta kobieta ma świadomość, że każda rasa jest inna? 

Pozostawiony w domu maltańczyk, wyśpi się w najlepsze. Border z braku zajęcia może zdemolować mieszkanie. Z psami jest jak z ludźmi. Jeden potrafi przesiedzieć w jednym miejscu kilka godzin, inny nie usiedzi ani pięć minut. 

Do dziś na wspomnienie tamtego zdarzenia chce mi się śmiać. I tak do końca dalej nie wiem, co mam o nim myśleć ;)


Żeby gorycz osłodzić nutą słodyczy, zakończę niedawnym wspomnieniem z apteki.

- Poproszę kinder niespodziankę - mówi do mnie mężczyzna. 

- Może pan powtórzyć...?

Usłyszane przed chwilą słowo dalej mi nic nie mówi. Klient widzi moją konsternację i mówi:

- Jak to pani nie wie? TEST CIĄŻOWY proszę.

I uśmiecha się szeroko.


Pięknej wiosny Wam życzę!😎



60 komentarzy:

  1. Znakomita opowieść!
    Wczułam się w rolę i drapiący w okno na balkon mój kot przerwał na moment mój zachwyt nad przeuroczym borderem. Takiej opieki i takiego podejścia do zwierząt inne mogą tylko pozazdrościć. Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eh, Jolu, to wszystko nie jest takie proste, jak opisuję.
      Jest dużo trudniejsze, bo najważniejsze w tresurze jest skupienie zwierzęcia. Wiesz...jeśli psa interesują przechodzący ludzie, przelatujący ptaki, jakieś auto na horyzoncie, inny pies którego widać w dali, to musisz wymyślić COŚ, żebyś to Ty była na pierwszym planie. I to jest w tym wszystkim najtrudniejsze.
      Bordery zazwyczaj genialnie wykonują komendy w domu, na zewnątrz jest dużo, dużo gorzej. Psy tej rasy interesuje dosłownie wszystko. Jakby bez przerwy musiały kontrolować otoczenie. To jest męczące dla psa i frustrujące dla jego właściciela ;)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Też mi się podoba. Wzięłam go z hodowli pana Leszka Czerneckiego z Gorczańskiej Oazy :)

      Usuń
  3. Określenia kinder niespodzianka na test nie słyszałam:-)
    Podziwiam znawców psiej i kociej psychiki, obejrzałam parę odcinków takich programów i wiem, jaka to praca wychować psa od szczeniaka!
    Śliczny jest:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak. Pracy sporo. Treserzy i behawioryści kształcą się na bieżąco, więc tak naprawdę ich nauka nigdy się nie kończy. Moja pewnie też się nie skończy, bo temat wychowania, analizy zachowań psów bardzo mnie interesuje :)

      Usuń
  4. Mój pies pięknie chodzi na smyczy, póki nie zobaczy innego psa. Wtedy kończy się jego posłuszeństwo. Próbowałam cudów z rożnych stron internetowych, ale mojego gagatka nic nie rusza. Toleruje tylko małe psy, traktuje je jak dzieci, a na duże rzuca się, jakby chciał je zjeść. Nie ma mowy, żebym spuściła go ze smyczy, a ma prawie 5 lat. Za to jest bardzo kochany i szybko uczy się sztuczek. Oczywiście, gdy nic innego go nie rozprasza :) Twój maluch jest słodki :) Kinder niespodzianka... ciekawe określenie :) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu, mogę zrozumieć zachowanie psa. W terenie jest bardzo dużo rozproszeń i jeśli nie ma przećwiczonych pewnych reakcji, nie dziw się, że działa instynktownie czyli poczuwa się do konfrontacji z dużymi psami. W małych najwidoczniej nie czuje zagrożenia.
      Nasze psy niekoniecznie mają chęć spotykać się z innymi psami, a przewodnik psa często jest tego nieświadomy, więc idzie ze swoim psem na wprost drugiego właściciela z psem. Normalnie psy zbliżają się do siebie po łuku. Na pewno o tym wiesz.
      Wiesz co? Najlepiej, żebyś zareagowała szybciej niż Twój pies i jeśli widzisz w oddali zbliżającego się większego psa, zabierz swojego z tej sytuacji - przejdź na drugą stronę ulicy, zawróć itp.

      Usuń
  5. Mojemu jamnikowi do głowy nigdy nie przyszło, by dom demolować, a gryzł swoje zabawki, a najbardziej interesowały go wędzone uszy. Jeśli szczekał, to tylko wtedy, gdy ktoś dzwonił do drzwi, straszył potencjalego złodzieja...
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajny taki piesek :)
      Ja miałam różne psy i na różne problemy się natykałam. Piesek, który był najłagodniejszy na świecie i kochał cały świat, przez długi czas nie potrafił nauczyć się czystości w domu, więc był z tym problem. Sytuacja zabrania szczeniaka nałożyła się na to, że w domu było małe dziecko. Jak wyskoczyć szybko z pieskiem na siku, zostawiając przy tym w domu innego malucha? To nie było takie proste. Dlatego jestem pewna, że przy małych dzieciach zabieranie (w ogóle) szczeniaka to zły pomysł. Chyba że ktoś będzie stosował erzac i zwierzę zamiast wychodzić na dwór, nauczy się robić siku na maty rozłożone na podłodze. Może dla właściciela to wygodna sytuacja (ale i kosztowna!), ale pies wolałby zapewne choć trzy razy dziennie eksplorować teren ;)

      Uściski ślę :)

      Usuń
  6. Fajna psina. My od prawie pół roku mamy kotkę :) Rośnie w oczach, ale jedna nie tak szybko, ciągle jest mała ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Może już taka pozostanie...? :)

    OdpowiedzUsuń
  8. To jak wychowywanie małego dziecka:) Podziwiam za fantastyczne i przemyślane podejście do Młodego. Dobrze, że dogadał się z Dziadkiem ;)
    Młody wygląda naprawdę uroczo. Tak, wiem, to pozory;)
    Pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, on wygląda uroczo i taki jest. Jednak trzeba sporo pracy, żeby zainteresować go swoją osobą - żeby wybrał właściciela, zamiast środowiska ;)
      Uściski ślę :)

      Usuń
  9. Przepięknie opisałaś swojego bordera Ariadno...Moje uznanie!
    I ta kinder niespodzianka też fajna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w ogóle jestem psiara, więc każdego psa pewnie opiszę w podobny sposób ;)
      Miłego dnia, Stokrotko :)

      Usuń
  10. A niech tej pani, kij w oko...;o)
    Idzie Wam wspaniale !! Sukcesów wychowawczych życzę !! ;o)
    Jeśli się nie doczytałaś, to ośmielę się wrzucić, że może zamień tę obróżkę na szelki...Obroże często powodują problemy z tchawicą...;o)
    Kinder niespodziankę znam, ale fajnie poczytać, że humor Narodu nie opuszcza...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A niech...! ;)
      Mamy obrożę półzaciskową, którą zakładam mu dodatkowo, gdy idziemy na spacer. Obroża "pracuje" na psie. Tę, którą ma na fotce, wykorzystujemy do powieszenia adresówki, gdyby młody, nie daj Boże, mi zwiał. Już raz to zrobił, więc adresówka to konieczność :)

      Nie wiem, jak to z tym poczuciem humoru. Naród już jest bardzo zmęczony tym, co się dzieje. Obserwuję to też na własnym podwórku ;)

      Usuń
  11. Szczeniaczek wspaniały i piękny, jednak jestem pełna podziwu dla Twojego zaangażowania w tresurę i wychowanie. Ja też lubię psy,ale nie wiem czy dbałabym o te klatki, maty itd. Anegdotka z kinder niespodzianką przednia-w odróżnieniu od Gordyjki nie słyszałam o niej. Uściski dla wszystkich domowników.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwonko, gdy się wkręcę w jakiś temat, staram się go maksymalnie zgłębić ;)
      Aktualnie padło na psy. W życiu miałam różne fazy zaciekawienia jakimś tematem, w tym ogrodnictwem, które teraz niestety odłożyłam na bok. Nie da się pogodzić wszystkiego ;)

      Dużo zdrówka dla Ciebie! :)

      Usuń
  12. Śliczny piesek. Obowiązek i odpowiedzialność tak wielkie, jak miłość. Bardzo lubię psy, ale nie podjęłabym się tych obowiązków. No i w pewnym wieku jest już za późno na zwierzę. Bo "tego" nie robi się nie tylko kotu, psu również. Bardzo dobrze, że piszesz, że nie można kierować się tylko ładnym, miłym wyglądem psa, że nie każdy pies pasuje do każdego. Oby jak najwięcej osób chcących mieć psa zdało sobie z tego sprawę i wybrało mądrze i odpowiedzialnie. To wielka przyjemność patrzeć na twojego pieska, uroczy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najczęściej ludzie kierują się dobrem swoich dzieci, a nie dobrem psa. Zbyt często spotykam się z faktem, że zwierzę ma być dla dziecka...zabawką.
      To nieodpowiedzialne podejście.

      Wspaniałych Świąt, Haniu :)

      Usuń
  13. Ale fajne pieseły, obydwa mi się podobają na swój sposób. :)

    Na pewno zamawianie książek jest teraz w bibliotece najgorsze. A zamykanie ich to już w ogóle przegięcie. Mówi się trudno i żyje dalej.

    Obserwacje natury, nawet w skrawkach w mieście może nam wiele korzyści dać. Tylko czy umiemy z tego skorzystać.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że ludzie są już zmęczeni ograniczeniami. Niby się do nich stosują, ale tak naprawdę wciąż spotykają się w dużych grupach. Dla mnie nielogiczne jest chodzenie w maseczkach na zewnątrz, na powietrzu. Zresztą kiedy wezmę małego do parku, to i tak większość ludzi niby w nich chodzi, niby nie. Praktycznie każdy ma zsuniętą maseczkę na brodę, żeby w razie jakiegoś patrolu, móc szybko ją założyć.

      Trzymaj się zdrowo w te Święta :)

      Usuń
    2. Bo ja wiem, jest w sumie tyle nielogicznych nakazów i zakazów, że te maseczki to mały pikuś. Na przykład do tej pory nie umiem zrozumieć zamknięcia bibliotek. W sumie można uznać, że się nie znam czy coś, jednak są chyba miejsca znacznie groźniejsze w pandemii.

      U mnie Rodzicie dostali pierwszą dawkę szczepionki. A ja czekam. :)

      Dzięki za życzenia, Święta były całkiem przyjemne, a w kolejnych dniach dowiedzieliśmy się czegoś co jest jak światełko w tunelu.

      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Już gnam do Ciebie, żeby nadrobić zaległości :)

      Usuń
  14. Wspaniały piesek a że rozrabia, kazdy ma wady, jak zobaczyłam zdjęcia od razu cieplej się zrobiło na sercu bo ten pies budzi pozytywne uczucia
    pięknie dziekuję za komentarz i życzę Tobie w czasie świąt dużo spokoju, abyś odpoczęła i spędziła ten czas tak jak lubisz... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia. Dla Ciebie także ślę w wirtualu mnóstwo ciepła i uśmiechu z okazji Świąt :)

      Usuń
  15. No to powiem Ci, że nie miałam pojęcia ile zajmuje ułożenie psa. To jak wychowywanie dziecka... a może i gorzej.Bo jednak z dzieckiem możesz pogadać. Doceniam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...bo to zależy, jakiego psa ;)
      Z psem też pogadasz, ale inaczej. Pies wysyła mnóstwo sygnałów, które przy dobrej ich znajomości pokażą nam, czy zwierzę czuje się dobrze w danej sytuacji, czy źle :)

      Usuń
  16. Życzę Ci zdrowych, pogodnych Świąt Wielkanocnych,
    pełnych wiary, nadziei i miłości.
    Radosnego, wiosennego nastroju mimo wciąż obecnej pandemii,
    serdecznych spotkań w gronie najbliższych
    oraz wesołego Alleluja :)

    Piesek Border jest śliczny i słodki. Który to Twój piesek? A co z papugą/ pspugami, czy jeszcze żyją?


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Kiko....widzisz Ty jakie ja mam opóźnienie? ;)
      Dzięki za pamięć. Pięknej wiosny Ci życzę :)

      Papużek już nie ma, niestety....
      Życie naprawdę bardzo szybko mi mija. Po śmierci Czarnego miałam solidną załamkę. Niektórym się wydaje, że tylko śmierć człowieka można przeżywać. Niekoniecznie.
      Który mój piesek? Piąty, na przestrzeni prawie 40-tu lat. Jednak dopiero perspektywa posiadania bordera, zmobilizowała mnie do ustawienia siebie do pionu. Wcześniej coś tam kiedyś gdzieś czytałam i nie potrafiłam tego przekuć na czyn. Teraz wciąż drążę temat tresury, usiłując jak najlepiej wprowadzić jej zasady w życie.

      Fajnie, że się odezwałaś :)
      Jesteś jedną z grona osób, którą znam najdłużej w wirtualnym świecie :)

      Usuń
    2. A co u Ciebie? Pochwal się :)

      Usuń
    3. U mnie po staremu. Na razie Goldi( gloden retrirver) żyje, choć bez leków na dysplazję to bardzo cienko. Zrobil sie wolny, na spacerze nie biegnie przede mną a tylko człapie wolniutko równo ze mną a najczęściej za mną.
      Patrzę ze smutkiem na tą zmianę u naszego kochanego pupila(słodziaka,misiaka, niedźwiada, ...). Lekarz, wyjątkowo oddany zwierzakom,robi co może, ale piesek niestety szybko opada z sił. To naz pierwszy piesek, więc boimy się momentu pożegnania z nim na zawsze. Kiedy to nastąpi, nie wiemy, ale już teraz się tego boimy:(

      Dużo piszesz o piesku i ja to rozumiem:), ale napisz czy Twoja teściowa jeszcze żyje( moja teściowa zmarła 3 maja w wieku 92 lat ; przyczyna- starość) i co z synem, czy ożenił się z młodą ,czy może jesteś już babcią( ja jeszcze nie), no i czy Twój mąż jeszcze pracuje za granicą czy może już wrócił i pracuje w Polsce? No i czy covid Was wszystkich i resztę Twojej rodziny ominął( my nie chorowaliśmy a ostatnio ierwszy raz się zaszczepiliśmy Pfizerem )?

      Pozdrawiam 🤗❤❤❤🤗

      Usuń
    4. Kochana....
      Biało czarny to nie mój pierwszy piesek, ale też trochę się podziało - jest po operacji łapy. Co się stało? Prozaicznie - za szybko rósł - kości się posypały i psina zaczęła kuleć. Trzeba było zrobić z tym porządek.
      Jestem pełna podziwu dla jego cierpliwości, bo choć to bardzo żywa rasa, to on sam z dużą dozą cierpliwości znosi opatrunki, łykanie leków i chodzenie na smyczy (musimy nawet przy domu).
      Teściowa żyje i ma się całkiem dobrze, dzieci żyją razem od dobrych kilku lat, babcią nie zostałam i chyba mi to nie grozi ;) Taka opcja młodych na życie. Cóż, nie ukrywam, że wolałabym inaczej, ale nie mam na to wpływu :)
      Mąż przebywa to tu, to tam - więcej w Polsce, niż za granicą. Jako jedyna z domowników przyjęłam obie dawki (Pfizer). Reszta jest w trakcie lub jeszcze czeka na szczepienie.
      ....i tak się to życie kręci, że nawet nie wiem kiedy.
      Ostatnio zorientowałam się, że trzeba zjeść rybę w occie, którą "niedawno" kupiłam. Patrzę, a tam data do początku marca. NAPRAWDĘ myślałam, że kupiłam ją całkiem niedawno ;)
      Czy Tobie też czas tak szybko ucieka? Czy to domena zapracowania czy wieku? Jak myślisz?

      Usuń
    5. Oj tak, czas szybko leci, wszyscy równo się starzejemy( z tym termniem ważności też i u mnie tak bywa;) ).
      Kiedy teściowa zmarła, to pomyślałam też o tym jako o wymianie sztafety pokoleń:), bo teraz na zaszczytnym miejscu przy stole, które ona zwykła zajmować, zasiadła bratowa męża, która właśnie jakiś czas temu została babcią i teściową, więc dosłownie weszła w rolę zmarłej. Ciekawe też jak będzie pełnić tą rolę, czy podobnie czy może lepiej... Czas pokaże.
      Nie podoba mi się, że czas tak szybko leci. Nie podobało mi się, że przy stole na stypie najstarsze pokolenie reprezentowaliśmy my, a nasze dzieci i dzieci braci i siostry męża to już nie najmłodsze a średnie pokolenie, bo najmłodsze pokolenie to przecież znów małe dzieci, tzn . dzieci tych , którzy sami niedawno byli tylko dziećmi. Już wzdycham na samą myśl o tym, bo wydaje mi się , że wtedy było lepiej. A z drugiej strony tez z lekka zazdrościa patrze na świeżo upieczona babcię i też bym tak chciała. Trochę żal młodości a babcią też juz bym chciała być. Chyba robię się trochę pokrecona na starość

      Usuń
    6. Myślę, że mimowolnie każdy z nas marzy o przedłużeniu rodu. Gdyby nasza rodzina miała ulec powiększeniu, pewnie nie miałabym tyle czasu dla psów, a tak zajmuję się kudłaczami ;)
      Każdy z nas zaczyna mieć na starość swoje dziwactwa. Obyśmy tylko nie kolidowali z życiem naszych najbliższych, bo bywa i tak, że ludzie na starość robią się niemożliwi do zniesienia. W tym całym starzeniu najważniejsze jest to, byśmy dalej potrafili cieszyć się życiem i mieli swoje pasje :)

      Usuń
    7. Tak, to prawda;)))
      Trzymaj się i skrobnij znów coś niedługo! Obiecuję zaglądać.
      Pozdrawiam ❤❤❤

      Usuń
    8. Dużo się dzieje, ale zanim zabiorę się za opowiedzenie jakiejś historii, czas biegnie (wręcz mnie wyprzedza) i historyjka się dezaktualizuje ;)
      Trzymaj się ciepło :)

      Usuń
  17. I to się nazywa odpowiedzialne posiadanie psa. Traba mu na początku poświęcić dużo czasu. Niestety, rzadkie zjawisko u mnie w mieście. Ludzie kupują młodego psiaka, a potem idą na długie godziny do pracy. A pies przez 8-10 godzin potrafi wyć. Świetne sąsiedztwo w dobie pracy zdalnej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domyślam się, jak może to być męczące. Dla samego psa także.
      Przy biało-czarnym trzeba być konsekwentnie zdyscyplinowanym. Zorganizowałam sobie życie tak, żeby nie pozostawał w domu sam przez taki długi czas. Najdłuższy czas jego samotności, to jak dotychczas 3 godziny. Taki tydzień zdarza się raz na dwa tygodnie, więc muszę wtedy wysilić intelekt, żeby potrafić go czymś zająć na ten czas. Kiedy tego nie zrobię, border sam znajduje sobie zajęcie czyli przeprowadza....remont mieszkania ;)

      Usuń
  18. Śliczny piesek:)
    Ja też od roku jestem szczęśliwą właścicielką goldenki i muszę powiedzieć, że jest niezwykle pojętna. Uczy się błyskawicznie.
    Życzę wytrwałości w tresurze:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja również baaardzo kocham psy, w czerwcu miną dwa lata od kiedy adoptowałam Maksa, byłam też domem tymczasowym dla porzuconego mopsa :) Zdecydowanie oszalałam na punkcie psów! Widziałaś może mój najnowszy projekt w tym temacie www.psieciastka.pl? :)

    Pozdrowienia, www.codziennyuzytek.pl

    OdpowiedzUsuń
  20. Oczywiście! Projekt widziałam :)
    Fajnie, że "psiolubnych" jest coraz więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Odpowiedzi
    1. Przedziwna rzecz...kiedy jestem zalogowana, nie mogę pisać odpowiedzi...
      Jotko, dzięki za pamięć :)
      Co u nas? Mały urósł i przestał być mały. Dziadzio wilczur ma coraz więcej dolegliwości, ale wciąż dobrze się trzyma. Żal nie brać go na spacer, ale przez to trochę mi się rozmywa tresura młodego - trudno zapanować nad tym towarzystwem, kiedy na spacerze są obaj ;)
      Covida nie przeszłam, cały czas pracuję, zero kwarantanny. Pandemia spowodowała, że zaniechałam czytania, do którego niedawno wróciłam, więc znów namiętnie wsiąkam w kolejne lektury. Aktualnie uzależniłam się od pani Gerritsen i jej serii o detektyw Rizzoli.
      Jeśli ktoś nie czytał, to polecam z całego serca!
      Czas zabierają mi albo psy, albo czytanie. Przynajmniej zimą. Teraz jeszcze porządki ;)
      Miałam ostatnio parę "hitów", o których warto opowiedzieć. Może jeśli ześlą mnie na jakąś kwarantannę, to w końcu znajdę czas, żeby to zrobić ;)

      Całuję Cię mocno, Jotko, życząc zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia :)

      Usuń
    2. Gerritsen znam, a jakże:-)
      My tez na razie zdrowi, choć w szkole zarazków bez liku, dokuczają inne rzeczy, ale to już SKSy niestety.
      Buziaki!

      Usuń
    3. Gerritsen poznałam niedawno, ale na tyle jestem nią zafascynowana, że kiedy nie ma kolejnych części, a bardzo chcę je przeczytać, to kupuję w necie. Potem daruję bibliotece, bo po co mi książki, które już przeczytałam?
      Właśnie czekam na kolejną część, której nie mogę dosstać u siebie. A potem? Znów ją podaruję :)
      Gdybym chciała pomieścić w moim domu wszystkie książki, które przeczytałam, brakłoby mi miejsca. Dlatego, jeśli jestem zmuszona kupić jakąś pozycję, po przeczytaniu ją daruję. Niech inni też skorzystają :)

      Usuń
  22. Ariadno ,żyjesz? Daj znać ,co się z Tobą dzieje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, żyję, żyję :)
      Co u mnie? Parę zdań powyżej, więc nie będę się powtarzać.
      Fajnie, że chociaż nie znajduję czasu, żeby pisać, ktoś pamięta, że istnieję ;)
      Dzięki za to. To miłe :) Ściskam Cię mocno!

      Usuń
  23. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  24. Dziękuję za to, że się odezwałaś. Dobrze ,że jesteś zdrowa. Ja z mężem w październiku chyba przeszliśmy ten pieroński covid. Mieliśmy silny ból gardła i głowy, straszne poty nawet przy tak błahej czynności jak przejście z kuchni do pokoju , no i w noy do tego stopnia, że czasem trzeba było wstać i się przebrać w suchą piżamę. Ogólnie byliśmy bardzo osłabieni a trwało to ok. dwa tygodnie. W tym roku to mam wrażenie, że ludzie padają jsk muchy. A to starsi z racji wieku i schorowania ( my byliśmy w tym roku już na czterech pogrzebach; w maju zmarła też moja teściowa- w listopadzie skończyłaby 93 lata) a to z powodu covid-19. Ostatnio mama mi mówiła, że u nich na covid- 19 zmarła 41- letnia kobieta i 62-letni mężczyzna, niezaszczepieni. Straszne to żniwo już w tym roku a przecież znów idzie kolejna fala.
    Święta idą i są tuż ,tuż, więć życzę Ci wspaniałego, ciepłego i rodzinnego świętowania Bożego Narodzenia i zdrowia dla całej rodziny, no i dla piesków:)))
    Pozdrawiam serdecznie i ściskam mocno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezmiennie dziękuję Ci, Kiko za pamięć. Święta były niezwykłe i spędzone w rodzinnym gronie. Wyjątkowo mało w tym roku pracowałam i mogłam się nimi nacieszyć. Tak samo w Sylwestra.
      Covid jest straszną chorobą, ale mam wrażenie, że wszystkie dolegliwości, które mają pacjenci, przypisuje się tej chorobie. Osobiście nie choruję. Tfu, na psa urok, w ogóle. Chyba przez to, że od dwóch lat szczepię się przeciwko grypie. Nie widzę innego wariantu, ponieważ wcześniej wciąż chorowałam. Łapałam od każdego, kto w moim otoczeniu był chory. Teraz w ogóle. Nie pamiętam, kiedy miałam katar ;)
      Ludzie umierają. Z racji pracy w aptece, obserwuję wiele odejść znanych nam pacjentów. To przykre. Kiedy umierają bliscy znajomi, których znało się 20-30 lat, to daje do myślenia, uczy pokory w stosunku do śmierci. Nie wiadomo, kto następny...
      Ta sytuacja powoduje, że cieszę się bardziej z każdego dnia, niż kiedyś. Doceniam to, że jakoś się układa w moim życiu. Psy faktycznie pochłaniają sporo mojego czasu. No i oczywiście książki. Czytam, kiedy tylko mogę. Ksiązki odbieram w książkomacie. Na te wyprawy zabieram do miasta młodego bordera, żeby trochę otrzaskał się z samochodami, ludźmi. Jednak widzę po nim, że lepiej służy mu głusza, niż rwetes miasta. W końcu jest z sielankowej ciszy gór. Genetyka nie zapomina ;)
      Ja mu się wcale nie dziwię. Też kocham ciszę i szum miasta, ruchu w sklepach, nie wpływa na mnie dobrze. Zakupy wciąż robię nocami - szybko i bezboleśnie :)

      Życzę Ci samych pozytywnych dni w Nowym Roku i dużo zdrowia! Trzymaj się ciepło :)

      Usuń
  25. Cześć kochana! Daj koniecznie znać czy żyjesz i jak się masz! Czy Ty już wycofujesz się z pisania?! Szkoda by było, mowię szczerze , bo ten blog przez wiele lat był platformą bogatą w wiele ciekawych, bo życiowych tematów i głęboko idących rozważań wielu osób, które mogły przedstawiać tu swoje racje i różne punkty widzenia, co dawało niesamiwicie dużo pozytywnych wrażeń. Szkoda, że coraz rzadziej tu bywasz.A tak w ogóle to co u Ciebie teraz słychać? Sporo czasu minęło od rozpoczęcia naszej wirtualnej znajomości, więc choć wirtualnie, ale poznałam ( nie tylko ja zresztą, bo i wiele innych osób) Ciebie i losy Twojej rodziny. Dawno już nie wspominałaś jak żyją Twoi najbliżsi. Ciekawi mnie czy może Twoja teściowa jeszcze żyje i czy jak sie mają Twoi rodzice,no i oczywiście jak radzą sobie Twoje dzieci , czyli Twój syn i Młoda (czy są jeszcze razem a może będziesz babcią;) )? Moja teściowa nie żyje (o tym już u Ciebie wspomniałam) a mój tata już jest słabiutki, bo ma 83 lata i problemy z chodzeniem, z pamięcią, z trawieniem i nie tylko. Lata szybko lecą, wszystkim jednakowo i kolejne pokolenia nam dorastają a my sie starzejemy. Trudno mi się z tym pogodzić. Moja córka ma narzeczonego i razem planują ślub w tym roku. No, przyznam szczerze,już się boję tego przedsięwziecia;)))
    Chyba jednak dużo wiecej stresu powodują u mnie wydarzenia ostatnich dni, które pokazują ,że niestety żyjemy w bardzo ciekawych czasach. Ten czas to nie tylko czas epidemii covid- 19 , ale też czas zagrożenia wojną ze strony Rosji. Ostatnio co chwilę wspominam sobie moją teściową, która opowiadała o rzezi na Wołyniu, w której zginęła jej najbliższa rodzina a ona zmuszona była uciekać, żeby przeżyć, i modlę się o to, żeby nas ominął taki straszny los. Putin wydaje się być szaleńcem, nieobliczalnym w swych zapędach człowiekiem, bezkrytycznym i bezrefleksyjnym względem siebie tak jak kiedyś Hitler. Mam tylko ogromną nadzieję, że on w porę się opamięta i zatrzyma w tym szaleństwie a ludzie, w tym mniejszość rosyjska z Ukrainy, o której ineresy ponoć Putinowi przede wszystkim chodzi, będą dalej żyć bezpiecznie.
    Pozdrawiam serdecznie i ściskam Cię mocno:)


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaaaaaaaak, każdy boi się wojny... Takie dziwne czasy, że nawet covid poszedł w siną dal. Wszak chodzimy już bez maseczek. Poszedł, nie poszedł. Zmieniły się priorytety.
      Co u mnie? Dzieci robią się coraz starsze. Raczej nie przewiduję zostania babcią. Taka karma. Jak to w naszym życiu - mnóstwo problemów.
      Moi rodzice żyją, teściowa także. Wszystko poprawnie.
      Kiedy przypomnę sobie, jakie rzeczy denerwowały mnie 10 lat temu, co spędzało sen z powiek, czym żyłam, jakie życie kochałam, co mnie fascynowało, uśmiecham się z zadumą. Jeśli tamte emocje oznaczyć na skali 100, jako najwyższy punkt odniesienia w życiu, teraz plasuję je na poziomie 50. Mało rzeczy mnie wkurza, mało porywa tak, że mogłabym zrobić rewolucję w swoim życiu. Przeżyłam kiedyś ekstremum odczuwania, wypaliłam się i teraz nie zaistnieje nic, co mogłoby mnie podnieść znów na poziom bliski 100. Jestem poprawnie spokojna. Lubię swoje życie, kocham swoje psy.
      A może Ty założysz bloga i będę wpadać? Zawsze wypowiadałaś się tak, że chciało się Ciebie czytać :)
      Uściski Ci posyłam. Dzięki, że jesteś :)

      Usuń
  26. Odezwałaś się :))) Jaka miła niespodzianka! Cieszę się, źe jeszcze tu zaglądasz, bo przynajmniej zobaczysz, źe takie niedodbitki jak ja się tu u Ciebie plączą. Jestem tu, bo mam sentyment do Ciebie, bo wiele tematów poruszałaś tutaj i przez te wypowiedzi ludzie czerpali wiele dobrego a przy tym się poznawali. Stworzyłaś tu fajne miejsce spotkań, miejsce wymiany myśli, które wszystkim było potrzebne. Jednym słowem fajnie tu było. Ja bloga nie pisałam i już robić tego nie będę, choć miło mi słyszeć komplement na temat tego, co pisałam. To było dawno, ale pamiętam, źe potrafiłaś wciągnąć człowieka do rozmowy. Masz talent do pisania i do rozmawiania z ludźmi :))) Jesteś teraz inna, bo doświadczenia zmieniają wszystkich ludzi. Czasem wydawać by się mogło, źe one są tylko po to, źeby nas zmienić, jakby to nie wypadało po pięćdziesiątce tryskać energią czy ekscytować się tymi samymi sprawami, którymi źyło się np. dziesięć lat wcześniej. Czas leci a my wszyscy ( bez wyjątku) zmieniamy się fizycznie i psychicznie, zmieniają się teź sytuacje i ludzie, którzy nas otaczają. Przemijanie- kiedyś nie zastanawiałam się nad nim, a teraz ...oswajam się z nim;)
    Ariadno, życzę Ci, aby zmiany w Twoim życiu, były tylko sensowne i korzystne dla Ciebie i Twojej rodzinki. Pozdrawiam Cię i ściskam mocno❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jesteś tym "niedobitkiem". Naprawdę! Wiesz, żyję z psami, dla psów, poznając je coraz bardziej. Tak to już jest, że w życiu mamy różne priorytety. Obserwuję to właśnie u siebie. Zamiłowanie do ogrodnictwa, pisanie bloga przekształciło się w chęć poznania "pieskiego" świata. I poznaję go, na miarę mojego czasu ;) Właściwie to zajmuje mi to teraz sporo czasu, oprócz poszukiwania wciąż nowych pozycji do czytania, autorów książek, którym jestem wierna przez kilka miesięcy :) Z książek nigdy nie zrezygnuję. To pozycja constans w moim życiu.

      Życie wciąż mnie zaskakuje. Wydaje się, że już nigdy nie spotkasz osób, z którymi kiedyś się zżyłaś, oddałabyś duszę i serce. I nagle pstryk...jak za dotknięciem różdżki - znów patrzysz na znajome ruchy, charakterystyczne potarcie nosa, znajomy chód. Patrzysz i nie wierzysz w to, co widzisz. Kiedyś oglądałam film o młodych, którzy pieścili/całowali się przez szybę. Symbolizowało to czystość, nieskazitelność, szacunek do drugiej osoby, liczenie się z jej potrzebami, akceptację "jeszcze nie teraz, nie jestem gotowa".
      I właśnie tego doświadczyłam, choć kontakt "przez szybę" był z innej przyczyny.
      Patrzyłam i czułam, że ŻEGNAJ nabrało zupełnie innych znaczeń, że coś się stało lub dzieje. Nie byłam gotowa na konfrontację, choć latami o niej myślałam.

      Nie rozumiem tego wszystkiego. Ludzie po prostu są skomplikowani. Czasem po prostu ich nie rozumiem. A może to wina emocji...? Psy szybciej można rozszyfrować - są prostolinijne. Może dlatego tak bardzo je kocham...
      Trzymaj się ciepło.
      Dzięki, że jesteś:)

      Usuń
  27. Jest wspaniały. My wzięliśmy labradora ze schroniska. Dziewięcioletni staruszek, nikt już go nie chciał. Jest najlepszą rzeczą jaka przytrafiła nam się ostatnio.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko Was podziwiać! Miałam pieska ze schroniska, ale wtedy za mało jeszcze wiedziałam na temat traum bitych psów i strategii ich radzenia sobie, kiedy pozwoli im się żyć w normalnym domu. Nasz pies radził sobie za pomocą agresji. Pomijał sygnały ostrzegawcze, którymi pies wcześniej się komunikuje - on po prostu atakował. To była jego strategia przetrwania.
      Smutne, jak człowiek czasem potrafi zepsuć psychikę psa...

      Usuń