Jeśli myślicie, że poruszyłam ten temat, bo nie mam o czym pisać, jesteście w błędzie.
Długo biłam się z myślami, zanim podjęłam decyzję o napisaniu na temat "chomikowania".
Dlaczego w końcu się odważyłam?
Mam w tym swój cel.
Chciałabym, żebyście policzyli coś ze swego otoczenia.
Cóż by to mogło być?
Ubrania, garnki, talerze, panele na podłodze?
Nie, bynajmniej.
Jednak
zanim postanowiłam zadać Wam to zadanie, sama je wykonałam, żeby nie
być gołosłowną. Nie powiem, żeby liczba mnie zabiła, ale trochę
zszokowała.
Ponad 40 sztuk.
Czego ja mogę mieć tyle sztuk? Nie będę długo Was męczyć, więc przyznam się bez bicia – KOSMETYKÓW.
Moje obliczenia objęły:
- żele pod prysznic i do higieny intymnej
- szampon, odżywkę do włosów
- pastę do zębów
- kredkę oraz tusz do oczu
- wody toaletowe
- żel do mycia twarzy, kremy do twarzy i do rąk
- balsamy do ciała
- puder
- pielęgnacyjne krople do oczu.
Pokrótce, zapewne to nie wszystko.
A wydawało mi się, że moje zapasy kosmetyków są… mizerne. Zaledwie troszkę miejsca w szafkach.
Przechodzę do meritum, bo przecież po coś wymyśliłam ten temat.
Ile macie kosmetyków? Stać Was na szczerość i rzetelną odpowiedź?
Czy znacie osoby, których szafki zawalone są setkami kosmetyków?
Podziwiam właścicielki owych skarbów, że potrafią „ogarnąć” to towarzystwo i wykorzystać je w okresie ważności produktu.
A może wcale nie potrafią?
Po co im w takim razie tyle kremów, mazideł, balsamów, żelów i wszystkiego, czego używa się do pielęgnacji?
Znacie uzasadnienie procesu „chomikowania”?
Czasy, gdy w sklepach trzeba było polować na towar, dawno już minęły.
O co w tym wszystkim chodzi? Kogo dotyczy ten temat?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz