Obliczam odległość, którą musimy przejechać, wyznaczamy trasę.
Co
do jednego jesteśmy niezdecydowani, ale wszystko kwestią obliczeń –
jechać samochodem bliżej, a resztę drogi na wyspę przebyć promem (2h),
czy dojechać lądem dalej, a promem przebyć króciutki odcinek (30 minut).
Czas przybycia na miejsce byłby zapewne dłuższy w przypadku drugiej
opcji – niedaleko celu droga była bardzo kręta i wąska – zapewne to nas
spowolni. Nie da się szybko jechać.
Obliczenia
kosztu przewozu promem naszego samochodu i dojazd na miejsce docelowe z
dwóch różnych stron, wskazują jasno, że trzeba dalej pojechać lądem –
skorzystanie z promu w ramach dłuższej trasy po morzu wyjdzie drożej.
Przyglądam się wyspie.
- Szkoda, że ten prom taki drogi… Nie trzeba by jechać taki kawał drogi – mówię.
- Trudno, koszty są jednoznaczne – podsumowuje mąż.
Myślami wciąż jestem na przeciwległym krańcu wyspy, gdzie czas przejazdu byłby krótszy, ale droższy.
- Stari Grad…. – myślę na głos.
- Co? Stary grat? Ty, uważaj co mówisz! – pieni się mąż.
- O co ci chodzi?
- Znów mówisz, że nasze auto to stary grat…Czekaj jak się zepsuje. Kiedyś tak mówiłaś o aucie i co? Zepsuło się!
- Ja mówiłam?!
Nie wiem o co mu chodzi.
- Tak, ty. I nie dojechaliśmy na miejsce…
Oczywiście.
Przypominam sobie. Wcale nie chodziło o TEN samochód, ale o
wcześniejszy, który wymieniliśmy na inny model. I wcale nie mówiłam, że z
niego grat, tylko powiedziałam, że mam nadzieję, iż auto dojedzie nad
morze.
A było to ponad 600 kilometrów.
I nie dojechało… Padła jakaś część.
- Wcale tak nie powiedziałam.
Sytuację trzeba wyjaśnić.
- Jak to nie? Przed chwilą!
Zerkam na mapę i doznaję olśnienia.
- Powiedziałam Stari Grad. Głuchy jesteś, czy co?
Ciężko jest go udobruchać, choć już po chwili dociera do niego moje tłumaczenie.
- Jakże bym mogła powiedzieć, że to stary grat, skoro to twój ukochany samochód? – śmieję się.
I tak oto konflikt zostaje zażegnany 8-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz