Pewna mama strofuje swoje dziecko:
-
Jeszcze nie zjadłaś śniadania? Przecież już południe! Zeszytów też nie
odpisałaś? Nawet mnie nie denerwuj! Jak przyjadę do domu... – pada do
telefonu i połączenie się kończy.
- Przecież zaczęły się ferie….- pada głos obserwatora przysłuchującego się scence.
-
No tak, ale młoda była chora, nie chodziła do szkoły i musi nadrobić
zaległości – tłumaczy się mama, zapominając że w wieku własnej córki
nonszalancko traktowała naukę.
- A ty w jej wieku pewnie byłaś super uczennicą? – pada stwierdzenie, choć obserwator wie, jaka była prawda.
- Właśnie dlatego na nią krzyczę, żeby nie popełniała moich błędów.
W
związku ze scenką, nasuwa mi się konkluzja, iż nie pamięta wół, jak
cielęciem był. Rodzice, którzy byli w szkole średnimi lub miernymi
uczniami, naciskają na własne dzieci, żeby te uczyły się na poziomie
wzorowego ucznia.
Słyszałam także o motywowaniu dziecka do nauki poprzez płacenie za dobre oceny.
Czy to właściwe zachowanie?
O co chodzi w tym dążeniu do doskonałości?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz