sobota, 9 grudnia 2017

Zła diagnoza - 6.01.2017

- Po co wam taki pies? – zapytał.
- Jaki?
- Problematyczny – dodał.
- My go kochamy, a on nas. Z żadnym wcześniej nie byliśmy tak mocno związani.
- Jednak…- ważył słowa, bojąc się mnie do siebie zrazić - …kiedyś możecie mieć problemy.
- Jakie? Pilnujemy go.
- Ale pies nie może rządzić ludźmi! - usiłował mnie przekonać.
- On nami nie rządzi. Poza tym jest bardzo grzeczny i słucha, jeśli trzeba. Gdy smaruję mu łapę maścią, grzecznie przysiada, czeka aż skończę, a potem otrzymuje za to smakołyk. Naprawdę jest kochany!
Pokręcił z niedowierzaniem głową.
Jak mu wytłumaczyć, że skoro daliśmy psu nadzieję na lepsze życie i zabraliśmy go ze schroniska, nie możemy go tam oddać. 
Czy ludzie zawsze oczekują, że musi być łatwo?
A jeśli trudno, pozbywają się niechcianego kłopotu?


Wszystko zaczęło się od tego, że mężczyzna zapytał o święta.
Zgodnie z prawdą powiedziałam, że spędziłam dwa dni z psem na smyczy.
Gość w dom, Bóg w dom, ale nie dla mojego psa, który darzy nieufnością obcych.





Wigilia.
Posadziliśmy mamę Młodej za stołem tak, żeby pies nie miał do niej dostępu.
Kaganiec nie pomógł – nasz pupil rzucał się niczym dziki rumak, którego chce się ujarzmić. Do tego po psiemu płakał i chwilę po nałożeniu kagańca, zdjął go z mordki. Pozostała już tylko smycz i zachowanie bezpiecznej odległości gościa od psa. Każde poruszenie mamy Młodej kudłacz kwitował gotowością do ataku. Przygotowywanie posiłków w takiej atmosferze graniczyło z cudem.  Jednak jakoś daliśmy radę.
Mama Młodej przenocowała u teściowej, a rano pojawiła się u nas z powrotem.


Miesiąc wcześniej, będąc w gabinecie weterynaryjnym, opowiedziałam o naszym problemie czyli agresji psa i przyczynach jej powstania. Lekarz wypisał lek. Dużą nadzieję pokładałam w tym specyfiku, upatrując w nim jedyną szansę na „normalne” wytrwanie w czasie Wigilii z gościem w domu.
Lek (o działaniu przeciw lękowym) nie podziałał na naszego psa tak, jak spodziewał się tego lekarz. Nie uspokoił go, tylko zmniejszył jego strach przed gościem. Wskutek tego pies był bardziej pewny siebie. Totalna porażka. Zamiast leku przeciw lękowego powinien dostać preparat na uspokojenie.
Mądry Polak po szkodzie.


O tym, że lek w ogóle nie działa na naszego psa, mieliśmy okazję przekonać się także w czasie wybuchów w noc Sylwestrową – psiak kulił się, biegał po domu nie wiedząc, gdzie się ukryć.
Był jedną wielką paniką, choć na silnych lekach psychotropowych.


Kobiety mają wewnętrzny barometr, którym wyczuwają nastroje zwierząt i ludzi.
Przynajmniej ja tak mam, że rejestruję zmiany w wyrazie twarzy czy zachowań zwierząt, odpowiednio je interpretując. Czasem jest to męczące – widzieć to, czego nie zauważą lub nie chcą dostrzec inni.
Troska o inne zwierzaki, jeśli nie jest się właścicielem, jest o wiele bardziej nużąca niż o własne stworzenie – czuwa się z daleka, nie chcąc przekroczyć pewnych granic. Jednak czuje się dokładnie to samo, co w przypadku własnego pupila i tak samo mocno się przeżywa, jakby tragedie zwierząt rozgrywały się pod własnym dachem.
Poczucie bezradności jest bardzo silne – niby coś się robi, żeby poprawić los zwierzęcia, ale nie wystarczająco, żeby poczuć ulgę, że się pomogło. To nurtuje, spędza sen z powiek i tylko ten jest w stanie zrozumieć ten stan, komu nie jest obojętny los innych stworzeń.


Idą wielkie mrozy.
Pomyślmy o stworzeniach, które mogą zamarznąć bez pomocy człowieka.
Pomóżmy, żeby zwierzęta nie podzieliły losu psa, który zamarzł na łańcuchu!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz