niedziela, 10 grudnia 2017

Optymistów ze świecą szukać - 3.10.2017


Nie wiem, czy lubię to miejsce.
Wolałabym tu nie bywać. Za każdym razem czuję się, jak niepożądany gość.
Brzydota pomieszczeń odstrasza.
Dobrze, że to nie w moim mieście…
 

Tym razem zapisano nas na godzinę. Chwała Bogu! Nie trzeba czekać tak długo, jak w zeszłym roku. Przecież to takie proste rozwiązanie, żeby wyeliminować długi czas oczekiwania - przypisać pacjenta do danej godziny.

Usiadłam na korytarzu, wdając się w niezobowiązującą pogawędkę z pacjentkami.
Najprawdopodobniej będziemy się spotykać wciąż w jednym i tym samym gronie.
Jedną z kobiet miałam okazję poznać w czasie wizyty w zeszłym roku.
Tymczasem przez korytarz przesuwała się dziwna trójka. Dwójkę starszych państwa oceniłam na małżeństwo. Starszego mężczyznę prowadził młodszy, zapewne syn tych dwojga.
Kobieta przystanęła przy ławce na której siedziałyśmy.
- Czy tutaj przyjmuje lekarz…? – i wymieniła nazwisko.
- Nie. Doktor…. – podałam właściwe.
Trójka przesuwała się dalej, w głąb korytarza.

Czas mijał.
Pacjenci przychodzili i odchodzili.
Zabijając czas oglądałam zdjęcia wyspy (Frau Be, pogrożę Ci palcem – to przez Ciebie stwierdziłam, że TAM muszę być! Może zakocham się w kolejnym miejscu…).
Zerknęłam w dal korytarza. Z gabinetu wyszła trójka poznanych wcześniej osób.
Rytm marszu narzucał mężczyzna o lasce – pomalutku, noga za nogą.
- Pytała mnie, czy byłem grzeczny – opowiadał. – Oczywiście, że byłem…
To pewnie o lekarce.

Jestem przyzwyczajona do chorób i niepełnosprawnych ludzi.
Jednak przelotnie zerknęłam na mężczyznę i może to wystarczyło….
Przy ławce, na której siedziałam, przystanęła kobieta idąca z mężczyznami.
Choć starsza, ubrana bardzo gustownie, we wszelakiego rodzaju odcienie zieleni.
Pasowało jej to.
Dopiero teraz zauważyłam, że i ona podpiera się laską.
- Ładnie razem wyglądamy, prawda? – zaśmiała się. 
- Dlaczego? – zapytałam, zupełnie nie rozumiejąc kontekstu. .
- Niech pani spojrzy. On ma Parkinsona, a ja endoprotezę biodra.
- Pięknie państwo wyglądacie. Naprawdę bardzo dobrze! – rzekłam.
I właśnie tak myślałam.
Z całego serca!
Oboje swoim poczuciem humoru rozświetlili mrok zaniedbanego szpitala.
- Dziękuję pani – odrzekła starsza pani.
Mało kto w tych czasach potrafi wdzięcznie przyjmować komplementy.
I wiecie co? Rzadko spotyka się ludzi, którzy nie narzekają na swoje dolegliwości, ale pomimo nich, potrafią cieszyć się życiem.

Ci starsi państwo rozświetlili dziś mrok deszczowego dnia.
To był dla mnie zaszczyt spotkać kogoś takiego na swej drodze.
Widać, że pomimo upływu lat, ta para się kocha 8-)





*                                  *                                  *


O pięknej miłości nut kilka:

https://www.youtube.com/watch?v=yDFpreDC6y4

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz