Do pewnego sklepu wchodzi klient.
Jest zdecydowany zakupić pewną rzecz.
Na propozycję ekspedientki, która poleca mu zakup analogicznego produktu, ale zagranicznej marki on reaguje:
- Wie pani co? Wiem, że macie pchać te zagraniczne produkty. Nie chcę tego! - mówi kategorycznie.
- Ależ skąd - zapiera się ona - Naprawdę uważam, że są dobrej jakości.
- Preferuję tylko nasze polskie. Są najlepsze! - rzecze klient. Tu zaczyna się wywód, dlaczego pan tak uważa.
Przysłuchuje się temu kilka osób, które zgromadziły się w sklepie.
Zgodnie
z zasadą „klient nasz pan” ekspedientka musi wysłuchać punktu widzenia
klienta – stoi i słucha, nie przerywając ani słowem, choć w sklepie
gromadzi się coraz więcej ludzi.
Po chwili mężczyzna faktycznie zakupuje polski produkt. Jednak wciąż tkwi przy ladzie.
- Czy życzy pan sobie jeszcze czegoś? – pyta ekspedientka.
- Czy macie….? – pyta on wskazując palcem na półkę z ZAGRANICZNYMI produktami.
- Pyta pan o TE ZAGRANICZNE? – mówi ona, celowo głośno i wyraźnie wymawiając słowo „zagraniczne”
- Czy pani musi się wymądrzać?! – złości się on. – Pani tutaj tylko sprzedaje – zrzędzi głośno na cały sklep i wychodzi.
Czy miał prawo okazywać złość na reakcję ekspedientki?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz