sobota, 9 grudnia 2017

Antyreklama czyli jeśli chcesz kupować garnki, to tylko z pomocą magnesu - 12.12.2016

Ząb czasu ma to do siebie, że nadgryza wszystko, co znajdzie się w sferze jego działania.
Moje garnki podupadły na wyglądzie.
Gdyby tylko to było problemem.
Sprawa nabrała poważnego znaczenia, gdy odpadło ucho.
Na szczęście niosłam coś ciepłego. Gdyby gorącego…
- Trzeba wymienić ten złom – pomyślałam.
Jednak wciąż coś stało na przeszkodzie, najbardziej moja niechęć do chodzenia po sklepach.
Gdy w drugim garnku rozpadło się ucho, sytuacja zaczęła naglić.

Pojechałyśmy z Młodą do sklepu, w którym mydło i powidło.

- Potrzebuję garnki, które można myć w zmywarce i używać na płycie ceramicznej i na gazie.
Ekspedientka pomogła nam wybrać towar adekwatny do zapotrzebowania.

W domu zauważyłam nierówność obrzeży wnętrza dna w jednym z garnków.
Po kilku myciach w zmywarce, garnki zaczęły się sypać i na dnie ukazały się pierwsze ślady rdzy.
- Trzeba to zwrócić – rzekłam do Młodej.
I pojechałam.

Reklamacja szła swoim tokiem czyli przepisowymi 14-oma dniami roboczymi.
Po tym czasie dokonano zwrotu pieniędzy za buble.
Dwa, de facto. Zakupu dokonałyśmy eksperymentalnie, nie chcąc się pakować od razu w duże koszty.


Miesiąc byliśmy na „wyrzutkach garnkowego społeczeństwa”.
Po tym czasie znów drgnęło we mnie sumienie, że tak być dalej nie może.
Święta idą przecież!
Wsiadłam i pojechałam KONIECZNIE coś kupić.

W znanym markecie przedstawiłam sytuację sprzedawcy.
- Kupiłam garnki i musiałam je zwrócić. Szybko wyszło, że są do niczego.
- Musiała pani źle je użytkować – odparł.
- To znaczy? – nie dałam zbić się z tropu.
- Pewnie sypała pani sól na dno, gdy woda była zimna.
- A jak według pana powinnam postępować?
- Rozpuścić sól we wrzątku i dopiero potem wlać ją do wody, w której coś się gotuje.
- To śmieszne – odparowałam – Dawniej nie trzymało się takich zasad, a garnki dożywały i dwadzieścia lat.
Nie skomentował.
- Potrzebuję takie, które wytrzymają długie lata i będzie można je myć w zmywarce – zasugerowałam.
Na półce stał komplet za ponad dwie stówy.
Wpadł mi w oko. Garnki pięknie się błyszczały, Dodatkowo dodano do nich podkładki, żeby postawić na nich gorące garnki.
- Czy to jest stal nierdzewna? – zapytałam. – Jeśli tak, to biorę.
- Oczywiście. Pisze pani na opisie garnków – wysokiej jakości stal nierdzewna – pokazał na karteczkę znajdującą się na półce.
- Myśli pan, że garnki przeżyją w zmywarce?
- Wie pani….Producent nie wyklucza takiego mycia, ale zaleca RACZEJ mycie ręczne.
- Panie, kto w tych czasach myje garnki? Nie ma na to czasu. Większość klientów posiada zmywarki… - zdziwiłam się. – To można te garnki myć w zmywarce, czy nie? – naciskałam.
- W zasadzie można, ale… - tu się uśmiechnął. – I niech pani pamięta o tej soli – dodał.
- Powiem panu tak – znam się na nierdzewce, a właściwie mój mąż się zna. Tego ani trzecia wojna światowa nie ruszy. Nie do zdarcia, a pan mi tu o soli…
- Ja tylko mówię, jakie są informacje od producenta – bronił się.
- Jeśli to naprawdę nierdzewka, to biorę ten komplet.
- Oczywiście, czytała pani sama – zapewnił sprzedawca.
Transakcja została sfinalizowana.




Dotarłam do domu, wyciągnęłam z pudła garnki, umyłam pod bieżącą wodą i postanowiłam ugotować w jednym z nich ziemniaki.
Kartofle wysypałam na blat, pogniotłam i zabrałam się za zrobienie kopytek.
Jednak mimochodem zerknęłam na garnek, w którym się gotowały.
- Rany boskie, nie mów, że to jest to, co myślę! – wrzasnęłam.
Do kuchni wparował mąż.
- Co się stało? Straszysz…
- Zobacz na dno tego garnka. Ja chyba zaraz zwariuję! Profilaktycznie robiłam tak, jak polecił sprzedawca – ugotowałam wodę w czajniku, zalałam wrzątkiem ziemniaki, a potem nasypałam sól. Szlag trafił dno!
- Eeeee, wydaje ci się chyba – mąż poskrobał dno.
- Wiesz co, umyję. Dokładnie oglądniemy.
Umyłam.
- Zobacz, są odbarwienia. Po jednym gotowaniu. Nie wiem, czy ja mam takiego pecha…?
Mąż popatrzył.
- Faktycznie, masz rację, są zmiany, ale wiesz co…sprawdzimy to. Za chwilę przyszedł z magnesem. Przyłożył do boku – magnes został na garnku, przyciągnięty przez niewidzialne siły. Wsadził do dna. Magnes przyłapał się niczym tonący brzytwy i za pierona nie szło go wyciągnąć.
- Co to znaczy? – zapytałam.
- Że to nie jest nierdzewka – rzekł mąż. – Jakaś powlekana stal.
- Pakuję to i oddajemy ten złom – zdecydowałam.
I tak też zrobiłam.


Do marketu pojechaliśmy oboje.
Z magnesem.
- Przyszłam zwrócić garnki – rzekłam do młodej dziewczyny, która siedziała w biurze.
- A co się dzieje? – zapytało dziewczę.
- Rdza. Po jednym użyciu. Niech pani patrzy.
Z czeluści kartonu wyciągnęłam jedyny garnek, którego użyłam do ugotowania ziemniaków.
Widziałam po minie dziewczyny, że była zszokowana.
Mówiąc oględnie: szczęka jej opadła.
- Byłam przed kilkoma dniami, u takiego pana….o właśnie u tego – wskazałam mężczyznę, który mignął mi między półkami.
Zawołała go.
Podszedł.
- Przyszłam zwrócić te garnki. Po jednym użytkowaniu pojawiły się wżery.
Zerknął. Zmienił się na twarzy.
- Ja nie mam do państwa pretensji, ale nie powinno się wystawiać bubli producentów, którzy fałszują informacje o produkcie. Wnet zjawią się inni ludzie, którzy zareklamują towar. To w ogóle nie są nierdzewne garnki. Nierdzewne są tylko uchwyty.
Mąż przytknął magnes do garnka, jako dowód na potwierdzenie mych słów.
- Zwróć państwu pieniądze. Nie będziemy tego reklamować – rzekł i odszedł.
Pieniądze faktycznie od razu mi zwrócono.
- W takim razie, skoro zwróciliśmy jedne garnki, trzeba kupić inne – rzekłam wesoło.
Myślałam, że będzie więcej ceregieli. A tu niespodzianka…
Weszliśmy między półki. Po chwili dokonaliśmy wyboru. Przy okazji mąż testował garnki za pomocą magnesu.
Poszliśmy do kasy.
Sprzedawca nie patrzył mi w oczy. W ogóle był jakiś zmieniony.
Coś tu wyraźnie nie klapowało.
Kupiliśmy komplet garnków z dziesięcioletnią gwarancją.



Mężczyzna nawet nie odpowiedział na nasze „do widzenia”.
W samochodzie mąż rzekł:
- Sprawdziłem komplet, który okazał się bublem. Czy wiesz, że bok jednego z garnków nie przyciągał magnesu?
- Myślisz, że on naprawdę był z nierdzewki?
- Bardzo możliwe… - potarł czoło.
- To w ogóle jest bardzo dziwna sprawa. Garnki na półce w sklepie sprawiają wrażenie, jakby wykonano je z innego materiału niż te, które kupiłam. Sprzedawca zachowuje się dziwnie. O co tu chodzi? – rzekłam.


Nasze stare garnki, które przeżyły niejedno w ciągu 15 lat użytkowania i wyglądają niepozornie z powodu swojej lekkości, wykonane są ze stali nierdzewnej.
Sprawdziliśmy ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz