Pamiętam, gdy byłam dzieckiem, umarła jego mama.
Był moim kolegą ze szkolnego podwórka i mieszkaliśmy w tym samym bloku.
Nie mogłam się pogodzić ze śmiercią, która była spowodowana ludzką głupotą.
Znaleziono ją w…wannie.
Znałam tę ładną brunetkę.
Mówiło się wtedy o uszczelnianiu drzwi poprzez zatykanie kratek wentylacyjnych.
Wiać nie wiało.
Zabijało.
* * *
„To
nie ogień zabił jednak mieszkańców poddasza. Nie upiekli się żywcem.
Skutecznie chronili się przed płomieniami. Złudnie sądzili, że będąc
daleko od źródła ognia, czyli zaryglowanych od zewnątrz drzwi
wejściowych, ujdą z życiem. Instynkt podpowiadał im, by położyć się jak
najniżej. Gryzący dym zawsze idzie w górę – stąd największe osmalenie na
suficie – ale najbardziej śmiercionośne gazy, które ulatniają się w
wyniku spalania, są niemal niewyczuwalne dla człowieka i tylko kwestią
czasu pozostaje, by dostały się do układu oddechowego ofiar pożaru.
Chodzi przede wszystkim o czad, głównego mordercę ulatniającego się w
trakcie spalania drewna, gumy i plastiku czy papieru i tkanin. Bać się
go powinni nie tylko pogorzelcy, ale wszyscy właściciele starego typu
junkersów i kuchenek gazowych nie pamiętających przeglądu. Tlenek węgla
wiąże się z hemoglobiną dwieście dziesięć razy szybciej niż tlen,
blokując tym samym jego dopływ do organizmu. Zaczadzenie to śmierć
szybka i bezbolesna. Człowiek po prostu zasypia. Jeśli pomieszczenie
jest szczelne, nie ma znaczenia, jak daleko znajdowało się centrum
pożaru. To tylko kwestia czasu”.
Katarzyna Bonda
„Lampiony”
* * *
Kilka dni temu.
Głupia śmierć.
Znaleziono ją martwą w wannie.
Jak przed 40-tu laty moją sąsiadkę.
Znałam tę młodą blondynkę.
Teraz to bez znaczenia…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz