Ten chleb smakował wybornie!
Tym bardziej, że trzeba było na niego czekać około dwóch godzin.
Ogonek
przed piekarnią stał cierpliwie, choć niektórym zdarzało się zrobić
podmiankę – starszego zastępowało dziecko, albo odwrotnie.
Dlaczego
z sentymentem wspominam tamten czas? Może powodem jest wspaniały, do
dziś zapamiętany smak i zapach gorącego chleba? A może dzieciństwo,
które wydawało mi się egzotyczne właśnie wtedy, gdy stałam z
„przyszywanym bratem” w tamtej kolejce na wsi, na której jak co roku
spędzałam część wakacji…?
W całości nigdy nie donieśliśmy chleba do domu. Patrzono przez palce, gdy docieraliśmy do domu z obgryzioną piętką.
Moim
ulubionym zajęciem było wąchanie chleba – wspaniałego dzieła rąk
człowieka, które było podstawowym składnikiem pożywienia w czasach
kartek i deficytu żywności. Pajdę z takiego pachnącego jeszcze piecem
bochna, można było posmarować masłem lub maznąć tylko powidłem śliwkowym
i zajadać się ze smakiem. Prawdziwe niebo w gębie.
Piekarz to była fucha!
Każdy wiedział, że ten, kto wypieka pieczywo, zbija fortunę.
Na prawdziwym chlebie.
Dziś składniki na chleb i bułki są dostarczane do sklepu/piekarni w stanie zamrożonym – erzace, które zastępują tradycyjność.
Bułeczki
wypieka się w miejscu sprzedaży pieczywa, „w międzyczasie”, między
obsługą klientów, a zerkaniem na upływający czas. Tu wszystko jest
wyliczone z matematyczną precyzją – bułki upieczone, rozlega się sygnał
dźwiękowy. I tyle. Pachnie. Coś tam pachnie.
W niby piekarni lub w popularnej biedronie.
Każdy na pewno kupował taką gorącą bułkę.
Przez
te 40 ostatnich lat zmieniły się potrzeby konsumenta. Próbujemy
odżywiać się zdrowo, więc na stoiskach z pieczywem oferuje się całą gamę
bułek z ziarnami i chlebów rozmaitych gabarytów – okrągłych, z foremki,
krojonych i całych, tradycyjnych i z mieszanką ziaren.
Tymczasem…
Kupiliśmy w lokalnym sklepiku chleb.
Wyglądał ładnie – posypany makiem.
Na estetyce pieczywa powinnam zakończyć, bo tylko tyle było jego pozytywnych aspektów.
Pierwsza kromka posypała się w drobny pył.
Druga zachowała się podobnie.
Zmieniłam nóż – na typowy, do chleba.
Jakoś się udało, choć w jednej z kromek wypadł środek.
W tym momencie pomyślałam z sentymentem o czasach, gdy stałam w kolejce za chlebem….
A oto efekt ukrojenia TYLKO dwóch kromek:
same okruchy....
Na dłoń zgarnęłam z blatu wszystkie odpady z pieczywa.
Nierówność
kromek nie jest efektem mego braku umiejętności krojenia lecz
niemożliwości ukrojenia jednej kromki, która zachowuje całość.
A jakie są Wasze doświadczenia z wyborem pieczywa?
Muzycznie Was pozdrawiam 8-)
https://www.youtube.com/watch?v=HHP5MKgK0o8
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz