wtorek, 9 czerwca 2020

Myśl. Ja nie pomyślałam.


Na wyjeździe było znakomicie. Pogoda była wspaniała, choć wiał silny, zimny wiatr. Wypoczynek naprawdę się udał. W naszej rodzinnej miejscowości wciąż padało, a na północy świeciło słońce. Korzystaliśmy skwapliwie, organizując mnóstwo wyjazdów. Bardzo słabo znam Trójmiasto, więc tym bardziej chciałam je zobaczyć.

Pokażę Wam parę migawek z Gdyni. 



                              Nasz hotel na wzgórzu (przed wielu, wielu laty)

                                                          Widok z tarasu na okolicę

                                        
                   Momentami naprawdę grzało. Szczególnie na czwartym tarasowym piętrze

                                           
                            Wzgórze przez lata porosły drzewa. Hotel ledwie widać

                                         
                      Warto było wziąć pokój z widokiem na morze - widać ruch na bulwarze


               I jeszcze parę zdjęć z przechadzek po mieście i porcie



                                          Muzeum Miasta Gdyni

                                        
                                                                    
                                                                  Muszla Bar


                   


      Pełna plaża - przede wszystkim okupywana przez młodzież, która ma przymusowe wakacje. Jeśli w TV pokazują pogodę z Gdyni, to miejsce jest najczęściej pokazywaną plażą ;)



                                                                     Port jachtowy




                                                                  Port Gdynia


                                    

                                            Hotel Sea Towers - wyraźnie góruje nad miastem

                                         

                                             

                Widok ze szczytu Kamiennej Góry na której stoi 25-cio metrowy krzyż




                                           Łabędzie są niezwykłą atrakcją przy bulwarze




                                         Piękna pogoda sprzyja pływaniu na jachtach




W następnym poście postaram się przybliżyć inne miejsca naszego pobytu. Jednak dziś chciałabym dojść do meritum czyli najważniejszej rzeczy, która ostatnio spędza mi sen z powiek.

Urlop nad morzem upłynął miło i przyjemnie.

Trzeba było wracać do domu. Stęskniłam się za psiakami. W drodze do domu, zrobiliśmy zakupy. Nie zapomniałam też o moich pupilach – kupiłam im paczkę kości schabowych.

Na drugi dzień po powrocie ugotowałam psom kości. Dla mniejszego przeznaczyłam mniejszą kość, dla większego większą. Niestety, w stadzie rządzi mniejszy, więc doszło do niekontrolowanej wymiany kości.

Mniejszy zawłaszczył dużą kość i pomaleńku zjadł ją na oczach wilczura. Już po godzinie widać było, że coś jest nie tak – futrzak stracił głos i zaczął się ślinić.

Zrzuciłam to na karb podrażnienia dziąseł. Mniejszy ma skłonność do osadzania się kamienia na zębach. Po dobie obserwacji i nasileniu się  niepożądanych objawów, zawołałam weterynarza.

Ktoś, kto czyta mnie dłużej zapewne pamięta, że mniejszy jest ze schroniska. Był bity. Po roku, wskutek czyjejś interwencji, trafił do schroniska, skąd zabraliśmy go do siebie. Jechaliśmy po niego około 300 km.

Kiedy ktoś się temu dziwi, zawsze powtarzam, że to miłość od pierwszego wejrzenia. Zobaczyłam stworzenie w necie i się zakochałam. Jak zresztą wszyscy domownicy. 



                                                       Miłość od pierwszego wejrzenia


Mniejszy ma w tym roku 8 lat. Jest bardzo trudnym psem. Ma swoje fobie i bezkolizyjnie nie wpuści nikogo ani na podwórko, ani do domu.  Przy czyjejś wizycie, trzeba zastosować wszystkie środki bezpieczeństwa. Taki domowy....COVID.
Powracając do weterynarza. Zna psa już od kilku lat. Szczepienia odbywają się z wielkimi ceregielami – w domu musimy być oboje z mężem. On go trzyma odwróconego tyłem do podwórka, ja zajmuję się tą całą otoczką związaną z procedurami. Weterynarz podchodzi tak, żeby pies go nie dostrzegł, nachyla się przez płot i robi zastrzyk. Inaczej się nie da. Pies mógłby pogryźć lekarza.

Tym razem, żeby go obejrzeć, weterynarz musi mu podać narkozę. Boję się, czy dawka będzie adekwatna. Boję się, czy mniejszy się obudzi...

Nikt nigdy go nie zważył. W gabinecie nigdy nie był. My nie jesteśmy w stanie tego zrobić, bo pies w obronie, zaczyna nas gryźć. Możemy tylko szacunkowo ustalić jego wagę.

Zanim pies zatrzymał się powalony narkozą, zaszczekał się na śmierć. Obcy człowiek na jego terenie! Może to przez podrażnione od kości dziąsła, aż się zapienił, zanim zasnął.

Weterynarz w końcu oglądnął to, co było przyczyną silnego ślinotoku. Po dobie od zdarzenia, pies zaczął mieć trudności z oddychaniem – nos został zabity wydzielinami sączącymi się z ran. Widok był okropny – obdarty przód języka. W jednym miejscu, u nasady wewnątrz gardła, na około 4-6cm2 zupełnie pozbawiony nabłonka. Gardło poharatane. 
Na widok zniszczeń w gardle, którego dokonała kość, serce mi stanęło.

- Rzadko im kupuję kości. Może dwa razy w miesiącu... – rzekłam. Chciało mi się płakać. Nad psem i własną głupotą. – Nigdy nic się nie stało.... Normalnie obaj z wilczurem są na suchej karmie.

- Po co w ogóle pani daje im te kości...? Najwięcej wypadków z psami mam właśnie z powodu kości. Ten przypadek jest najgroźniejszy. Takiego zniszczenia jamy ustnej jeszcze nie widziałem.... Nie potrafię powiedzieć, czy pies z tego wyjdzie.



Pies się obudził.



Mija kolejny i kolejny dzień kuracji. Nie wiem, czy pies się z tego wykaraska i tylko nadzieja trzyma mnie przy tym, kiedy przygotowuję mu wszystko to, co powinno pomóc. 




                          


                      
Taka zabawa w ratowanie życia - wydedukowałam, że powinna być skuteczna, skoro stosuje się ją także u ludzi. Nóżki wieprzowe zawierają dużo kolagenu, który przyspieszy gojenie (maści doustne nie do zastosowania u mniejszego - pies się buntuje i gryzie po rękach).



Ani rodzina, ani znajomi nie chcą wierzyć, że pies sam sobie mógł coś takiego zrobić. Upatrują w tym udział osób trzecich. Ja jednak wiem, że to wina kości...



Jeśli macie psa, absolutnie nie dawajcie mu kości! To mój czwarty pies i w życiu nie spotkałam się z takimi obrażeniami po ich zjedzeniu.

Trzymajcie za nas kciuki. Bardzo kochamy to stworzenie!



69 komentarzy:

  1. przykra historia. szczególnie dla psa. pierwszy raz słyszę o takim przypadku - ale ja psa nie mam, to i wiedza szczątkowa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam i to nie jedynego. Jednak jak widać, też popełniłam błąd....

    OdpowiedzUsuń
  3. Kości dla pasa to tylko w kreskówkach. Odłamek kości może także poharatać jelita i doprowadzić do śmierci psa, szczególnie szkodliwe są kości z kurczaka. Wiem o tym od dziesiątków lat. Mój ex na urodziny przyniósł mi szczeniaka (a ja nigdy za psami nie przepadałam), miałam wtedy dwadzieścia kilka lat i bałam się psich chorób:) Poszłam od razu ze szczeniakiem do weterynarza i jego pierwsze słowa były takie, że psu nie wolno dawać kości. Mieliśmy w domu na przestrzeni lat dwa psy, jeden kości nie dostawał, zapamiętałam tę przestrogę do końca życia. Kotom też nie dawałam nigdy gnatków.
    Dziwię się, że mając psy nie otrzymałaś tej informacji od weterynarza dużo wcześniej. Trzymam kciuki za zdrowie Twojego pięknego pieska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego nie lubiłaś psów? Nie wiem, czy jest wierniejsze człowiekowi zwierzę....

      O kościach wiem. O tym, żeby na pewno nie podawać z kurczaka. Każdy weterynarz powie, że karmienie psa powinno być z pominięciem takich kości. Wet powie też, że jedzenie ludzkie jest szkodliwe dla psa. To opowiem Ci o pewnym paradoksie. Miałam pieska kundelka, który nabawił się alergii w wieku około 10-tego roku życia. Sucha karma powodowała ogromne alergie. Pies nieustannie się drapał, ocierał grzbiet o stolik, aż wyłysiał. Wiesz co spowodowało cofnięcie alergii? Zupełne wycofanie suchej karmy i przejście na ścinki z wędlin. Na takim jedzeniu "dojechaliśmy" jeszcze 8 lat. Staruszka trzeba było uśpić z powodu guza na odbycie. Miał wtedy 18,5 lat.
      Weterynarz popukałby się po głowie:
      - konserwanty, sól....
      Nasz pies żył przecież prawie 20 lat ;)

      Usuń
    2. Jakoś nie mam zaufania do psów, boję się ich zębów i nie lubię psiego zapachu:) Nie twierdzę, że nie lubię psów zawsze, wszędzie i wszystkich. Jednak nie będzie mną rządził żaden pies i kazał się wyprowadzać o świcie lub wyciągał wieczorem z ciepłej pościeli, bo jemu akurat zachciało się na dwór:) Z kotem nie ma tego problemu:) Wraca do domu wysikany i wykupkany, a na dworze nie trzeba go pilnować, sam gdzieś łazi.
      W 100% wierzę Ci z tą karmą, to samo miałam bowiem z kotem. Nie wiem, co pchają w niektóre karmy, ze zwierzęta tak się uczulają. Na karmie psiej się nie znam, ale w przypadku karmy kociej, najbardziej dla mnie podejrzana to kitekat i whiskas, to trutki, a nie karmy. Po nich mojemu poprzedniemu kotu wypadła cała sierść z brzuszka, zanim się zorientowałam, ze alergen jest w karmie..

      Usuń
    3. Moje mną nie rządzą. Raczej bym powiedziała, że mam do nich wielką słabość. Po psie od razu widać, że cieszy się, iż właściciel wrócił do domu. Cieszy się całym sobą. Wspaniała jest taka bezwarunkowa miłość ;)
      Jeśli chodzi o moje psy, to wilczur i tak żyje na zewnątrz, więc wychodzi kiedy chce na siku - kojec ma cały cas otwarty. Śpi na futrach, które ma rozścielone w budzie.
      Czarny uwielbia długo spać. Człowiek o mentalności sowy spokojnie by się przy nim wyspał. To raczej ja, ze swoją mentalnością rannego ptaszka, jestem dla mego psa zawalidrogą. To ja wstaję wcześnie, podczas kiedy on patrzy na mnie przekrwionymi od snu oczyma i mówi:
      - Ale o cssssssoooooo chodzi?
      Gdybym była śpiochem, spokojnie przespalibyśmy do południa ;)

      A jednak masz kotka. Podobno ludzie dzielą się na tych, którzy lubią koty i tych, którzy psy ;)
      Kotka też "przerobiłam". Koty po prostu są inne.
      Na bezludną wyspę zabrałabym co najmniej dwa psy (żeby było mi wesoło i żebym mogła z kim pogadać ;))

      Miłego dnia :)

      Usuń
  4. O rany... w życiu bym nie pomyślała, że kości mogą spowodować  takie spustoszenie! Znam historię tego pieska i wiem, że jest trudny, bo miał bardzo trudną przeszłość... trzymam kciuki i to baaaardzo mocno!
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie słyszałam o takim wypadku, zawsze dawało się psom kości, byle nie takie od kurczaka, a już psy podwórzowe zawsze gnaty jadły.
    Może teraz psy delikatniejsze lub kości inne bywają.
    Skąd mogłaś wiedzieć?
    Ale urlop cudny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Urlop faktycznie się udał. Gdybym była w domu, codziennie obserwowałabym padający deszczyk. Nad morzem było rześko, ale słonecznie. Kiedy osłoniło się od wiatru, można się było nieźle spiec ;)

      KOści kupuję tylko czasem, traktując to jako przekąskę, bo jest na nich sporo mięsa. Teraz już nie będę...
      Z chorym psem jest gorzej, niż z dzieckiem. On nie chce zjeść antybiotyku, a mam świadomość, że musi. Tak samo nie chce przeciwbólowego, a ja wiem, że musi, żeby przestało go boleć i mógł coś przełknąć. Do tego posiadanie dwóch psów utrudnia sytuację - upilnuj drugiego psa, żeby czasem nie zjadł porcji z lekami ;)
      Jak sobie radzę? Na terenie mam płotek. Zamykam bramkę. Jeden pies jest po jednej stronie (z miską), drugi po drugiej (ze swoją). Jeśli jeden je, to i drugi zaczyna (chory nie ma apetytu, więc trudniej go skłonić). Taka zabawa, kiedy patrzę z trwogą na godziny i myślę, że już powinien zażyć leki, a się nie udało...
      Czarny jest taką zadziorą, że będąc w narkozie, gdy smarowałam mu język gojącą maścią, potrafił wbić mi w palec zęby do krwi. Gdy ściągnęłam rękawiczkę, zalazłam się krwią, a pies dalej spał....

      Usuń
  6. Mam psa i daję mu kości. Zawsze dawało się psom kości. Chyba że kości z kurczaka. Pies mamy miał z tym problem, bo wrosła mu w gardło. Za stary był, żeby go operować, męczył się kilka tygodni i...trzeba było uśpić piesia. Niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że więcej jest takich nieszczęśliwych przypadków ugrzęźnięcia kości w przełyku....

      Usuń
  7. W zasadzie też słabo znam Trójmiasto, choć byłam już 3 razy, ale to tylko krótkie weekendowe wypady. Raz nawet na jeden dzień.
    Wiadomo mi nie od dzisiaj, że nie daje się psu kości. To nie są dzikie wilki, by miały sobie z tym dać radę, zresztą i one zostawiają szkielet tylko obgryziony. Trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, wilki zostawią szkielet, a czarny zjadł kość co do kawałeczka. Pewnie za dużo na raz...
    Bliscy wciąż upatrują w tym rękę kogoś, kto źle życzył psu. Osobiście nie przekonuje mnie ta spiskowa teoria.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też nie przekonuje taka teoria. A teraz trzeba być dobrej myśli, wszak mądry człowiek po szkodzie, ale najważniejsze, to żeby historia dobrze się skończyła.

      Usuń
    2. Już miałam chwalić, że idzie ku dobremu, bo pies miał jeden dzień ożywienia, w którym był wesoły i sam prosił o jedzenie. Od wczoraj i dziś znów jakiś regres. Szuka ciemnych kątów i stracił apetyt.
      Mam nadzieję, że wygramy tę wojnę.

      Usuń
  9. Trójmiasto, moja miłość. Może odkurzę tu kiedyś wpis na temat, jak dwa razy nie zostałam mieszkanką trójmiasta.
    Psów zawsze się bałam i boję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego się boisz?
      Osobiście mam do nich respekt. Kiedy nawet głaskam swoje psy, to mój wewnętrzny analizator przerabia dane:
      - aha, trzeba przestać głaskać - wycofuje się
      - podoba mu się - ma błogi wyraz mordki.
      Obserwuję to, co czują moje psy i dostosowuję się do tego. Z obcymi psami trzeba uważać - machanie ogona wcale nie musi być serdecznością wobec człowieka.
      Czarny uwielbia całowanie, głaskanie po głowie (aż dziwne, bo dla psów rewir głowy jest raczej nietykalny), drugi się odchyla - nie lubi.
      Zdarzyło się, że pies mnie ugryzł. Obcy pies. Mimo tego nie czuję strachu w stosunku do psów. Dlaczego Ty się boisz?

      Pisz o tym Trójmieście. Zawsze wybieraliśmy region Świnoujścia, Międzyzdroji aż po Kołobrzeg. Druga strona traktowana była po macoszemu. Jakoś nam było nie po drodze. A tu się okazało, że droga super (szybko przejechaliśmy), a okolice przepiękne (będę tu wracać, już wybieram się jesienią).
      Dlatego pisz o tym Trójmieście. Z chęcią poczytam :)

      Usuń
  10. Zapewne tak, dlatego nie daje się psu kości z kurczaka. Mój owczarek najbardziej lubi kości ze schabowego, nic z nich nie zostawia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czarny też lubił. Teraz już nigdy nie dostanie. Mija ponad dwa tygodnie kuracji. Pies zaczął szczekać, lecz język wciąż jest w stanie gojenia...
      Wciąż miksuję mu jedzenie. Podawanie antybiotyku trzeba przeciągnąć do miesiąca.

      Usuń
  11. Zanim wymyślono suchą karmę, wszystkim psom jakie były w rodzinie dawało się kości, nigdy żaden nie miał obrażeń. Oczywiście trzymam kciuki za Czarnego, by mu się polepszyło. A Ciebie "Psiaro" ściskam, bo też lubię swoją sukę Maszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wzajemnie - odwzajemniam uścisk.
      Z psiarzami zawsze mam dobry kontakt :)

      Usuń
  12. Trzymamy kciuki na cztery ręce i cztery łapy !! Paskudna zemsta za łakomstwo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymaj. Jeszcze trochę. Zemsta dla czarnego i dla mnie. Za głupotę.

      Usuń
  13. Super Ariadno, że wyjazd udany. Pozdrawiam serdecznie. :) .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trójmiasto jest naprawdę urocze. Powtórzyłabym taki wyjazd :)

      Usuń
  14. Witaj Ariadno!
    Fajne zdjęcia. Lubię Gdynię, lubpie psy, a za golonką przepadam.
    W Bieszczadach jadłem wspaniałą z frytkami i bez kośco.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to jest, że to właśnie mężczyźni przepadają za golonką, a kobiety...niekoniecznie? ;)

      Usuń
  15. Gdynię znam dość dobrze i bardzo lubię to miasto. Poświęciłam mu nawet jeden rozdział w swojej książce o Polsce. Cieszę się że piękny pobyt tam miałaś.
    A pieseczek z pewnością dojdzie do siebie. Szczerze mu tego życzę, bo kiedyś i ja miałam ukochaną suczkę...
    Serdeczności Ariadno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę, że bez psów nie potrafiłabym już żyć. Kiedyś bałam się posiadania dwóch psów. Teraz jestem bardzo zadowolona. Psy niby się czubią i czasem poczochrają za futro, ale przepadają za sobą :)

      Usuń
  16. Mam nadzieję, że z psem już lepiej. Podobny przypadek widziałem w TV w programie ,,Niezwykły doktor Pol". Tam sytuacja była jednak o wiele mniej poważna.

    Trójmiasto znam głównie z przejazdów nad morze. Nigdy nie zwiedzałem dokładniej.

    W sumie najważniejsze jest to, że masz książki nie przeczytane jeszcze. Bo jakby ich nie było, wtedy można myśleć co dalej.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żałuj. Naprawdę to bardzo ciekawe tereny :)
      Pies niby lepiej, ale nie do końca. Ma strasznie zatkany nos i chrapie w nocy. Zresztą mało sypia, bo niedrożność nosa mu na to nie pozwala.

      Usuń
    2. Może kiedyś uda się zwiedzić coś więcej z tych okolic.

      Mam nadzieję, że zwierzak ma się lepiej.

      Dzięki. Staruszek dziś wraca do domu, więc pewnie z dnia na dzień będzie się miał coraz lepiej.

      Z wietnamskich rzeczy ostatnio zasmakowało mi Bun Nam Bo (makaron z mięsem i z sałatą, taka odmiana sałatki cezara czy coś), lubię też wszystkie kurczaki z ryżem i makaronem, jakieś danie z kaczki też zjem. Ogólnie najczęściej jem kurczaka w rożnej formie i różnymi dodatkami. :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Pewnie bym coś zjadła z tego, co wymieniłeś :)

      Dużo zdrowia dla Taty!
      Pies niestety wciąż ma problemy ze zdrowiem. Czasem jest lepiej, ale ogólnie nie za dobrze...

      Usuń
  17. dobrycoach714 czerwca, 2020

    Piękne zdjęcia aż chce się wyjechać .... a rady odnośnie zywienia pieska przekaże koleżance bo to ważne co napisałaś
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przekaż. Ja już będę uważać.

      Serdeczności ślę :)

      Usuń
  18. Masło bogów polecam.Ja mięsa nie jadam,ale szpiku kostnego nie
    odmówię pieskom i sobie.
    Najpiękniejsze miejsce w Trójmieście...Polanka Redłowska.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  19. Masło bogów to także (podobno) awokado ;) Masz pieski?
    Dlaczego nie jadasz mięsa?

    Polanki Redłowskiej nie widziałam. Trudno zobaczyć wszystko w kilka dni ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Polanka Redłowska znajduje się na końcu Bulwaru,na którym S.Zasada bił rekordy prędkości na Porsche.Na Polance rozbijaliśmy namiot i wygrzewaliśmy się na dzikiej plaży.Kiedyś to miejsce tętniło życiem,później przyszła transformacja,Polanka i dzika plaża opustoszały,wodoloty poszły na złom.Jeden wodolot kursuje po Zalewie Szczecińskim.Może to ten którym pływałem ze Szczecina do Świnoujścia:)

    Mam,a właściwie to miałem dwa pieski.Niedawno odszedł king charles cavalier(12 lat).Pozostawiła amerykańskiego spaniela(4 lata)i nas.Spanielka bardzo przywiązała się do Cavalierki i bardzo tęskni.Nie możemy jej zostawić samej.Gdy w okolicy zaszczeka jakiś pies,to ona"płacze"i musimy ją uspokajać.
    Mieliśmy owczarka nizinnego,która odeszła w wieku 18 lat.
    Przyczyna śmierci-zmiana miejsca zamieszkania(Belgia)!

    Nie jadamy z żoną mięsa,bo można się bez tego przysmaku
    obejść.Sąsiedzi postawili sobie w ogrodach wędzarnie,gdy wędzą przed każdymi świętami,to ślinka leci:)
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jednak ciągnie Cię do mięsa ;)
      Pamiętam, przed laty, gdy byłam z mężem w Międzyzdrojach. Usiedliśmy w jakiejś knajpce, kupiliśmy dla siebie szaszłyki. Nieopodal usiadła para. Kobieta miała plan, żeby mąż jadł to, co ona czyli danie bezmięsne - wzięła sałatkę. Mąż przyglądał się temu, co my jemy, a potem zaczął jej burczeć, że musi jeść trawę ;)
      Do diety nikogo nie da się zmusić :)

      Już nie wyobrażam sobie życia bez psów :)

      Wszystkiego dobrego, Henryku :)

      Usuń
  21. DOBRYCOACH719 czerwca, 2020

    PIĘKNA JEST GDYNIA AŻ CHCE SIĘ WYJECHAĆ PO OBEJRZENIU TWOICH PIĘKNYCH ZDJĘĆ

    OdpowiedzUsuń
  22. Miałam psa uczulonego na drób, a polskie karmy wszystkie mają w sobie kurczaka i mielone kości, nawet jak pisze jak wół, że to wołowina z ryżem. Dopiero karma zachodnia spełniała normy.
    Lekarz uczulał mnie, aby psu nie dawać kości, skór, tłuszczu i domowego jedzenia.
    przepiękne widoki nad morzem, już tak dawno nie byłam, ech...
    Serdeczności zasyłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pedigree pal, to jakaś masakra. Wilczur miał takie perturbacje z układem pokarmowym, że trudno było z tym sobie poradzić. Teraz kupuję karmę z firmy Brit, taką z niskim indeksem glikemicznym i psy dobrze ją tolerują.
      Aktualnie czarny wciąż nie jest w stanie jeść samodzielnie i jeśli tylko podkradnie wilczurowi chrupkę suchej karmy, zaraz to odchorowuje. Jama ustna dalej słabo się goi, choć mija trzy tygodnie. Dalej miksuję mu jedzenie i podaję antybiotyk....
      Musiałam jeszcze włączyć węgiel - kończymy trzecie opakowanie antybiotyku i pomimo podawania psiego probiotyku, czarny ma problem z układem pokarmowym. Ehhhhh....
      Nauczka na całe życie.

      Trzymaj się ciepło :)

      Usuń
    2. Wyjdzie z tego, nie martw się, ale trochę to potrwa. Psy rasowe mają delikatny układ pokarmowy, tak mi powiedział weterynarz na pierwszej wizycie. Pomyślałam sobie, że skrawki tłuszczu od szynki przecież mu nie zaszkodzą... Całą noc miałam z głowy. Za to uwielbiał wątrobę wieprzową oraz ryby i nic mu nie było.
      Serdeczności zasyłam

      Usuń
    3. Problem naprawdę jest spory. Pies opanowany jest przez bakterie, które nie reagują na antybiotyki. Stan zapalny przeniósł się także na oczy i uszy.
      Zrobiliśmy psu wymaz z nosa, z którego wciąż leje się krew i z uszu, z których sączy się ropa. Czekamy na wyniki.
      Pogorszyły się wyniki krwi, z powodu zbyt dużego obciążenia wątroby lekami. Dlatego zmniejszyliśmy dawki.
      Praktycznie sporą część dnia trzeba poświęcać Czarnemu. Trzeba go karmić, choć ostatnio sam próbuje coś zjeść. Czuję się tak, jakbym miała małe dziecko....

      Mam nadzieję, że wyjdzie. Czasem ogarnia mnie zwątpienie.

      Usuń
  23. piękne wspomnienia - Gdynia dawno tam nie byłam :) Co do przysmaków polecam Łapka - przysmaki dla psów (znajdziesz na Facebooku)

    codziennyuzytek.pl

    OdpowiedzUsuń
  24. Hm....przysmaki też mamy swoje, takie przerobione, które nie szkodzą wilczurowi (ma delikatny układ pokarmowy z racji swego wieku) ;)
    W każdym razie dzięki za polecenie :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Piękna Gdynia! A ja tam byłam chyba tylko 2 razy, we wczesnej młodości. Dość dobrze znam Gdańsk. Piękne zdjęcia, zachęcają do odwiedzin.
    Ja jestem kocia mamą. Ale wnuki mają psy (w dwóch domach) i nie mam nic przeciwko psom, tylko... leniwa jestem. Nie chciałoby mi sie wstawać wcześnie i spacerować, nawet w deszcz. I mimo, ze jestem na wsi, nie puszczałabym psa samopas. Sunia sąsiadów, którą znałam od szczeniaczka, załatwiała się na naszym ogrodzie, dopóki nie postawiliśmy płotu. Był to wilczur, więc wiesz, że pozostałości małe nie były. A mimo to miałam sentyment do tej suni.
    Życzę pieskowi dużo zdrowia, wiem, jak bardzo można pokochać zwierzę przyjaciela.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bym nie puszczała psa samopas. Kota też nie, więc na jedno wychodzi ;)
      Czarny, na szczęście, jest śpiochem - może spać do samego południa, bez wychodzenia z domu. Tylko jeden, jedyny raz, obudził mnie w środku nocy, żeby z nim wyjść - miał biegunkę. Generalnie rzecz biorąc, spośród czterech psów, które posiadałam, ten jest najmądrzejszy. Mieszanina border colie. Może dlatego jest taki "kumaty" :)

      Leczenie idzie topornie, Psu nie przechodzi. Jest u kresu sił. Były dni, że myślałam, iż to jego koniec, kiedy zupełnie przestał jeść...
      Zmieniliśmy weterynarza i padła inna diagnoza - toczeń. Nie do końca się z nią zgadzam, ale oprócz zmiany antybiotyku, włączono też steryd, który jak wiadomo "cuda czyni", więc pewnie szybciej pies zacznie dochodzić do siebie. Podobno stan zapalny w jamie ustnej już się toczył, a kość tylko wygenerowała większe problemy. Jak wspomniałam, nie jestem przekonana do tej diagnozy, ale...pożyjemy, zobaczymy. Oby psu się poprawiło. Mija już przecież ponad miesiąc jego choroby...

      Usuń
    2. A nie jest na coś uczulony? Teraz tyle sie słyszy o różnych alergiach. Tylko to tak trudno sprawdzić.
      Wiem, jak się martwisz i przeżywasz. Moja kotka chorowała na cukrzycę, pół roku. Musiałam jej dawać insulinę podskórnie, obie bardzo przeżywałyśmy te zabiegi, ja chyba bardziej. To takie trudne, gdy odchodzą nasi mniejsi, najbliżsi domownicy. Pozdrawiam Cię serdecznie.

      Usuń
    3. Tak naprawdę mogę bazować tylko ma opinii drugiego weterynarza. Czarny cierpi albo na toczeń, albo na pęcherzycę. Dalej go leczymy, dalej wydajemy mnóstwo pieniędzy i mam nadzieję, że nasze działania są utrafione.
      Pies czuje się lepiej, ale do stuprocentowego wyzdrowienia jeszcze daleko. Może nigdy....

      Usuń
  26. My dajemy naszemu karmę Frieskies. Już od lat. Czasem daję mu kości wieprzowe z wywaru z zupy.
    Szkoda pieska:( Może trafiła mu kość z jakimiś pakudnymi przyprawami( skoncentrowanymi/ sklejonymi w jednym miejscu). Moj pies zjadł kiedyś cienki plasterek wędliny z krążkiem galarety / żelatyny na około i mało nie zdechł, taki był chory

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kości dla psów nigdy nie gotowałam z przyprawami, tylko specjalnie dla nich. Nie były to kości z zupy.
      Generalnie rzecz biorąc psom w ogóle nie powinno dawać się ludzkiego jedzenia (plasterek z galaretką), choć moje doświadczenie pokazuje zupełnie coś innego - nasz psi dziadziuś po suchej karmie dostał alergii, za to ścinki z wędlin genialnie tolerował aż do późnej starości :)

      Usuń
  27. Wspaniały urlop miałaś
    Psy uwielbiam,.wiedziałam, że psiskom nie można dawać kości drobiowych, ale o wieprzowyvh nie słyszałam. Mój na dzczęscie za kościami nie przepada, więc rzadko kupuję. Bardzo szkoda mi Czarnego, jest piękny, trzymam kciuki by wyzdrowiał.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Psisko ma się coraz lepiej. Pewnie to zasługa podawanych mu sterydów. Wyniki krwi w normie. Mam nadzieję, że się wykaraskamy :)

      Usuń
    2. Cieszę się, że wraca do zdrowia :)

      Usuń
    3. Dzięki za dobre słowo :)

      Usuń
  28. Mam owczarka niemieckiego od maja i tez na początku dawałam mu kości, bo tak mi znajomy doradził. Kurze kości i to gotowane! Później zaczęłam szukać informacji w sieci o podawaniu kości i dziękowałam opatrzności, że nie zabiłam swojego szczeniaka tymi kurzymi gnatami - to najgorsze kości dla psa, mogą tez pokaleczyć wnętrzności. Teraz pies dostaje kości wołowe, albo szyje drobiowe. I podobno nigdy nie należy gotowanych kości podawać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście jestem już na tyle ostrożna, że nawet wilczur nie dostanie kości. Owszem, mogę ugotować i obrać psom z mięsa, ale kości już nigdy nie dostaną. Ani surowych, ani gotowanych.
      Pozdrowienia Bożenko :)

      Usuń
  29. Mam nadzieję, że z piesiem jest już dobrze. Człowiek chce psa uszczęśliwić, bo ten rwie się do kości, jak niemowlak do mleka, ale można mu tym zaszkodzić. Miłego poniedziałku Ariadno. (Barbara)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie jest i pewnie długo nie będzie. Jeśli w ogóle wróci do stanu sprzed zachorowania. Oby wszystko skończyło się dobrze.
      Pięknego weekendu, Barbaro :)

      Usuń
  30. Dobrego dnia Ariadno. Dzięki, że wpadłaś. :) .

    OdpowiedzUsuń
  31. Gdynia jest piękna! Byliśmy tam dwa lata temu i chętnie bym znów wróciła!

    OdpowiedzUsuń
  32. super, że udała się Wam wycieczka. Świetnie, że dopisała pogoda. Piękne zdjęcie.

    OdpowiedzUsuń
  33. Kilkudniowy wyjazd, ale było fajnie :)

    OdpowiedzUsuń