Nie narzekaj
Widziałam raz złotowłosą
piękność to była skończona.
Z zazdrością pomyślałam
że chcę być piękna jak ona.
A kiedy wstała z ławki,
ujrzałam, że nie ma nogi.
Idzie z trudem o kulach,
z uśmiechem błogim.
A ja chodzę na obydwu nogach
I świat do mnie należy.
Przystanęłam kupić coś słodkiego,
Sprzedawcą był miły młodzik.
Zaczęłam z nim rozmawiać –
choć się spóźnię, nic nie szkodzi.
A gdy już miałam odchodzić,
rzekł mi ten nieznajomy:
„Pani taka miła, widzi pani,
a ja jestem niewidomy”.
Wybacz mi, Boże, gdy narzekam
Mam dwoje oczu
i świat się do mnie uśmiecha.
Później ujrzałam dziecko,
miało błękitne oczy.
Chłopiec patrzył, jak inni się bawią.
„Czemu nie bawisz się z nimi?”
- chciałam mu dodać otuchy.
Nadal patrzył przed siebie,
nie słyszał, bo był głuchy.
O Boże, wybacz, gdy narzekam…
* * *
Kochanie
się z nowojorczykiem jest doświadczeniem, które obwieszcza, że
nareszcie rozpoczął się czas teraźniejszy. Jest lato. Dla Katarzyny
Teraźniejszość to nowa kraina, kraina nie podbita przez wrogów ze
starych krain, ponieważ Goci i Wandale tych krain nie wiedzą nawet, że
Teraźniejszość istnieje. Lecz i tę krainę można podbić. W otaczających
ją murach powstanie wyłom. Katarzyna jest za młoda, żeby o tym wiedzieć.
Lecz teraz króluje lato, a ona właśnie się rodzi.
Kochanie
Kocham cię
Och
Skarbie
Tak bardzo cię kocham
Och, jak dobrze
Och
To
pierwsza miłosna rozmowa. Wargom nie starcza warg, usta nie mogą
nacałować się ust. Pokój tonie w niewidzialnym oceanie, który unosi
łóżko wraz z kochankami i bierze ich za podmorskie rośliny: ręce nie
przestają się poruszać, niczym liście płynnej paproci, dłonie kołyszą
się leniwie w lewo i prawo, nie przestając pieścić ciała – witaj, ach
witaj – palce rozwierają się i zaciskają, nozdrza nieustannie falują,
chłonąc bukiet zapachów, wszystkie części ciała pulsują, wibrują, czasem
gwałtownie, czasami prawie niewidocznie. Delikatne muśnięcie rozpala
potrzebę jeszcze większej bliskości: przebijają powierzchnię wody – tak
dobrze być w tobie – gwałtownie dyszą – tak dobrze cię w sobie mieć –
wychodzą na suchy ląd – tak dobrze cię tulić – są już na pustyni – pić
cię, kochanku oazy falującej w upale pod palmą: spalę się przy tobie na
proch i pofrunę z wiatrem – by wreszcie odkryć miłosierny szczyt, by na
niego wejść, by powoli stoczyć się po zboczu w leniwych rozbryzgach
zimnej wody, która zrasza piasek, znowu wpaść w objęcia łagodnie
rozkołysanego oceanu, lec na jego dnie i poczuć znajome muśnięcie, które
ponownie rozpali całe morze.
Chcę cię
Chcę…
ja ciebie
chcę…
pragnę
tak bardzo, bardzo
jesteś słodka
Och
Och
jak miód
kocham cię
smakujesz jak miód
kochanie
Ann – Marie MacDonald
Zapach cedru
To nie jest książka o seksualnych ekscesach bohaterów, raczej o patologii zachowań, w tym także natury seksualnej.
Niby
istnieje w tej rodzinie miłość, choć przecież nie można o niej mówić
jako o pozytywnym uczuciu, jeśli się szkodzi drugiemu człowiekowi.
"Zapach cedru" to lektura trudna, intrygująca, dająca do myślenia.
Żeby
przez nią przebrnąć potrzeba więcej czasu niż na inne utwory
literackie. Jednak trudność zrozumienia pewnych aspektów wciąga - to
KONIECZNIE trzeba doczytać, żeby móc pojąć.
Gdy czytałam recenzje na temat tej pozycji jakiś czytelnik napisał, że książkę tę albo się kocha, albo nienawidzi.
Zapraszam w mroczną krainę, w której żyje rodzina Piperów.
Jest początek XX wieku…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz