sobota, 9 grudnia 2017

Chleba naszego powszedniego - 1.09.2016

Ten chleb smakował wybornie!
Tym bardziej, że trzeba było na niego czekać około dwóch godzin.
Ogonek przed piekarnią stał cierpliwie, choć niektórym zdarzało się zrobić podmiankę – starszego zastępowało dziecko, albo odwrotnie.

Dlaczego z sentymentem wspominam tamten czas? Może powodem jest wspaniały, do dziś zapamiętany smak i zapach gorącego chleba? A może dzieciństwo, które wydawało mi się egzotyczne właśnie wtedy, gdy stałam z „przyszywanym bratem” w tamtej kolejce  na wsi, na której jak co roku spędzałam część wakacji…?
W całości nigdy nie donieśliśmy chleba do domu. Patrzono przez palce, gdy docieraliśmy do domu z obgryzioną piętką.
Moim ulubionym zajęciem było wąchanie chleba – wspaniałego dzieła rąk człowieka, które było podstawowym składnikiem pożywienia w czasach kartek i deficytu żywności. Pajdę z takiego pachnącego jeszcze piecem bochna, można było posmarować masłem lub maznąć tylko powidłem śliwkowym i zajadać się ze smakiem. Prawdziwe niebo w gębie.

Piekarz to była fucha!
Każdy wiedział, że ten, kto wypieka pieczywo, zbija fortunę.
Na prawdziwym chlebie.


Dziś składniki na chleb i bułki są dostarczane do sklepu/piekarni w stanie zamrożonym – erzace, które zastępują tradycyjność.
Bułeczki wypieka się w miejscu sprzedaży pieczywa, „w międzyczasie”, między obsługą klientów, a zerkaniem na upływający czas. Tu wszystko jest wyliczone z matematyczną precyzją – bułki upieczone, rozlega się sygnał dźwiękowy. I tyle. Pachnie. Coś tam pachnie.
W niby piekarni lub w popularnej biedronie.
Każdy na pewno kupował taką gorącą bułkę.

Przez te 40 ostatnich lat zmieniły się potrzeby konsumenta. Próbujemy odżywiać się zdrowo, więc na stoiskach z pieczywem oferuje się całą gamę bułek z ziarnami i chlebów rozmaitych gabarytów – okrągłych, z foremki, krojonych i całych, tradycyjnych i z mieszanką ziaren.


Tymczasem…
Kupiliśmy w lokalnym sklepiku chleb.
Wyglądał ładnie – posypany makiem.
Na estetyce pieczywa powinnam zakończyć, bo tylko tyle było jego pozytywnych aspektów.
Pierwsza kromka posypała się w drobny pył.
Druga zachowała się podobnie.
Zmieniłam nóż – na typowy, do chleba.
Jakoś się udało, choć w jednej z kromek wypadł środek.
W tym momencie pomyślałam z sentymentem o czasach, gdy stałam w kolejce za chlebem….

A oto efekt ukrojenia TYLKO dwóch kromek:
same okruchy....





Na dłoń zgarnęłam z blatu wszystkie odpady z pieczywa.
Nierówność kromek nie jest efektem mego braku umiejętności krojenia lecz niemożliwości ukrojenia jednej kromki, która zachowuje całość.

A jakie są Wasze doświadczenia z wyborem pieczywa?

Muzycznie Was pozdrawiam 8-)

https://www.youtube.com/watch?v=HHP5MKgK0o8


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz