wtorek, 28 kwietnia 2020

"Pani nie potrafi czytać recepty" czyli historyjka z życia wzięta


 Na pewno większość z Was miała już do czynienia z e-receptą. Można ją otrzymać w rozmaity sposób:
- tradycyjny wydruk papierowy (wygląda jednak inaczej niż recepta wypisywana po staremu)
- sms z czterocyfrowym kodem dostępu do recepty
- mailowo.
Jakkolwiek pierwsza forma jest najbardziej czytelna dla pacjenta (widnieje w niej sposób dawkowania i taką receptę farmaceuta oddaje pacjentowi do dalszej realizacji lub do realizacji w innej aptece, lub do zniszczenia), tak w każdym przypadku należy mieć przy sobie jakiś dowód tożsamości z peselem, jeśli nie znamy go na pamięć. 
W przypadku recepty podanej tylko w formie czterocyfrowego kodu, farmaceuta nie otworzy recepty, jeśli nie dostanie informacji o peselu. 


                                   *                  *                   *


Do apteki wchodzi starszy pan. Macha mi karteluszkiem przed oczami. 
- Wczoraj tu byłem i nikt nie mógł przeczytać recepty. 

- Proszę podać kod dostępu do recepty - mówię. 
- Niech pani czyta. Tam wszystko pisze - mówi mężczyzna i już czuję, że jest podminowany. 
Podejrzewam, że nazwę leku i sposób dawkowania wypisał swoim pismem doktor. Poniżej innym pismem odczytuję pesel. Kodu na lekarstwo. Program do odczytywania recept jest tak skonstruowany, że najpierw wpisuje się kod dostępu, potem pesel. Wciąż nie znam kodu. Choć patrzę w kartkę jak sroka w gnat i oglądam ją z dwóch stron, nie dostrzegam czterech cyfr tworzących kod. 
- Nie ma kodu - powtarzam - Bez kodu nie otworzę recepty. 
- Nie potrafi pani czytać recept! - wyrzuca starszy pan.
- Muszę zadzwonić do lekarza. Poda mi ten kod - tłumaczę coraz bardziej zdenerwowanemu mężczyźnie. 
- Doktor powiedział wczoraj, że na kartce wszystko dobrze napisał i jeśli apteka nie potrafi tego odczytać, żebym poszedł do innej. 
- Super - myślę - Zadufany w sobie pan doktor, który uważa, że jest nieomylny. 
- Niech  mi pan da chwilkę. Skonsultuję się z kolegą. 
- Zerknij, czy na tej kartce jest kod - podsuwam karteluszek koledze. 
- Nic tu nie ma. Nie zrealizujesz...
- Upewniam się. Myślałam, że jestem ślepa. Pacjent twierdzi, że nie potrafię czytać recept. Spróbuję zadzwonić do lekarza. 
Wracam do pacjenta.
- Który to doktor? Muszę do niego zadzwonić. Kolega też nie widzi kodu. 
- Doktor nazywa się... (tu pada nazwisko). - Niech pani nie dzwoni. Idę do innej apteki. 
I poszedł. 


Jakiś czas później. 
Obsługuję jakąś kobietę. Wchodzi do apteki wspomniany w opowieści pan.
W rękach trzyma opakowania leku z karteczki. 
- Mam ten lek. Kupiłem. 
- Na pewno farmaceutka musiała dzwonić do lekarza.... - sugeruję.
Pan jest głuchy na moje sugestie. On tylko przyszedł udowodnić swoje racje. Za wszelką cenę. 
Dalej powtarza: - Mam ten lek! 
Nie chce słyszeć tego, co do niego mówię.
I tak wiem, że w innej aptece musiano zadzwonić do doktora i zdobyć TEN kod. 
Swoją drogą, w czasie pandemii "genialnym" pomysłem starszego pana jest latanie od apteki do apteki i udowadnianie swoich racji.


 
                    *                       *                        *



Taka sobie niby nieszkodliwa przepychanka z pacjentem, jakich wiele. 
Wolałabym unikać takich sytuacji, ale wszechwiedząca też nie jestem, ani czytać w myślach nie potrafię. Do zdiagnozowania pacjenta potrzeba kilku danych. Do otwarcia recepty dwóch danych: kodu dostępu recepty i pesela pacjenta i choćby się waliło, paliło (skały srały), nic tego nie zmieni. 
Amen. 
Ciekawa jestem, kiedy ludzie zaczną nas traktować, jak trędowatych, bo przecież my też mamy do czynienia z chorymi (może i na koronawirusa?).
Kiedy dziś przeczytałam o perypetiach ludzi z pierwszego frontu walki z koronawirusem, włosy dęba mi stanęły. Czy ten naród jest tak tępy, żeby traktować bohaterów, jak zło konieczne?!
Zresztą przeczytajcie sami:
Artykuł na stronie Onetu 
Ja się załamałam. 
Jestem ciekawa, do kogo udadzą się ci wszyscy wykluczający osoby będące najbliżej chorych, jeśli sami zachorują? Zapewne do tych, którym niszczą samochody i uprzykrzają życie.
Jestem za tym: jak Kuba Bogu....
Sprawiedliwość musi być! 


A co Wy o tym sądzicie? 







58 komentarzy:

  1. Opowiem historyjkę zaobserwowaną jeszcze w marcu w aptece jak kupowałam termometr. W aptece cztery osoby, jeden pan realizuje ereceptę. Pani aptekarka prosi: proszę o pesel. Pan się ogląda, widzi ludzi, więc podsuwa pani telefon i mówi: tu sobie pani spisze, przecież nie będę mówił na głos.Pani bierze ten telefon i wprowadzając dane do systemu głośno czyta: sześc cztery jedenaście zero dwa ,,, No myślałam, że fiknę ze śmiechu, a facet zbeształ panią nie przebierając w słowach:)
    RODO:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Farmaceuci też bywają bezmyślni ;)
    Aktualnie, jeśli chodzi o RODO, sytuacja wygląda tak, że to pacjent sam wybiera, czy chce na cały głos podawać swoje dane (kask wycisza, maseczka zniekształca, więc słabo się słyszymy...), czy podać na kartce te dwie najpotrzebniejsze teraz rzeczy: kod i pesel :) Wiele osób wybiera formę "na głos", więc tu decyduje pacjent.
    Odbiłaś piłeczkę i takich sytuacji opowiedzieć by można mnóstwo. Mnie chodziło o to, że zebrałam cięgi, choć nie było przewinienia. Zresztą niejeden raz. Przywykłam ;)

    Tak naprawdę pisząc ten post, chciałam zacząć od sprawy z apteki, a skończyć na artykule o traktowaniu ludzi z pierwszego frontu walki z koronawirusem i to było dla mnie priorytetem. Jakkolwiek sprawa z pacjentem spłynęła po mnie, jak po kaczce, bo takich spraw jest wiele, tak traktowanie pielęgniarek i lekarzy pracujących w szpitalach, już nie.
    Ponieważ mocno to mną wstrząsnęło, dlatego zadałam pytanie i odesłałam Was do artykułu, żeby zobaczyć, czy tak samo będziecie wstrząśnięci.
    Może zapytam ponownie:
    co sądzisz o złym traktowaniu lekarzy i pielęgniarki pracujących w szpitalach zakaźnych? To, co przeczytałam, to po prostu napaść na ludzi, którzy wybrali zawód, w którym się pomaga. Myślałam, że katolickim kraju nie dojdzie do TAKICH sytuacji...


    Miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To wszystko jest przerażające. Artykuł znam, bo w Onecie "siedzę"od zawsze.
    Zaobserwowałam podobne zachowania wśród ludzi starszych jeśli chodzi o e-recepty. Oni po prostu nie chcą się nauczyć nowości, uważają je za jakieś niepotrzebne wymysły.... i jak chce się im udowodnić że to nie wymysły tylko świat się zmienia i idzie do przodu to stają się agresywni i napastliwi. I potem idzie taki dziad po ulicy i gada do siebie że głupia baba nic nie wie i nie umie.... Byłam świadkiem takiego zachowania...
    Trzymaj się dzielnie Ariadno...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stokrotko, nie ma co generalizować ;) Bezmyślność nie jest adekwatna do wieku.
      Nie wiem, czy czytałaś mój post sprzed kilku tygodni...?

      https://ariadnapisze.blogspot.com/2020/02/podwojny-szok-czyli-swiat-zwariowa.html

      Tam chodziło o młodego faceta i jego zachowanie w aptece ;)


      Ludzie są różni - jedni chcą się uczyć, inni nie mają ochoty. Mało kto lubi rewolucyjne zmiany, a już szczególnie ciężko przychodzi to starszym osobom. Nie zmienia to faktu, że zawsze chylę czoła, jeśli ktoś w starszym wieku, ma dostęp do Internetu i potrafi z niego efektywnie korzystać. Przecież wiele osób z mego pokolenia, nie potrafi nawet komputera "odpalić" ;)
      Osobiście jestem za ergonomią, więc ułatwiam sobie życie, jak mogę. Już dawno sama rozliczam sobie PIT-y i załatwiam wiele spraw nie ruszając się z domu (np. dotyczyło to wyrobienia dowodu - ograniczyło się to do zrobienia zdjęcia u fotografa, dalej już tylko przez Internet - mój brat posunął się jeszcze dalej i nawet zdjęcie o określonym formacie, sam sobie zrobił - da się? da się! ;)
      Tak samo bez ruszania się z domu korespondowałam z ZUS-em. To naprawdę ułatwia życie!
      Jeśli ktoś pyta mnie o jakąś rzecz, do której sama doszłam, zawsze mówię:
      - Poczekaj. Muszę sobie przypomnieć. Uczyłam się tego na bieżąco wtedy, kiedy było mi to potrzebne. Teraz nie pamiętam.
      Na to mamy głowę, żeby z niej korzystać :)
      Starsze osoby mogę tylko zachęcić, żeby nie bały się eksperymentować z komputerem i z Internetem ;) To ułatwia życie!
      E-recepty przecież też można podglądnąć wchodząc na stronę:

      www.pacjent.gov.pl (po uprzednim zalogowaniu poprzez profil zaufany lub np. bankowość elektroniczną).

      A lek, którego szukamy można znaleźć poprzez stronę:
      www.ktomalek.pl (oczywiście trzeba sobie wcześniej zadzwonić do apteki i dogadać się, czy dany lek nie jest czasem odłożony dla innego pacjenta).

      Miłego wieczoru, Stokrotko.
      Miałam tylko parę zdań, a wyszedł wykład ;)

      Usuń
  4. Ariadno, ten kraj nie jest katolicki ani nawet chrześcijański.
    Moralność Kalego ( a czarnych tak nie lubimy ) jest naszą moralnością.
    Myślenie szkodzi zdrowiu, a jak trwoga to do boga.
    Nawet nie zaglądnę do tego artykułu na Onecie.
    Ludziom takim jak Ty, i wszystkim innym stojącym na pierwszej linii kontaktu z wirusem należy się szacunek i wsparcie. Koniec kropka. A ci, co czują inaczej, nie powinni korzystać z usług służby zdrowia w żadnym przypadku. Szkoda, że tak się nie da zrobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, najbardziej zadziwiająca jest ta trwoga do Boga.
      Ktoś odwraca się od ludzi, którzy pomagają, nie powinien się spodziewać, że mu pomogą, kiedy nadejdzie jego czas. Jeśli ktoś jest honorowy i opluwa pomagających, powinien mieć na tyle jaj, żeby radzić sobie samemu...

      Usuń
  5. Starsi ludzie są "fajni". Nie wiem, skąd to się bierze u nich. Nie będę tych bzdur czytała na Onecie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresko, warto przeczytać ;)
      Choćby, żeby zobaczyć, do czego w swej nienawiści jest zdolny nasz naród. Mnie to przeraża....
      Starsi ludzie są przeróżni. Taka jest prawda. Jedni grzeczni i wszystko z nimi się załatwi, nawet jeśli lek nie dotrze z apteki. Inni w analogicznej sytuacji zrobią niezły dym. Mówimy o takich, że trafił się "trudny pacjent" ;)

      Usuń
  6. Ma tupet ten facet. O_O

    Polska jest narodem hejterów, kochamy krytykować. ;] Czytywałam na blogach smutne scenki z życia wzięte. Np. o tym jak w czasie zaostrzonego rygoru (czyli nie tak dawno), człowiek wyszedł do piekarni i ktoś napluł na niego z balkonu bluźniąc i krzycząc, że przez takich jak on wirus się rozprzestrzenia, bo powinien w domu siedzieć, a wychodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że Polacy kochają krytykować, to fakt. Czasem czytam jakiś artykuł i pod nim komentarze. Rzadko kiedy trafia się na takie optymistyczne, chwalące osobę lub zjawisko. Większość po prostu sobie...używa.

      Co do historii opowiedzianej przez Ciebie, wiele osób osądza, a po jakimś czasie czynią dokładnie to samo, co wcześniej krytykowali. Totalnie tego nie rozumiem ;)

      Usuń
  7. A nad Nowym Jorkiem przeleciały Błękitne Anioły oddając hołd
    pracownikom służby zdrowia.
    https://www.youtube.com/watch?v=3yOT17qmuW8

    Dzisiaj(w środę)niebiosa Ziemi zostały odwiedzone przez skalistego chłopca(asteroida)wielkości Manhattanu.
    Przelatuje w odległości 16 razy Ziemia Księżyc.Jeszcze zachowuje dystans społeczny:)
    Jest to duży chłopiec,więc gdyby był na kursie kolizyjnym
    z Ziemią...
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ....to by było dużo huku.
      Zadziwiasz mnie, Henryku. Piszesz o rzeczach, o których w ogóle nie słyszałam. Może za dużo czasu spędzam w ogrodzie, a jeśli nie tam, to w pracy lub zaszywam się czytając, jak nie książki, to info na temat koronawirusa.
      W końcu zdrowie, to moja działka ;)

      Usuń
    2. Działkę też mam(1000 m2).Skalniaki,warzywka,mały sad,dużo malin,itd.Cebulowe nornice zjadły,oczko wyschło w 2015 roku z powodu braku opadów.Wcześniej koty zjadły mi prawie 40 rybek z oczka:)
      Ale nie poddaję się.Obsadzam działkę rodzimymi roślinami
      z tutejszych gór i lasów.Zdarzyło mi się przynieść też
      te pod ochroną(paprocie,widłaki).Uwielbiam naparstnice, łubiny,bez koralowy,kalinę kulistą,jaśmin i wiele inny.
      Najważniejsze,że pada deszcz-gromadzę deszczówkę.
      https://vimeo.com/58042970
      :)

      Usuń
    3. Cebulowe sadzę do pojemników - mnie też wcześniej zjadały. Szkoda oczka - może zadbaj o jego odnowienie.
      Uważaj na naparstnicę - może być lekiem, ale i trucizną.
      Ja też zbieram deszczówkę. Mam olbrzymi, 1000 - litrowy zbiornik wkopany w ziemię, do którego podłączona jest pompa. Po dzisiejszym deszczu zbiornik zapełnił się w zaledwie 1/3 objętości. Czekam na dalszy ciąg deszczu. Liczę na większe opady ;)

      Usuń
    4. Po za tym....super filmik! Od łubinu zaczęłam swoją przygodę z ogrodem. Na wiosnę roślina przypominała piękny krzew i choć nie miała jeszcze kwiatów, wszyscy dziwili się, że to zwykły łubin. Nawet nie pamiętam, kiedy TEN łubin "obraził się" na mnie i padł. Nigdy później nie udało mi się wyhodować okazu, który wzbudzałby tyle emocji.
      Swoim filmikiem obudziłeś we mnie nostalgię za tamtym czasem, latami raczkowania w ogrodzie, uczeniem się "porozumiewania się" z roślinami.
      Mam zaprzyjaźnionego ogrodnika. Zapytam go o ten łubin. Tak mi się zachciało! ;)

      Usuń
  8. Co zrobisz, jak nic nie zrobisz, nie wytłumaczysz i już.
    Co do złego traktowania - zrobiłabym dochodzenie i pokazała tych "wielbicieli" z adnotacją - tych państwa służba zdrowia nie obsłuży, jakby co...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba w "Misiu" tak było - zdjęcie obywatela na ścianie w sklepie z adnotacją: "tych państwa nie obsługujemy".

      Usuń
    2. Dobrze pamiętasz, tylko tam klient był O.K. a obsługa paskudna...

      Usuń
  9. Witaj ciepło
    Podziwiam Ciebie bo niektórzy klienci Apteki to ludzie pozbawieni zwykłej kultury, empatii, inteligencji emocjonalnej i jesteś dzielna że to wytrzymujesz.
    pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różnie jest. Ludzie są rozmaici. Nie każdy nadaje się do takiej pracy. Trzeba mieć dużo cierpliwości i wyrozumiałości ;)

      Usuń
  10. Ech, moje Baby w sezonie jesienno-zimowym nie chorowały. Kiedy na początku lutego przyszłam z karteczką do apteki, zdziwiłam się, że pani farmaceutka mi ją oddaje. Wręcz zaoponowałam, że to chyba musi zostać w aptece...tak, niedoinformowana byłam;)
    Co do artykułu, sama jestem przerażona. No bo co - jak trwoga, to do boga, a jak nie, to lincz?! Po prostu szok!
    życzę Ci cierpliwości....duuuuuużo cierpliwości i zdrówka!

    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Agnieszko, nie jesteś odosobniona w swojej reakcji na oddanie recepty - nasi pacjenci też tak reagowali. Dziwili się, teraz przywykli.
    Faktem jest, że e-receptę należy zniszczyć, żeby nasze dane nie dostały się w niepowołane ręce.

    OdpowiedzUsuń
  12. Też czytuję Onet i podobnie reaguję.
    Tyle wiemy o sobie, na ile nas sprawdzono...
    Niezbyt ładny ten portrecik człowieka poczciwego, ale cóż zrobić? W maseczce nawet uśmiechu nie widać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli w ogóle jest ten uśmiech...
      Nie wiem, czy ci, którzy tak postępują, uśmiechają się wtedy, gdy zło czynią.

      Udanej majówki, Tatulu :)

      Usuń
  13. Nie denerwuj się Ariadno. W takich przypadkach traktuję ludzi jak chorych psychicznie, bo niewiele im brakuje. Nie ze złośliwości, ale z miłości do samej siebie. Miłego dnia życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak by wypadało. Zresztą, gdybym nie miała cierpliwości, już pewnie by mnie nie było w tej pracy ;)

      Usuń
  14. Po niedawnym pobycie w szpitalu stwierdzam, że najwięcej Polaków umrze z braku opieki, kiedy szpitale, przychodnie nie działają, niż na wirusa. Co może kardiolog przez telefon lub on-line?
    Serdeczności zasyłam

    OdpowiedzUsuń
  15. Coś w tym jest. Choć wiele leków pacjenci zażywają przewlekle - jedne i te same. Kwestia tylko wypisania recepty. Dobrze, że ta sytuacja trwa na razie krótko. Nie wyobrażam sobie, że np. pacjent kardiologiczny nie zostanie zbadany przez wiele miesięcy... Osobiście mam zaplanowanych trzech specjalistów w najbliższym czasie. Na jednego czekam rok, na drugiego też prawie, na trzeciego będę czekać około 8 miesięcy. Jestem realistką - te wszystkie terminy diabli wezmą. Mam też planowany dokładny termin operacji na nogę, który sporo się odwlecze. Co zrobić...

    Dużo zdrowia dla Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W naszym kraju każdego dnia umiera 1143 osoby(2019 rok).
      Cóż,chorym pozostaje tylko przytulić się do drzewa.
      https://www.youtube.com/watch?v=Q7gYGXxDRH8
      :)

      Usuń
    2. Śmierć jest wpisana w część życia. A przytulić się do drzewa? Dlaczego nie? Najlepiej do brzozy ;)

      Miłego dnia :)

      Usuń
  16. Witaj Ariadno.
    Ujmę to tak, gdyby głupota ludzka miała skrzydła, to film "Ptaki" byłby małym pikusiem wobec rzeczywistości.
    Ja sobie jakoś radzę z e-receptami, więc nie narzekam. Na pin nie muszę uważać, bowiem teraz jest pewien reżim sanitarny w aptekach i nikt za mną nie stoi i nie podsłuchuje.
    Słyszałem, że do drzew warto się przytulić, bo energii dodają.
    Dziękuję za komentarz. Nigdy się nie zastanawiałem, który pałac najlepiej lubię. Zbyt wiele ich widziałem i wiele jeszcze zwiedzę, więc trudno się w nich połapać. Co innego w zamkach, lubię te w stylu gotyckim i romańskim i trwałe ruiny.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa jest Twoja pasja zwiedzania. Widać, że tym żyjesz :)

      Usuń
  17. Nigdy nie byłam po drugiej stronie lady, ale zdarzyło mi się kilka razy być świadkiem podobnych sytuacji. I zawsze jestem pod wrażeniem opanowania sprzedawców, choć wiem, że "muszą" być mili, tego się oczekuje i wymaga. Sama w aptece ostatni raz byłam jakoś na początku marca i właśnie ze względu na pozostałych klientów nie wspominam tej wizyty najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektórzy klienci/pacjenci wręcz uwielbiają mieszać w aptece. Może teraz mniej, bo nie mają już tylu słuchaczy, ale wcześniej... Im więcej ludzi, tym donośniej brzmiało pewnej pani: "jak wy tu macie drogo!". Ciekawe tylko, dlaczego w takim razie ta pani nie pójdzie gdzieś indziej, tylko do nas? ;)

      Usuń
  18. Coraz częściej ludzie przejawiają takie nieżyczliwe postawy jak ten starszy pan, myśle że meczy nas to wszystko, co dzieje się wokół. Jednak nie zwalnia to nikogo z dobrego wychowania. Co do traktowania służb medycznych - cóż, z jednej strony brawa, koncerty balkonowe itp. Z drugiej - ostracyzm. Mnie to nie dziwi - to Polska właśnie.Zawsze podzielona na mądrych i mądrych inaczej. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takich czasach, w jakich ostatnio żyjemy, ludzie kierują się emocjami. Z tego wynikają takiego dziwne zachowania.
      Zresztą niegrzeczni zawsze dawali czadu, bez względu na okoliczności ;)

      Usuń
  19. Starszych ludzi potrafię jeszcze usprawiedliwić. Choć mój pan Baltazy doprowadza mnie do furii. Arogancki, chamski 80+ latek.
    Gorzej z personelem ze szpitala. Panie pielęgniarki bardzo zdziwione, że po nazwisku i numerze dowodu nie potrafię otworzyć recepty.Oburzone, że nie chcę "pożyczyć" leku. Przecież moja koleżanka miesiąc temu im pożyczyła. A ja w kolejce widzę, że do tej pory nie rozliczyły się z recepty.
    A wystawianie recepty farmaceutycznej według nich to mój psi obowiązek, nawet na psychotropy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co? Opowiem Ci, co mi się przydarzyło kilka lat temu...
      Wieczorem, koło 21 przyszła do mnie kobieta z receptą. Miała przepisany antybiotyk, ale z dawką dla dziecka. Zadzwoniłam na dyżur do pani doktor.
      - Ojej,pomyliłam się. Proszę wydać pacjentce lek z dawką dla dorosłego. Niech któraś z was podjedzie do przychodni, to poprawię receptę.
      - Pani doktor, to NIEMOŻLIWE. Żadna z nas nie ma przychodni po drodze do domu - powiedziałam.
      W środku mi się gotowało. Dlaczego ja mam jechać poprawić receptę? Czy to ja się pomyliłam, czy pani doktor? Dlaczego pani doktor nie wyszła z inicjatywą, że SAMA podjedzie z pieczątką i poprawi receptę w aptece? Dlaczego mam jechać po pracy (po 22), tracić czas i pieniądze na paliwo, szukać pani doktor w przychodni, wrócić do domu zapewne przed 23, położyć się koło 24, żeby wstać o 6 rano i iść na 8 do pracy? Jaki ja mam w tym interes?
      Niestety, aż taką empatką nie jestem - pacjentka musiała wrócić do lekarza.
      Jednak ta sytuacja pokazuje, jakie podejście mają do nas niektórzy lekarze - pomimo swoich pomyłek, to nie oni, lecz farmaceuci muszą podjechać do poradni, tracić kasę na paliwo i czas z własnego życia.
      Naprawdę mało jest lekarzy, którzy sami podjadą do apteki, bo popełnili błąd. Zapewne znasz to z autopsji ;)

      Usuń
  20. Cóż, tak jest ze starszymi osobami. Mówi się im, że mają zostać w domach, a ostatnio jak byłam wykupić receptę starsza pani przyszła po krem do pięt, który wybiera przez 15 minut, analizując skład dostępnych kremów. Jak tu nie eksplodować? Farmaceutom współczuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najbardziej osłabiają mnie pacjenci totalnie niezdecydowani:
      - Ile tabletek leku pan sobie życzy?
      - Nie wiem.
      To kto ma wiedzieć, ja? ;)

      Pacjentka nie chce zamienników, a ma przepisany lek, którego nie ma nigdzie w promieniu 20 km. W hurtowniach też go nie ma.
      - A nie może pani zadzwonić do hurtowni i poprosić, żeby dali choć jedno opakowanie? - pyta pani z nadzieją w głosie.
      I w tym momencie ręce mi opadają.
      - Choćbym się rozpłakała w ucho pani z hurtowni i tak nie dadzą mi tego leku, bo GO NIE MA - mówię.
      Pacjentka patrzy na mnie, jakbym z księżyca się urwała.

      Ehhhhhhh, czasem naprawdę trudno jest zachować spokój ;)

      Usuń
  21. Współczuję farmaceutom zwlaszcza w tym okresie, na pewno do wielu "upier..ch" pacjentów musisz mieć mega cierpliwość. Polacy to specyficzny naród, jednego dnia chwalą kogoś pod niebiosa, a drugiego dnia wyrządzają mu krzywdę.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę zdrowia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest....
      Miłego dnia, Nino :)
      W końcu pada upragniony deszcz ;)

      Usuń
  22. Na Osiedlu mieliśmy aptekę...Prowadziły ją dwie Farmaceutki, takie "z duszy i powołania", nie było sytuacji, z której nie znalazłyby wyjścia...Ale przy ośrodku otworzono aptekę "sieciową"...Nasze Dziewczyny nie miały szans...Promocje, karty podarunkowe, rabaty...Sieciówka "zarżnęła" Je w dwa lata...Teraz kiedy idę do apteki na każde pytanie słyszę jedną odpowiedź: "może być na jutro"...Panie przez przyzwoitość nawet sprawdzają półki i szufladki, chociaż wiedzą dokładnie, że niczego tam nie znajdą...Ot, taka "druga twarz" farmacji...;o)
    Artykuł czytałam...
    Ludzie się boją...Ze strachu robi się straszne rzeczy, a ze strachu o własne życie robi się rzeczy niewyobrażalne...
    Na początku "czasu zarazy" mieszkańcy pewnej miejscowości powybijali okna zarażonym na kwarantannie, bo: "przywlekli zarazę"...
    Mniejszość łamie zakazy...Mniejszość nęka Medyków...Mniejszość wpada w panikę...Bądźmy więc w większości !! ;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Gordyjko z czego wynika to "na jutro"? Z tego, że sieciówki mają więcej klientów, więc nie zawsze starczy leków dla wszystkich, którzy w danym dniu realizują receptę.
      Sieć=dużo zamówień/rabaty=lepsze ceny dla pacjenta.
      Dlaczego farmaceuci kręcą się po aptece i nie mogą znaleźć leku dla Ciebie? Kiedy odkładasz lek na receptę dla innego pacjenta, lek nie znika ze stanu. Wciąż go widzisz. Farmaceuta szuka dla Ciebie leku, znajduje go odłożonego na innej recepcie, wraca do Ciebie z informacją, że lek będzie na jutro (lub w tym samym dniu wieczorem, jeśli byłaś w aptece rano).

      Mam nadzieję, że trochę rozjaśniłam Twój obraz, dlaczego farmaceuta szuka leku i przychodzi bez. On wie, że lek jest. Tylko nie wie gdzie - czy w szufladzie, w której leżą leki pod pacjentów, czy w "normalnej" - od A do Z, czy na recepcie innej osoby. Kiedy już wie, przychodzi do Ciebie z nowiną.
      Leków jest tak dużo i recept też, że trudno wszystko wiedzieć. Poza tym praca na różne zmiany stwarza pewne luki w informacji - poranna zmiana miała tylu i tylu pacjentów, i mnóstwo zamówień. Przychodzi druga zmiana i musi to wszystko ogarnąć. Jeśli pacjent "poranny" wraca do apteki tuż po południu, farmaceuta mógł jeszcze nie dotrzeć do Twojej recepty, tym bardziej, że tu zawsze jest mnóstwo pracy i nie polega ona tylko na obsługiwaniu pacjentów, ale na wielu czynnościach, które muszą się odbyć, żeby apteka prawidłowo funkcjonowała :)
      To praca nie do odrobienia - zawsze coś jest do roboty ;)

      Ciekawe, że ci sami ludzie, którzy się boją, potrafią tłumnie ruszyć np. do budowlanego marketu (IKEA) i wystawać w długaśnej kolejce, żeby wejść.
      Nie zarażą się?
      Osobiście, jeśli robię zakupy w markecie (spożywka), czynię to po nocach, po popołudniowej zmianie (zdarza mi się też kupować w lokalnym sklepiku - w dzień).
      Ogólnie rzecz biorąc zakupy robię rzadziej niż raz na tydzień.

      Zdróweczka dużo, Gordyjko :)

      Usuń
    2. Twoje argumenty są bardzo logiczne, ale nie w naszym przypadku (niestety)...Leki są "na jutro" bo w aptece po prostu nic nie ma (poza kosmetykami, których są pełne półki)...Taka jest polityka właścicieli: sprzedawać pewniaki !! Moje przypuszczenia potwierdza wiedza, bo jedna z Farmaceutek była moją Klientką, a że Dziewczyna miała poukładane w głowie, więc po dwóch latach "orki na ugorze" zmieniła pracę (i już nie musi symulować poszukiwań)...Nasza apteka to atrapa !! Mam nadzieję, że nigdzie w Kosmosie podobna nie występuje...;o)
      Nie jestem wybrednym Klientem i gruszek na wierzbie nie oczekuję...;o)
      Kolejka w krakowskiej IKEI była po otwarciu "markietów" imponująca...;o)

      Usuń
    3. Dziwna ta Wasza apteka. Normalnie apteka nastawia się na leki, traktując kosmetyki jako dodatek ;)

      Nie tylko w IKEI tłumy. Czytam, że na szlakach prawdziwa masakra :(

      Usuń
  23. Dla starszych ludzi te wszystkie zmiany, mogą być już nie do zaakceptowania. Dodatkowo agresja może też być początkiem różnych chorób, chociażby wczesnego Alzheimera. Wiem, że z takimi ludźmi trudno, ale chyba zawsze jacyś tacy będą - niemili, nieuprzejmi, roszczeniowi. Na szczęście są też i tacy, którzy wnoszą dużo radości uprzejmością, uśmiechem, dobrym słowem :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Większość starszych osób świetnie sobie radzi :)
      Przychodzi z karteczkami, na których napisany jest kod dostępu/PIN recepty i pesel :)
      W naszej pracy zachowanie pacjenta dzieli się przez sto (co najmniej). To usprawiedliwianie ma właśnie podłoże w świadomości prawdopodobnego istnienia chorób (także) psychicznych.

      Usuń
  24. Patrząc na moją babcie - ona sama nie potrafi zrozumieć, ze ta e recepta jest juz w systemie, ze nie potrzebuje kartki zeby podejsc do okienka w aptece. Jest zirytowana tym faktem, ze to sie wszytsko tak zmienia. I jej kultowy tekst - a jak nie bedzie prądu to co? to nie dostanę leków... no i kłóć się tutaj...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda - nie będzie prądu - nie dostanie leków. Takie czasy ;)

      Usuń
  25. Że też się rzeczywiście temu panu chce udowadniać swoje racje łażąc po aptekach. I to mimo, że nie ma racji. Zupełnie nie jestem w stanie tego zrozumieć.

    OdpowiedzUsuń
  26. z niedowierzaniem czytam takie historie. masakra...

    codziennyuzytek.pl

    OdpowiedzUsuń
  27. Wszystko bierze się chyba z tego, że ułatwiając jednocześnie się utrudnia. Ciekawe co ma zrobić apteka, jak nie ma dobrego łącza Internetowego, bo znajduje się np. gdzieś w Bieszczadach. Jak zrealizować recepty?

    A starsi ludzie mają jeszcze trudniej, bo nikt tak naprawdę nie wytłumaczy im pewnych technicznych rozwiązań. Później są takie sytuacje, lekarz nie wpisze kodu, pacjent się nie upomni i koło zamachowe się rozkręca.

    O, to masz fajnie z wodą w pobliżu. Przed deszczem podobno ktoś wstawił do fontanny miskę z wodą dla ptaków. Teraz mają nieco lepiej, bo deszczówka została w różnych miejscach.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  28. Bez prądu i bez internetu, nie sprzeda się leku. Niby ułatwienie, ale wcale nie. Masz rację.

    Starsi ludzie są różni - jedni sobie radzą, inni nie. Tak jak i młodsi ;)
    W opisanym przeze mnie przypadku, ewidentną winę ponosi lekarz.
    To on nie wpisał kodu i on wprowadził w błąd pacjenta mówiąc, że dane na kartce są w porządku.
    Wielu lekarzy nie przyznaje się do błędu, a przecież każdy człowiek potrafi się pomylić. Zarówno zdarza to się nam, jak i lekarzom i pacjentom. Czasem naprawdę trudno się domyślić, czego oczekuje pacjent, bo tak przekręci nazwę, że czuję się jak w jakimś...quizie na zgaduj zgadulę ;)

    Wodę sama sobie stworzyłam. Trochę musiałam się przy tym napracować ;)

    Serdeczności przy niedzieli :)
    Uffff, mam wolne! :)

    OdpowiedzUsuń
  29. No i doczekaliśmy czasów, kiedy prawie każdej czynności towarzyszy komputer. Młodsze osoby nie narzekają, ale mogę sobie wyobrazić, co czują te starsze osoby, które nigdy nie miały do czynienia z komputerami i boja się tego...

    OdpowiedzUsuń
  30. Rozwoju techniki nie zatrzymamy. My też kiedyś musieliśmy się tego uczyć. Starsi są różni i to pokazuje, że można, że da się nauczyć korzystać z Internetu/komputera. Znam takie osoby ;)

    OdpowiedzUsuń