Jak reagujemy? Rozmaicie:
- jedni histeryzują, że czeka nas zagłada
- inni obracają strach w żart, wysyłając wszystkim zabawne
filmiki, zdjęcia i teksty.
- a jeszcze inni muszą zachować spokój.
To ci, którzy są najbardziej narażeni na zachorowanie –
służby medyczne.
Może potrafilibyście wyliczyć jeszcze jakąś kategorię
zachowań?
* * *
Za oknem stała grupa ludzi i śmiała się do rozpuku. Było
coraz głośniej.
- Aha…trafił się jakiś wesołek – pomyślałam.
Faktycznie. Rozweselony wszedł do pomieszczenia.
- Taśma? Muszę zrobić zdjęcie dla żony. Nie uwierzy….
- I na fejsa – podchwyciłam.
- Nie, nie mam fejsa. Wolę rozmowę w cztery oczy.
Odetchnęłam w duchu.
Poprzez gumę rękawiczki pochwyciłam receptę.
- Czy odgrodzenie od pacjentów biało-czerwoną taśmą
faktycznie uchroni nas przed zachorowaniem? – pomyślałam. – Trzeba wdrożyć w
użytek plastikową maskę – przemknęło mi jeszcze przez głowę.
Dostaliśmy ją tego dnia w pakiecie z rękawiczkami i środkiem
odkażającym.
Tłum za oknem gęstniał, choć jakby przycichł. Zabrakło
prowodyra.
Dzień jak co dzień, choć z każdą następną minutą pracy,
można by się zastanowić, czy w okresie, kiedy zamknięto szkoły i zalecono
pozostanie w domu, warto siebie narażać (i mnie), by kupić np:
- krem do rąk
- gumy rozpuszczalne
- saszetkę szamponu przeciw łupieżowego
- żelki witaminowe.
Stoją pod drzwiami (względy bezpieczeństwa – w pomieszczeniu
może być tylko 2-3 osoby), pada na nich deszcz, wieje wiatr. Narzekają, że
zimno. Utyskują na pogodę, ale….stoją.
O dodatkowe atrakcje zadbał też chłopak dziewczyny, którą
obsługiwałam. Zaparkował nieopodal wejścia i bezsensownie kopcił nam w okna (z
racji wirusa cały dzień mamy otwarte lufciki w oknach).
Mrozu nie było. Może pan na bieżąco „zabijał” wirusa?
Podejrzewam, że ludzie przy wejściu chwilowo się przerzedzili. Inaczej padliby
trupem, zabici nie wirusem, a spalinami, które to generował osobnik dobre
dziesięć minut.
Kiedyś pisałam już o zjawisku notorycznego podtruwania nas
spalinami, gdy jestem w pracy.
Mrok wchłonął spaliny i spowił dziewczynę gonioną naszymi
słowami, zamienionymi z koleżanką:
- Ładna ekologia!
* * *
Gdyby nie to, że zmusiła mnie sytuacja, nigdy nie ruszyłabym
się do marketu w sobotni wczesny poranek. Myślałam, że tłumy już się przerzedziły.
Nic bardziej mylnego.
Człowiek na człowieku. Trudno było przejechać wózkiem.
Żal mi było dziewczyn na kasach. Są dużo bardziej narażone na zachorowanie niż my. Bliski kontakt z klientami, żadnej ochrony dróg oddechowych. Z rzadka przesmarują dłonie czymś z etanolem. Naród nie ma litości nad tymi dziewczynami...
Żal mi było dziewczyn na kasach. Są dużo bardziej narażone na zachorowanie niż my. Bliski kontakt z klientami, żadnej ochrony dróg oddechowych. Z rzadka przesmarują dłonie czymś z etanolem. Naród nie ma litości nad tymi dziewczynami...
A jak to wygląda u Was?
Czy dalej szaleją tłumy?
Czy dalej szaleją tłumy?
Dziś słucham w TV, czytam w Internecie, że na ulicach
pustki.
Zapewne.
Niedziela.
Wszystko zamknięte, więc wszyscy poszli do…apteki 😕
Niedziela.
Wszystko zamknięte, więc wszyscy poszli do…apteki 😕
Pustki na ulicach są widoczne, ale to była niedziela i jeszcze zimno.
OdpowiedzUsuńW sklepie nie byłam, bo przeziębiona siedziałam w domu, dopiero wczoraj poszliśmy na spacer w pola...
Na razie to krótko trwa, ale gdy się przedłuży, o czym ostrzegają, to może być problem.
Trzymaj się zdrowo!
Coraz bardziej się boję w imieniu nas wszystkich.
UsuńI chyba wolałabym poddać się dwutygodniowej kwarantannie niż codziennie narażać.
Co zrobić? Taka praca.
Zaczęliśmy sprzedawać przez okienko, ale z zewnątrz wpada nam powietrze, wraz w ludzkimi wydechami. Marne to rozwiązanie, choć lepsze niż wpuszczanie ludzi do pomieszczenia. Wszyscy się boimy. Środowisko farmaceutyczne chyba najbardziej. Lekarze w naszym mieście już zaczęli wystawiać zdalnie recepty i zwolnienia. W naszej pracy kontakt z człowiekiem jest nieunikniony.
Buziaki ślę i wzajemnie: dużo zdrowia :)
Teraz to człowiek szczęśliwy, że coś zwykłego złapał, strach publicznie zakasłać...
UsuńNie dajmy się!
A wiesz to, czy to coś "zwykłego" czy już nie? ;)
UsuńZanim przeprowadzą test, jeśli w ogóle, mija sporo czasu.
Żyjesz???😁👍
OdpowiedzUsuńSkomentowałabym, ale nie chcę być wulgarna. Grzecznie nie umiem.
Zdrówka życzę 😊
Jeszcze żyję ;)
OdpowiedzUsuńI obym umarła na "normalną" jednostkę chorobową ;)
pracuję w hotelu, jeszcze w zeszłym tygodniu był pełen cudzoziemców którzy przylatywali na dobę-dwie
OdpowiedzUsuńMyślisz, że mogli być nosicielami?
OdpowiedzUsuńJa mieszkam w specyficznym mieście, gdzie rokrocznie przybywa mnóstwo wycieczek i cudzoziemców. Na szczęście teraz zamknęli miejsce, gdzie tak rojnie przyjeżdżają.
Niestety u mnie jest podobnie, w sobotę rano pojechałam na zakupy, a w sklepach tłumy i brak towaru. Stanęłam w kolejce po jakieś mięsiwo, a pani przede mną " wczoraj przyjechałam z Niemiec...", po krótkiej chwili wyszłam z kolei rezygnując z zakupów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie w tych trudnych czasach
Każdy się boi...
UsuńJa też. Czasem czuję się jak mięso armatnie.
Przychodnie zamknięte, wszystko zdalnie, a my mamy bezpośredni kontakt z pacjentami. Jakkolwiek przedtem ludzie kupujący suplementy, tak teraz przeważnie chorzy lub z receptami na stałe leki.
Wczoraj obsługiwałam kobietę, której syn miał problem z oddychaniem. Chciała "coś na to". Oby nie był to koronawirus...
U nas pustki na ulicach. Od czasu do czasu przejedzie samochód i cisza. Fajnie się zrobiło,można odetchnąć, spokojnie wypić kawę w ogródku. Pogoda sprzyja biesiadowaniu w zaciszu własnej posesji:)
OdpowiedzUsuńTeż bym pobiesiadowała ;). Tymczasem cały praktycznie dzień jestem dziś w pracy....ehhhhh.
UsuńNie jest wesoło, więc jedyne co nas może uratować to spokój.
OdpowiedzUsuńW dużych miastach jest najgorzej...
Zapraszam do mnie po uśmiech...
Spokój najważniejszy :)
UsuńJednak gdzieś tam w każdym tkwi lęk.
Dziś podczas spaceru z Nelą w parku zobaczyłam, że na placu zabaw w najlepsze bawią się dzieci. Kilkoro. Nie wiem, co ci rodzice mają w głowach. To że dzieci nie chorują lub przechodzą bezobjawowo nie znaczy, że można je narażać. I innych, bo maluchy mogą być nosicielami. Co się musi zdarzyć, żeby ludzie zachowali się tak, jak należy?
OdpowiedzUsuńNie wiem, Iwonko. Faktem jest, że dzieci nie ciągną teraz do apteki. Tyle dobrze...
UsuńTrzymam za Ciebie kciuki mocno i przesyłam dużo dobrej energii obyś była zdrowa i dała radę i przetrwała ten okres jak chcesz wsparcia pomogę i co najważniejsze bezinteresownie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSkarbie, pomogą mi sami ludzie nie przychodząc po pierdoły do apteki.
UsuńUściski ślę :)
U nas wszyscy robią grille na ogrodach, dzieci wspólnie jeżdżą na hulajnogach, bawią się na boisku. Sąsiad z sąsiadem rozmawia. Mam wrażenie, że poczuli wiosenną sielankę, a nie prawdziwe zagrożenie.
OdpowiedzUsuńcodziennyuzytek.pl
Wystarczy włączyć TV i zobaczyć, co się dzieje we Włoszech.
UsuńMoże ludzie przestali oglądać takie rzeczy, rozochoceni ułudą ciepła na zewnątrz :(
Do wczoraj jakoś było spokojnie, ale piękna pogoda spowodowała, że i u mnie na placu zabaw i boisku pojawiły się dzieciaki z opiekunami... My zostajemy w domu. I kropka. Życzę duuuużo zdrowia i cierpliwości!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Nie wiem co o tym myśleć. Osobiście nie mam już małych dzieci w domu. Paradoksalnie, gdy panuje normalna sytuacja, nie uświadczy dzieci na podwórku. Gdy szerzy się wirus, nagle rodziców i dzieci wzięło na plac zabaw. Idiotyczny pomysł.
OdpowiedzUsuńDzieci nie zachorują. Ich dziadkowie, rodzice mogą....
W Nowej Rudzie,Radkowie i w okolicznych wsiach,na kwarantannie
OdpowiedzUsuńprzebywało 25 osób,a już następnego dnia ponad 200.
Wszystko dlatego,że zmarł 57 letni szef tutejszej firmy.
Przed zachorowaniem przebywał w Niemczech,a tuż po tym był widziany w kilku miastach regionu wałbrzyskiego.Walkę z koronowirusem przegrał w wałbrzyskim szpitalu(57 lat).
Wójt(42 lata) mojej gminy poleciała na urlop do Hiszpanii zamiast być w tym czasie z mieszkańcami.
Ja(70+)wyprawy w góry też sobie nie odmówię...mieszkam w górach,w lesie.
Pozdrawiam.